Mieszkańcy Anderlecht coraz głośniej protestują przeciwko rosnącej liczbie odpadów porzucanych na ulicach i nielegalnym wysypiskom, które pogłębiają problem zaniedbań w tej części Brukseli. O ile stolica Belgii od dawna zmaga się z opinią miasta mało przyjaznego pod względem czystości, to właśnie dzielnice północno-zachodnie, takie jak Anderlecht czy Molenbeek, zdają się być najbardziej dotknięte tym problemem.
Śmieci w przestrzeni publicznej – codzienność mieszkańców
W dzielnicy Saint-Guidon codzienny spacer to niemal gwarancja natknięcia się na porzucone worki śmieci, stare meble czy zepsuty sprzęt AGD. Na chodnikach piętrzą się odpady – od zwykłych resztek, przez kartony, po lodówki czy butle gazowe. Ta sytuacja, jak relacjonują mieszkańcy, znacznie pogorszyła się w ciągu ostatnich pięciu lat.
Hussein, mieszkaniec Anderlecht od czterech dekad, nie ukrywa frustracji. – Problem osiągnął katastrofalne rozmiary. Nie ma żadnych sankcji, a brak reakcji tylko zachęca ludzi do dalszego zaśmiecania – mówi. Opowiada także o swojej osobistej walce z procederem: – Widziałem na kamerach, jak ktoś wyrzuca śmieci przed moim domem. Zgłosiłem to do Bruxelles-Propreté, ale odesłano mnie na policję. Policja stwierdziła, że to nie ich kompetencje. I tak w kółko. Nawet jeśli mamy dowody, nikt nic nie robi.
Poczucie opuszczenia przez władze
Dla wielu mieszkańców brak odpowiedniej reakcji ze strony władz lokalnych jest szczególnie bolesny. – Ulice są zaniedbane, kosze na śmieci przepełnione, a ekipy sprzątające pojawiają się coraz rzadziej – zauważa Ana, która mieszka w Anderlecht od 20 lat. Inni mieszkańcy, jak Florence, wskazują na codzienne problemy wynikające z niewłaściwego zarządzania odpadami: – Co tydzień znajdujemy na ulicach zużyte pieluchy, butle z gazem czy zużyte lodówki.
Jednak problem odpadów to tylko część większego obrazu. – Brak czystości to jedno, ale gdy dodamy do tego problemy z bezpieczeństwem i infrastrukturą, sytuacja staje się przytłaczająca – dodaje Florence.
Nielegalne wysypiska na Ring – skala problemu rośnie
Niedawno opublikowane nagranie ukazujące odpady budowlane porzucone na kilku kilometrach wzdłuż Ringu wokół Anderlecht wywołało oburzenie. Szczególnie dotknięty został bulwar Henri Simonet, gdzie mimo częściowego sprzątania przez Bruxelles Mobilité, odpady nadal zalegają na pasie awaryjnym.
Rzecznik Bruxelles-Propreté, Adel Lassouli, tłumaczy, że organizacja nie dysponuje odpowiednim sprzętem ani zespołami do pracy w tak niebezpiecznych warunkach. – Interwencje na drogach szybkiego ruchu to zadanie dla Bruxelles Mobilité – wyjaśnia.
Technologie w walce z problemem
Władze Anderlecht podejmują kroki, aby opanować sytuację. Jak wyjaśnia Achille Junior Vandyck, radny ds. czystości, planowane jest zainstalowanie kamer wyposażonych w systemy sztucznej inteligencji, które mają pomóc w identyfikacji osób porzucających odpady. – Wzmocniliśmy także zbiórki odpadów i organizujemy zajęcia edukacyjne w szkołach, aby zwiększyć świadomość mieszkańców – podkreśla.
Problem pogłębiają jednak zjawiska społeczne, takie jak wysoka rotacja mieszkańców czy ubóstwo, które sprawiają, że ludzie częściej porzucają zużyte meble lub inne przedmioty w przestrzeni publicznej. – Wielu mieszkańców nie ma dostępu do prywatnych ogrodów ani miejsc do przechowywania odpadów, co tylko utrudnia sytuację – dodaje Dominique, inna mieszkanka dzielnicy.
Potrzeba systemowych rozwiązań
Problem odpadów w Anderlecht to nie tylko kwestia czystości, ale także efektywności lokalnych władz, odpowiedzialności mieszkańców i infrastruktury dostosowanej do potrzeb. Bez skutecznych działań na poziomie regionalnym i lokalnym dzielnica ryzykuje dalszą degradację, co jeszcze bardziej pogłębi frustrację mieszkańców.
Dla wielu z nich odpowiedź jest jasna: potrzebne są bardziej zdecydowane działania, od skutecznych sankcji po zwiększenie liczby dostępnych punktów na odpady. Czy władze sprostają tym oczekiwaniom? Czas pokaże. Tymczasem ulice Anderlecht wciąż przypominają bardziej nielegalne wysypisko niż przestrzeń przyjazną do życia.