Dziewiętnaście lat po przystąpieniu do Unii Europejskiej Bułgaria zrezygnuje ze swojej narodowej waluty i 1 stycznia 2026 r. oficjalnie wejdzie do strefy euro. Lew bułgarski przejdzie do historii, a kraj stanie się dwudziestym pierwszym członkiem unii walutowej. Droga do tego momentu była jednak długa i pełna przeszkód. Opóźnienia wynikały zarówno z kryzysów zewnętrznych, takich jak pandemia COVID-19, jak i z problemów wewnętrznych, w tym zastrzeżeń partnerów europejskich dotyczących korupcji. Temat ten powrócił zresztą w grudniu, gdy nowa afera polityczna doprowadziła do dymisji bułgarskiego rządu.
Jakie kryteria musiała spełnić Bułgaria
Każde państwo aspirujące do strefy euro musi wykazać stabilność gospodarczą oraz solidność systemu finansowego. Bułgaria, podobnie jak wcześniejsi kandydaci, przeszła wieloetapowy proces weryfikacji, by udowodnić, że jej przystąpienie nie zagrozi stabilności wspólnej waluty. Kluczowe znaczenie miały kontrola inflacji, stabilność kursu walutowego oraz kondycja finansów publicznych.
Dzięki funkcjonującemu od początku lat dwutysięcznych rygorystycznemu systemowi izby walutowej Sofia bez większych trudności dołączyła w 2020 r. do europejskiego mechanizmu kursowego ERM II. Powiązanie lewa z euro miało potwierdzić trwałość kursu walutowego, co jest niezbędnym etapem na drodze do przyjęcia wspólnej waluty. Bułgaria mogła także wskazywać na relatywnie dobrze zarządzane finanse publiczne, widoczne w niskim poziomie deficytu budżetowego i zadłużenia.
Inflacja jako główna przeszkoda
Najpoważniejszym czynnikiem opóźniającym wejście do strefy euro okazała się inflacja. Po pandemii Bułgaria została szczególnie dotknięta wzrostem cen. Wynikało to m.in. z dużej roli rolnictwa w gospodarce oraz wysokiego udziału żywności w koszyku konsumpcyjnym relatywnie uboższej części społeczeństwa. Dopiero w 2025 r. krajowi udało się obniżyć średnią dwunastomiesięczną inflację poniżej progu 2,8 procent, wymaganego przez kryteria z Maastricht.
Nieformalne zastrzeżenia europejskich partnerów
Oprócz formalnych kryteriów istniały również bariery nieformalne. Przez wiele lat wśród ministrów finansów państw UE utrzymywały się obawy dotyczące skali korupcji w Bułgarii. Choć kwestia ta nie jest zapisana w traktatach jako warunek przyjęcia euro i nie mogła być oficjalnie przywoływana, w praktyce miała istotne znaczenie.
W odpowiedzi na te wątpliwości Bułgaria już w 2020 r. dobrowolnie przystąpiła do unijnego, scentralizowanego systemu nadzoru bankowego. Oznaczało to objęcie największych banków w kraju bezpośrednią kontrolą Europejskiego Banku Centralnego. Ten krok miał uspokoić partnerów europejskich, zwłaszcza w zakresie ryzyka finansowego, i ostatecznie ułatwił akceptację bułgarskiej kandydatury.
Kto następny w kolejce do euro
Po Bułgarii poza strefą euro pozostaje sześć państw Unii Europejskiej: Czechy, Węgry, Polska, Rumunia, Szwecja oraz Dania. Wszystkie, z wyjątkiem Danii, są prawnie zobowiązane do przyjęcia wspólnej waluty w przyszłości, jednak żadne z nich nie posiada obecnie konkretnego harmonogramu. Powodem są albo niespełnione kryteria, albo brak wyraźnej woli politycznej.
Przyczyny rezerwy wobec euro różnią się w zależności od kraju. W Szwecji silne przywiązanie do korony jest elementem tożsamości narodowej, a referendum z 2003 r., w którym większość opowiedziała się przeciw euro, skutecznie zamknęło temat na lata. W Polsce i Czechach rządy, często o eurosceptycznym nastawieniu, podkreślają zalety posiadania własnej waluty, wskazując na większą elastyczność polityki monetarnej w reagowaniu na wstrząsy gospodarcze. Dania zajmuje pozycję szczególną – kraj ten wynegocjował formalne wyłączenie z obowiązku przyjęcia euro w traktacie z Maastricht, choć korona duńska pozostaje ściśle powiązana z euro w ramach mechanizmu ERM II.