Brigitte Macron, małżonka prezydenta Francji, po raz pierwszy publicznie odniosła się do kontrowersji wywołanej nagraniem, na którym używa wulgarnych określeń wobec feministycznych aktywistek. Pierwsza Dama złożyła przeprosiny, lecz skierowała je wyłącznie do ofiar przemocy seksualnej, które mogły poczuć się dotknięte jej słowami. Jednocześnie odmówiła wyrażenia żalu za same wypowiedzi, argumentując, że padły w kontekście prywatnym i były wyrazem jej osobistych emocji.
W rozmowie z francuskim medium internetowym Brut Brigitte Macron wyjaśniła swoje stanowisko w sposób, który sam w sobie wzbudził dalsze reakcje. „Przykro mi, jeśli zraniłam kobiety, które padły ofiarą nadużyć seksualnych” – powiedziała, dodając z naciskiem: „To o nich, i tylko o nich myślę”. Sformułowanie to jasno wskazuje, że przeprosiny nie obejmują feministycznych aktywistek, które były bezpośrednim adresatem wulgarnych słów.
Kontekst incydentu: wsparcie dla kontrowersyjnego komika
Kontrowersje wybuchły po opublikowaniu nagrania zarejestrowanego po przedstawieniu komika Ary’ego Abittana w paryskim teatrze Folies Bergère. Brigitte Macron uczestniczyła w spektaklu, nie spodziewając się, że jej prywatna rozmowa zostanie nagrana i rozpowszechniona w mediach społecznościowych.
Dzień wcześniej feministyczne aktywistki zakłóciły występ Abittana, skandując hasła „Abittan, gwałciciel!”. Komik kilka lat temu został oskarżony o gwałt na 23-letniej kobiecie, jednak postępowanie zakończyło się uniewinnieniem z powodu braku wystarczających dowodów. Sprawa do dziś dzieli francuską opinię publiczną – część społeczeństwa uważa orzeczenie sądu za niewystarczające, inni bronią zasady domniemania niewinności.
Na nagraniu Brigitte Macron zwraca się do komika słowami: „Jeśli są jakieś vuile trutten, wyrzucamy je na zewnątrz! To właśnie zrobiłabym wczoraj. Coś takiego jest niedopuszczalne. Szczególnie gdy to są zamaskowane bandytki”. Użyte określenie, pochodzące z języka niderlandzkiego, ma wyraźnie wulgarny charakter.
Obrona prawa do prywatności i spontaniczności
W wywiadzie dla Brut Pierwsza Dama podkreśliła różnicę między swoją rolą publiczną a prawem do prywatnej ekspresji. Zaznaczyła, że słowa zostały wypowiedziane w prywatnym kontekście i „były przeznaczone dla czterech osób”. Dodała, że publicznie nigdy nie pozwoliłaby sobie na taki język.
Zapytana wprost, czy żałuje użytych sformułowań, odpowiedziała: „Nie mogę tego żałować”. Jak wyjaśniła, choć jest żoną prezydenta, pozostaje osobą prywatną, a w sferze osobistej zdarza jej się reagować emocjonalnie, także w sposób niefortunny. Jej zdaniem wypowiedź była próbą wsparcia Abittana po zakłóceniu spektaklu i spontaniczną reakcją na sytuację.
Reakcje publiczne: solidarność z aktywistkami
Upublicznienie nagrania wywołało falę oburzenia, zwłaszcza w środowiskach feministycznych i progresywnych. W mediach społecznościowych wiele osób publicznych wyrażało solidarność z aktywistkami, posługując się hasłem „Ja też jestem vuile trut”.
Głos zabrał także były prezydent François Hollande, który stwierdził, że „widzi problem z wulgarnością”. Wypowiedź ta została odebrana jako krytyka formy, jaką przybrała reakcja Brigitte Macron, oraz sygnał zaniepokojenia obniżaniem standardów debaty publicznej.
Dyskusja skupiła się na granicy między prywatnością osób publicznych a ich odpowiedzialnością za słowa, nawet wypowiadane poza oficjalnymi wystąpieniami. Pojawiły się też pytania, czy Pierwsza Dama powinna używać obraźliwego języka wobec obywatelek korzystających z prawa do protestu.
Konsekwencje prawne: formalna skarga
Spór nie ograniczył się do reakcji medialnych. Kilka organizacji feministycznych zapowiedziało wspólne złożenie formalnej skargi przeciwko Brigitte Macron. Choć szczegóły prawne nie zostały jeszcze ujawnione, sam krok pokazuje determinację środowisk domagających się odpowiedzialności za słowa Pierwszej Damy.
Prawne aspekty sprawy są złożone. Brigitte Macron nie pełni formalnej funkcji państwowej i nie korzysta z immunitetu, z drugiej strony francuskie prawo mocno chroni wolność wypowiedzi, a prywatny charakter nagrania może mieć znaczenie w ewentualnym postępowaniu.
Szerszy kontekst: ruch feministyczny i granice protestu
Incydent wpisuje się w szerszą debatę we Francji na temat granic protestu oraz sposobów zwracania uwagi na problem przemocy seksualnej. Feministyczne aktywistki coraz częściej sięgają po bezpośrednie formy sprzeciwu, przerywając wydarzenia z udziałem osób oskarżanych o przemoc, nawet jeśli nie zostały one skazane.
Zwolennicy takich działań podkreślają, że system prawny często zawodzi ofiary, a niski odsetek wyroków skazujących wynika z barier strukturalnych. Krytycy z kolei ostrzegają przed naruszaniem zasady domniemania niewinności i zastępowaniem procedur sądowych społecznym potępieniem.
Implikacje dla polskich mieszkańców Francji
Dla polskiej społeczności we Francji sprawa Brigitte Macron pokazuje złożoność lokalnej debaty o równości płci, przemocy seksualnej i standardach wypowiedzi osób publicznych. Ujawnia także głębokie podziały w ocenie metod walki z przemocą wobec kobiet oraz granic dopuszczalnego protestu.
Spór pozostaje otwarty, a jego dalszy bieg zależeć będzie zarówno od ewentualnych decyzji prawnych, jak i od ewolucji debaty publicznej na temat prywatności, wolności słowa i odpowiedzialności osób pełniących role symboliczne w państwie.