Brukselski oddział partii Vlaams Belang uruchomił w tym tygodniu szeroko zakrojoną kampanię pod hasłem „Brussel weer veilig” (Bruksela znów bezpieczna). Inicjatywa ma zwrócić uwagę na kwestie bezpieczeństwa w stolicy, które – zdaniem ugrupowania – od lat się pogłębiają. Partia wskazuje zarówno rząd federalny premiera Bart De Wevera, jak i ugrupowania sprawujące władzę w regionie brukselskim jako odpowiedzialne za obecną sytuację.
Bob De Brabandere, poseł do Parlamentu Brukselskiego i przewodniczący regionalnego oddziału Vlaams Belang, przedstawia kampanię jako reakcję na wieloletnie zaniedbania. Według niego mieszkańcy stolicy od dawna są pozostawiani sami sobie przez środowiska polityczne, które wolą ignorować problemy niż podejmować działania. De Brabandere określa dzisiejszy stan bezpieczeństwa jako rezultat wieloletnich decyzji politycznych, które doprowadziły do degradacji porządku publicznego.
Dystrybucja materiałów i diagnoza problemów
W ramach kampanii do brukselskich gospodarstw domowych trafia ulotka zawierająca analizę sytuacji oraz wskazująca podmioty, które – w ocenie Vlaams Belang – odpowiadają za obecny stan rzeczy. Partia kieruje krytykę zarówno w stronę rządu federalnego De Wevera, jak i ugrupowań dominujących w polityce regionalnej Brukseli.
De Brabandere opisuje bezpieczeństwo w stolicy w wyjątkowo ponurych barwach, podkreślając, że w niektórych dzielnicach sytuacja wymyka się spod kontroli. Jego zdaniem pewne obszary przypominają slumsy, gdzie dealerzy narkotyków narzucają własne reguły. Poseł wskazuje na codzienne ataki nożem, napaści i przypadki zastraszania. Dodaje, że osoby poruszające się po ulicach muszą omijać zarówno osoby przebywające w kraju nielegalnie, jak i osoby uzależnione od narkotyków.
Polityk powołuje się także na dane dotyczące poczucia bezpieczeństwa, według których w Brukseli jest ono trzykrotnie niższe niż w innych częściach kraju. Określa sytuację jako dramatyczną i podkreśla bierność polityczną wobec narastających problemów.
Krytyka na poziomie federalnym i regionalnym
De Brabandere obarcza odpowiedzialnością za aktualny stan rzeczy ugrupowania tworzące rząd na dwóch poziomach administracyjnych.
Na poziomie federalnym zarzuca brak działań w obszarach kadrowych i finansowych policji oraz prokuratur, a także przepełnienie zakładów karnych i tolerowanie masowej obecności osób przebywających w kraju nielegalnie.
Jeśli chodzi o poziom regionalny, De Brabandere wskazuje na trudności w formowaniu rządu brukselskiego oraz wieloletnie zaprzeczanie istnienia problemów. Według niego partie rządzące w regionie skupiały się na projektach prestiżowych i kalkulacjach wyborczych zamiast na kwestiach najważniejszych dla mieszkańców.
Reakcje mieszkańców i dalsze plany
Vlaams Belang podaje, że dotychczas otrzymał kilkaset reakcji na swoje materiały i spodziewa się dalszego wzrostu tej liczby. De Brabandere zapowiada, że przedstawiciele ugrupowania będą starali się osobiście odwiedzić wszystkich zainteresowanych mieszkańców.
Przyznaje, że będzie to czasochłonne zadanie, lecz podkreśla, że reprezentowanie głosu mieszkańców Brukseli, którzy – jego zdaniem – nie są słyszani w parlamencie, wymaga bezpośredniego kontaktu i rozmów. Dodaje, że ma już pewne wyobrażenie o tym, co usłyszy podczas tych spotkań, i określa je jako niestety mało optymistyczne.
Kampania Vlaams Belang wpisuje się w szerszą debatę o bezpieczeństwie w Brukseli, która toczy się zarówno na poziomie federalnym, jak i regionalnym. Pytania o porządek publiczny, funkcjonowanie służb porządkowych oraz politykę migracyjną pozostają jednymi z najbardziej spornych tematów belgijskiej sceny politycznej, dzieląc ugrupowania wzdłuż linii ideologicznych i językowych.