Marjolein Frederickx, dyrektor generalna sieci Lidl w Belgii, wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem De Tijd, dlaczego supermarkety tej marki nie otwierają się w niedziele, choć wielu konkurentów prowadzi handel przez siedem dni w tygodniu. Kluczową barierą są wysokie koszty pracy w niedziele, które dla pracowników zatrudnionych na etatach oznaczają 200 procent standardowego wynagrodzenia.
Nierówne warunki konkurencji na rynku detalicznym
Frederickx otwarcie mówi o nieuczciwej przewadze konkurencyjnej innych sieci. Supermarkety działające w niedziele, takie jak Delhaize czy Carrefour, nie ponoszą tak wysokich kosztów, ponieważ wiele ich sklepów prowadzą niezależni franczyzobiorcy. Ten model znacząco obniża koszty pracy i daje konkurencji przewagę, której Lidl – zatrudniający pracowników bezpośrednio – nie ma.
Szefowa belgijskiego Lidla podkreśla także, że inne sieci mogą korzystać z bardziej elastycznych form zatrudnienia. Franczyzobiorcy mają możliwość zatrudniania studentów oraz osób pracujących w systemie flexijob – formie pracy popularnej w Belgii, pozwalającej na dodatkowe zatrudnienie przy znacznie niższych kosztach. Flexijob umożliwia osobom pracującym na pełny etat wykonywanie dodatkowych zadań w weekendy z obniżonymi składkami społecznymi.
Dlaczego Lidl nie wybiera modelu franczyzowego
Zapytana o ewentualną zmianę modelu biznesowego, Frederickx stanowczo wyklucza franczyzę. Koncepcja Lidla polega na jednolitym, identycznym asortymencie we wszystkich sklepach – to fundament strategii niskich cen. Standaryzacja pozwala sieci zamawiać duże ilości towarów i negocjować korzystniejsze warunki z dostawcami. Wprowadzenie franczyzy mogłoby zaburzyć tę spójność i osłabić przewagę cenową, którą Lidl buduje od lat.
Apel do rządu belgijskiego
Frederickx zaznacza, że Lidl chciałby prowadzić handel w niedziele, lecz obecne regulacje czynią to ekonomicznie nieopłacalnym. Wzywa więc rząd do interwencji, która wyrównałaby warunki konkurencji.
Choć nie padają konkretne propozycje legislacyjne, można domyślać się, że chodzi o ujednolicenie zasad dotyczących pracy w niedziele w całym sektorze handlu. Obecne przepisy faworyzują franczyzobiorców kosztem firm zatrudniających pracowników na standardowych umowach.
Belgijskie prawo pracy a handel niedzielny
Prawo pracy w Belgii jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie pod względem pracy w niedziele. Standardowo wymaga wypłacenia 200 procent wynagrodzenia, co znacząco zwiększa koszty operacyjne. Regulacje mają chronić pracowników i zapewniać im weekendowy odpoczynek, ale jednocześnie ograniczają rozwój niedzielnego handlu.
System flexijob powstał, by zwiększyć elastyczność zatrudnienia, głównie w sektorach takich jak horeca czy handel. Pracownicy dorabiają w nim do podstawowej pensji, a pracodawcy płacą niższe składki. Służy to aktywizacji zawodowej, ale jednocześnie tworzy dwutorowy system zatrudnienia, trudny do zaakceptowania dla firm działających wyłącznie w oparciu o etaty.
Perspektywy dla konsumentów i pracowników
Dla osób mieszkających w Belgii – w tym polskich rodzin – kwestia otwarcia sklepów w niedziele ma znaczenie praktyczne. Wielu rezydentów wykonuje pracę od poniedziałku do piątku i weekendowe zakupy są dla nich wygodniejszą opcją. Brak możliwości wizyty w Lidlu w niedzielę ogranicza wybór konsumentów lub zmusza ich do zakupów w droższych sieciach.
Jednocześnie podejście Lidla do kwestii zatrudnienia budzi szacunek. Sieć podkreśla, że chce utrzymać stabilne warunki pracy i standardowe formy zatrudnienia, zamiast iść w kierunku maksymalnego obniżania kosztów kosztem pracowników.
Debata o niedzielnym handlu trwa
Niedzielny handel jest od lat tematem intensywnej debaty w Belgii. Część konsumentów oczekuje pełnej dostępności sklepów przez siedem dni w tygodniu, na wzór innych państw europejskich. Z kolei związki zawodowe i obrońcy praw pracowniczych podkreślają znaczenie wolnych niedziel dla równowagi między życiem zawodowym a prywatnym.
Sytuacja opisana przez Frederickx ujawnia, jak bardzo obecne przepisy faworyzują jeden model biznesowy kosztem innego. Czy rząd zdecyduje się na reformę? Na razie pozostaje to otwarte pytanie, choć presja ze strony dużych sieci takich jak Lidl może przyspieszyć dyskusję o bardziej sprawiedliwych zasadach funkcjonowania rynku.