Rząd Flandrii, który we wrześniu zobowiązał się do ograniczenia dotacji publicznych o 300 milionów euro, znalazł się w samym środku politycznej burzy. Na liście potencjalnych cięć znalazły się m.in. organizacje związane z ruchem flamandzkim, co wywołało sprzeciw partii N-VA. Socjaldemokratyczna Vooruit uczyniła z tej sprawy test wiarygodności całego rządu, grożąc zablokowaniem innych inicjatyw ustawodawczych, dopóki nie zapadnie decyzja w sprawie spornych dotacji.
Cięcia budżetowe i pierwsze ofiary
Porozumienie budżetowe koalicji N-VA/Vooruit/CD&V zakładało redukcję wydatków publicznych o 300 milionów euro. W praktyce oznacza to szczegółowe przeglądy w poszczególnych departamentach i trudne decyzje dotyczące finansowania instytucji kultury oraz organizacji pozarządowych.
Pierwsze skutki są już widoczne: niektóre brukselskie organizacje straciły całe finansowanie, część muzeów flamandzkich czeka reorganizacja, a nawet Wieża IJzer w Diksmuide – symbol ruchu flamandzkiego i miejsce pamięci żołnierzy poległych w I wojnie światowej – otrzymała o połowę mniejszą dotację.
Jednak to sektor społeczno-kulturalny edukacji permanentnej wywołał największe emocje. Minister kultury Caroline Gennez (Vooruit) wskazała 12 organizacji, które – po negatywnej ocenie komisji ekspertów – mogą całkowicie stracić finansowanie. Oszczędności z tego tytułu sięgnęłyby 3,5 miliona euro.
Ruch flamandzki na celowniku
Z tych dwunastu organizacji aż pięć należy do tzw. ruchu flamandzkiego. Według dziennika De Standaard to właśnie one znalazły się w centrum politycznego konfliktu. Dla N-VA sprawa ma charakter wyjątkowo delikatny – chodzi o stowarzyszenia bliskie ideowo i historycznie związane z partią.
Najbardziej symboliczny jest przypadek VVB (Vlaamse Volksbeweging – Flamandzki Ruch Ludowy), którym przez niemal dekadę kierował Peter De Roover, obecny przewodniczący federalnej Izby Reprezentantów. Również Jan Jambon, były minister-prezydent Flandrii, był w przeszłości aktywnym członkiem tej organizacji.
N-VA nie ukrywa, że nie chce utraty dotacji przez środowiska, które stanowią część jej własnego zaplecza. Zwłaszcza że po prawej stronie sceny politycznej naciska Vlaams Belang, starający się przejąć patriotyczny elektorat. „Chcieliśmy rozwiązać sprawę wewnątrz rządu, w drodze spokojnych negocjacji” – przyznało anonimowe źródło z N-VA, sugerując, że partia liczyła na ciche porozumienie bez medialnego rozgłosu.
Vooruit stawia ultimatum
Socjaldemokraci z Vooruit tracą jednak cierpliwość. Poseł Frederik Sioen wezwał rząd do natychmiastowego podjęcia decyzji:
„Rozmawiałem dziś rano z organizacjami społeczno-kulturalnymi, które nie wiedzą, czy od stycznia będą miały środki na działalność. Niektóre już musiały wypowiedzieć umowy swoim pracownikom. Ta niepewność musi się skończyć.”
Partia zagroziła, że zablokuje wszystkie inne projekty legislacyjne, dopóki rząd nie przyjmie ostatecznego stanowiska. To forma presji, która może sparaliżować działanie całej koalicji. Minister-prezydent Matthias Diependaele apeluje o spokój i wzywa do „rozsądnego kompromisu”, ale napięcie rośnie z każdym dniem.
Zderzenie ideologii
Tuż przed środowym posiedzeniem komitetu ministerialnego stało się jasne, że stanowiska koalicjantów dzielą głębokie różnice. N-VA sugerowała, by dla równowagi obciąć finansowanie także niektórym organizacjom lewicowym – pomysł ten spotkał się z kategorycznym sprzeciwem Vooruit.
W efekcie sprawa utknęła w martwym punkcie, a wewnętrzny „mini-kryzys” w rządzie Flandrii nadal trwa. Konflikt ujawnił, jak krucha jest równowaga między nacjonalistyczną N-VA, socjaldemokratyczną Vooruit i centrową CD&V, która pełni rolę mediatora, ale sama ma ograniczone pole manewru.
Konsolidacja fiskalna w tle
Choć w centrum sporu znajdują się relatywnie niewielkie środki – 3,5 miliona euro to ułamek budżetu regionalnego – stawką jest coś więcej niż liczby. Flandria, podobnie jak inne regiony Belgii, stoi przed koniecznością poważnych oszczędności, a decyzje o tym, które instytucje mają zostać ich ofiarą, stają się politycznym polem bitwy.
Dla flamandzkich organizacji społeczno-kulturalnych niepewność oznacza realne ryzyko zwolnień, zamknięcia projektów i utraty ciągłości działalności. Wielu działaczy podkreśla, że to właśnie te stowarzyszenia odgrywają kluczową rolę w budowaniu tożsamości kulturowej regionu i utrzymywaniu więzi społecznych.
Delikatna równowaga koalicji
Obecny kryzys testuje stabilność rządu Flandrii. Jeśli N-VA zgodzi się na cięcia w dotacjach dla „swoich” organizacji, ryzykuje utratę poparcia wśród nacjonalistycznej bazy. Jeśli natomiast Vooruit ustąpi, może utracić wiarygodność jako partia walcząca o sprawiedliwe reformy i przejrzystość finansów publicznych.
CD&V próbuje mediować, ale konflikt ma wymiar symboliczny – dotyczy nie tylko pieniędzy, lecz także wartości: tego, co stanowi o flamandzkiej tożsamości i jak państwo powinno wspierać jej instytucjonalne filary.
Dla obserwatorów belgijskiej sceny politycznej ten spór jest kolejnym przykładem, jak głęboko zakorzenione różnice ideologiczne potrafią sparaliżować proces decyzyjny, nawet w sprawach o relatywnie niewielkiej skali finansowej. Pytanie brzmi, czy rząd znajdzie kompromis, czy też konflikt o 3,5 miliona euro stanie się zapowiedzią poważniejszego kryzysu w flamandzkiej polityce.