Louise, która od kilku tygodni przechodzi intensywne leczenie onkologiczne, stała się symbolem debaty o działaniu belgijskiego systemu świadczeń chorobowych. Mimo że wciąż jest w trakcie chemioterapii, otrzymała oficjalne wezwanie na badanie przez lekarza orzecznika – zaledwie trzy dni przed kolejną sesją leczenia. Jej historia wywołała falę oburzenia i postawiła pytania o skutki nadmiernej automatyzacji procedur administracyjnych wobec osób poważnie chorych.
Na początku tygodnia Louise opublikowała w mediach społecznościowych nagranie, w którym ujawniła, że dostała list z pytaniem o planowany termin powrotu do pracy – mimo że wciąż trwa jej leczenie przeciwnowotworowe. Kilka dni później do jej skrzynki trafiło kolejne pismo – tym razem formalne wezwanie na komisję lekarską.
W nagraniu udostępnionym na Facebooku Louise odczytuje fragment pisma, w którym wezwano ją na „osobistą wizytę u lekarza orzecznika w celu oceny niezdolności do pracy i pozostałych możliwości zawodowych, aby określić, czy można rozpocząć ścieżkę powrotu do zatrudnienia”.
Wezwanie w najgorszym momencie
„Dostałam wezwanie do lekarza orzecznika. Wyobraźcie to sobie. To świetna kontynuacja tego absurdalnego żartu sprzed kilku dni” – mówi Louise. Kobieta podkreśla, że wezwanie przyszło zaledwie trzy dni przed kolejną chemioterapią. „Pójdę tam i powiem im prawdę wprost. Myślę, że oni sobie nie zdają sprawy. W takich chwilach człowiek czuje się jak numer w systemie” – dodaje.
Jej przypadek ujawnia, jak funkcjonuje belgijski system kontroli absencji chorobowych – mechanizm, który w założeniu ma wspierać powrót do pracy, ale w praktyce może prowadzić do sytuacji odbieranych przez pacjentów jako pozbawione empatii i krzywdzące.
Automatyczny system bez wyjątków
Pierwsze pismo, które otrzymała Louise, to standardowy kwestionariusz wysyłany automatycznie po dziesięciu tygodniach od rozpoczęcia zwolnienia lekarskiego. Jak przypomina Konfederacja Chrześcijańskich Związków Zawodowych (CSC), odpowiedź na niego należy odesłać w ciągu dwóch tygodni, w przeciwnym razie grozi kara finansowa w wysokości 2,5 proc. zasiłku chorobowego.
Na podstawie odpowiedzi lekarz orzecznik ocenia, czy pacjent może rozpocząć proces powrotu do pracy. System ten ma na celu wspieranie osób, których stan zdrowia stopniowo się poprawia. Problem w tym, że jego działanie jest w pełni zautomatyzowane – nie bierze pod uwagę rodzaju choroby ani faktycznego stanu zdrowia pacjenta.
To właśnie ten brak elastyczności wzbudził sprzeciw Louise i wielu osób, które utożsamiają się z jej sytuacją. Kobieta oskarża instytucje o „przemoc administracyjną i psychologiczną” oraz utratę ludzkiego wymiaru w kontaktach z osobami chorymi.
Apel do innych pacjentów: „Nie jesteście sami”
W kolejnym nagraniu Louise zwraca się do innych osób walczących z nowotworem. „Myślę o wszystkich, którzy przeżywają to samo co ja. Wiedzcie, że nie jesteście sami i będę dalej o tym mówić. Bo to jest niesprawiedliwe, to jest obrzydliwe – żądać czegoś takiego od osoby chorej na raka” – podkreśla.
Opowiada też o dramatycznych skutkach ubocznych leczenia: „Przez dziesięć dni po każdej chemioterapii nie jestem w stanie wstać z łóżka. Trzęsę się cała, nie mogę samodzielnie chodzić do łazienki. Zawsze musi być przy mnie ktoś, kto pomoże mi się poruszać. Jesteśmy przykuci do łóżka i kompletnie wyczerpani.”
Pomimo tych trudności Louise apeluje o siłę i determinację. „Nie poddawajcie się. Walczcie o swoje życie i zdrowie. Wasze zdrowie psychiczne ma ogromne znaczenie w tej chorobie” – dodaje.
Kontekst reform systemu świadczeń chorobowych
Historia Louise wpisuje się w szerszą debatę o planowanych reformach belgijskiego systemu świadczeń dla osób niezdolnych do pracy. Rząd rozważa wprowadzenie obowiązku corocznego potwierdzania sytuacji medycznej przez osoby pobierające świadczenia z tytułu inwalidztwa. Pomysł ten budzi jednak sprzeciw związków zawodowych, w tym CSC, które ostrzegają, że może to dodatkowo obciążyć osoby w ciężkiej sytuacji zdrowotnej.
Zwolennicy zmian twierdzą, że ich celem jest ograniczenie nadużyć i zachęcanie do powrotu do pracy osób, które mogą pracować częściowo lub w innej formie. Krytycy odpowiadają, że zbyt sztywne i zautomatyzowane procedury prowadzą do absurdalnych sytuacji, w których osoby ciężko chore czują się karane przez system, który miał im pomagać.
Dylemat efektywności i empatii
Sprawa Louise ponownie otwiera pytanie o równowagę między efektywnością administracji a humanitarnym podejściem do pacjentów. Automatyzacja pozwala obsłużyć setki tysięcy przypadków, ale brak indywidualnego podejścia może prowadzić do nieludzkich rezultatów.
Specjaliści podkreślają, że rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie systemu filtrującego przypadki wymagające szczególnego traktowania – na przykład czasowego wyłączenia osób z ciężkimi schorzeniami z rutynowych kontroli. Taka zmiana pozwoliłaby uniknąć sytuacji podobnych do tej, w której znalazła się Louise.
Dla wielu osób mieszkających w Belgii i korzystających z lokalnego systemu zdrowia ta historia stanowi ostrzeżenie, jak ważna jest znajomość swoich praw oraz kontakt ze związkami zawodowymi czy organizacjami pacjenckimi, które mogą pomóc w konfrontacji z biurokratycznym systemem.