Brukselski rynek nieruchomości wstrząsnęła poważna afera finansowa. Jean-Michel Van Laeys, niegdyś szanowany agent nieruchomości i założyciel firmy Cinagi, jest podejrzewany o przywłaszczenie kilku milionów euro należących do wspólnot mieszkaniowych, którymi zarządzał. Sprawa, ujawniona w 2020 r., dotyczy dziesiątek poszkodowanych wspólnot i ujawnia skalę nadużyć w sektorze zarządzania nieruchomościami.
Jean-Michel Van Laeys przez lata uchodził za wzór profesjonalizmu w branży. Był akredytowany przez Institut Professionnel des Agents Immobiliers (IPI, „Izbę” Agentów Nieruchomości) oraz współzałożycielem Association Belge des Syndics et Administrateurs de Biens (ABSA, Belgijskie Stowarzyszenie Zarządców i Administratorów Nieruchomości). Jego firma Cinagi cieszyła się dużym zaufaniem, oferując sprzedaż, wynajem i kompleksowe zarządzanie wspólnotami mieszkaniowymi w Brukseli.
Seria skarg ujawnia nieprawidłowości
Pierwsze sygnały ostrzegawcze pojawiły się w 2020 r., gdy zaczęły napływać liczne skargi na działalność Van Laeysa. Przedsiębiorcy budowlani zaczęli domagać się zapłaty za niezrealizowane faktury, a inwestycje remontowe utknęły w martwym punkcie. Członkowie wspólnot mieszkaniowych, zaniepokojeni brakiem przejrzystości finansowej, zaczęli analizować dokumentację swoich funduszy.
Wkrótce sprawą zajął się sędzia śledczy, który rozpoczął gromadzenie materiału dowodowego przeciwko byłemu zarządcy. Według adwokatki reprezentującej poszkodowane wspólnoty, śledztwo obejmuje obecnie około dziesięciu wspólnot mieszkaniowych. Łączna kwota przywłaszczonych środków jest szacowana na od 2 do 3 milionów euro.
Katalog zarzutów i metody działania
Zarzuty wobec Van Laeysa obejmują cztery główne kategorie przestępstw: przywłaszczenie mienia, oszustwo, fałszerstwo dokumentów i posługiwanie się sfałszowanymi dokumentami. Według ustaleń śledczych, oskarżony miał przez lata fałszować wyciągi bankowe, manipulować bilansami finansowymi i opróżniać konta wspólnot mieszkaniowych.
Schemat działania wskazuje na przemyślaną, długofalową strategię. Fałszywe sprawozdania przedstawiane właścicielom mieszkań przez długi czas pozwalały mu ukrywać deficyty. Wykonawcy robót pozostawali bez zapłaty, a środki przeznaczone na prace remontowe i utrzymanie budynków znikały z kont wspólnot.
Interwencja organów ścigania
Śledztwo prowadzi Office central de lutte contre la délinquance économique et financière organisée (OCDEFO, Centralne Biuro ds. Walki z Przestępczością Gospodarczą i Zorganizowaną Przestępczością Finansową). Funkcjonariusze zajęli część majątku Van Laeysa – w tym samochód Porsche, garaż oraz środki ze sprzedaży jego mieszkania. Celem jest zabezpieczenie aktywów, które mogłyby posłużyć do częściowego zrekompensowania strat poniesionych przez wspólnoty mieszkaniowe.
Obrona i obecna sytuacja oskarżonego
Van Laeys przebywa obecnie w departamencie Var na południu Francji i kategorycznie zaprzecza zarzutom. Twierdzi, że problemy finansowe wspólnot nie wynikały z jego działań, lecz z trudności gospodarczych i administracyjnych niezależnych od niego.
Afera ujawnia jednak głębszy problem: niewystarczający nadzór nad działalnością zarządców nieruchomości w Belgii. Pomimo akredytacji i przynależności do branżowych organizacji, Van Laeys mógł przez lata prowadzić działalność bez realnej kontroli. Wspólnoty mieszkaniowe, które zaufały doświadczonemu administratorowi, teraz borykają się z poważnymi stratami finansowymi.
Szerszy kontekst problemu
Przypadek Cinagi nie jest odosobniony – eksperci zwracają uwagę, że podobne nieprawidłowości zdarzają się w całym sektorze. Sprawa podkreśla konieczność wzmocnienia mechanizmów kontroli i większego zaangażowania właścicieli mieszkań w sprawy wspólnot. Regularna weryfikacja raportów finansowych i aktywne uczestnictwo w zgromadzeniach mogą pomóc w uniknięciu podobnych nadużyć.
Śledztwo wciąż trwa, a jego wynik przesądzi o dalszym losie byłego zarządcy. Poszkodowane wspólnoty liczą na odzyskanie choć części środków z zajętego majątku, choć – jak podkreślają prawnicy – pełna rekompensata może okazać się niemożliwa.