W nocy z wtorku na środę w brukselskiej dzielnicy europejskiej pojawiły się liczne napisy protestujące przeciwko planowanej umowie o wolnym handlu między Unią Europejską a krajami Mercosuru. Akcję, przeprowadzoną zaledwie kilka tygodni przed kluczowymi głosowaniami w instytucjach unijnych, zorganizowali aktywiści domagający się wstrzymania ratyfikacji kontrowersyjnego traktatu.
Kilkanaście fasad budynków i chodników w pobliżu głównych instytucji UE zostało pokrytych hasłami takimi jak „Stop EU–Mercosur” i „Support farmers” („Wspierajcie rolników”). Do akcji przyznał się kolektyw Stop Free Trade, który od lat sprzeciwia się liberalizacji handlu w obecnym kształcie. Umowa UE–Mercosur obejmuje pięć krajów Ameryki Południowej: Brazylię, Argentynę, Urugwaj, Paragwaj i Boliwię.
Krytyczny moment dla ratyfikacji traktatu
Czas akcji nie jest przypadkowy. Odbyła się ona tuż przed dwoma kluczowymi etapami procesu ratyfikacji, który trwa już ponad dwie dekady. W nadchodzących tygodniach zarówno Rada Europejska, jak i Parlament Europejski mają zająć stanowisko w sprawie umowy. Wynik tych głosowań przesądzi o jej dalszym losie.
W oficjalnym komunikacie aktywiści ostrzegają, że ratyfikacja umowy „przyspieszy wylesianie, pogłębi kryzys klimatyczny i zagrozi społecznościom rdzennym w Ameryce Południowej”. Ich zdaniem liberalizacja handlu rolnego doprowadzi do dalszej ekspansji przemysłowego rolnictwa w krajach Mercosuru, co pociągnie za sobą dramatyczne skutki dla środowiska i lokalnych społeczności.
Obawy rolników i organizacji ekologicznych
Umowa UE–Mercosur od lat wzbudza opór licznych środowisk – od związków zawodowych rolników po organizacje ekologiczne i obrońców praw człowieka. Europejscy producenci rolni obawiają się nierównej konkurencji ze strony producentów południowoamerykańskich, działających w warunkach znacznie mniej restrykcyjnych norm środowiskowych i socjalnych.
Krytycy zwracają uwagę na nierównowagę standardów: podczas gdy rolnicy w UE muszą przestrzegać rygorystycznych zasad dotyczących dobrostanu zwierząt, stosowania pestycydów i emisji gazów cieplarnianych, producenci z Mercosuru często nie są objęci podobnymi regulacjami. W warunkach wolnego handlu może to doprowadzić do wypierania europejskich produktów z rynku.
Szczególne kontrowersje budzi tzw. „eksport koła” – zjawisko, w którym pestycydy zakazane w UE są eksportowane do krajów trzecich, tam używane w produkcji rolnej, a następnie w postaci towarów spożywczych wracają na europejskie stoły. Przeciwnicy umowy ostrzegają, że traktat może ten proceder nasilić.
Wątpliwości dotyczące procesu demokratycznego
Aktywiści podkreślają również problem deficytu demokratycznego w procesie negocjacji. Zarzucają unijnym instytucjom brak przejrzystości i ograniczony udział parlamentów narodowych w kształtowaniu ostatecznego tekstu umowy, co – jak twierdzą – stanowi „zagrożenie dla suwerenności obywateli”.
Kluczowa pozostaje kwestia prawna: czy traktat jest wyłączną kompetencją Unii, czy też tzw. umową mieszaną, wymagającą ratyfikacji przez wszystkie parlamenty narodowe. Zwolennicy tego drugiego podejścia przekonują, że tak kompleksowa umowa – obejmująca kwestie środowiska, pracy i polityki rolnej – powinna być zatwierdzona także na szczeblu krajowym.
Kontekst szerszej debaty o polityce handlowej
Sprzeciw wobec umowy UE–Mercosur wpisuje się w szerszą debatę o przyszłości europejskiej polityki handlowej w dobie kryzysu klimatycznego i rosnących nierówności globalnych. Coraz więcej środowisk domaga się, by unijne umowy handlowe w większym stopniu uwzględniały cele zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska.
Z kolei zwolennicy porozumienia argumentują, że może ono przynieść wymierne korzyści gospodarcze, zwiększyć eksport europejskich produktów i umocnić relacje gospodarcze z Ameryką Południową. Wskazują również, że nowoczesne umowy handlowe zawierają już mechanizmy ochrony klimatu i praw pracowniczych.
Nadchodzące głosowania w instytucjach europejskich będą więc testem dla unijnej polityki handlowej – czy priorytetem pozostaną interesy ekonomiczne, czy też względy ekologiczne i społeczne. Akcja w dzielnicy europejskiej przypomina, że społeczny sprzeciw wobec tej umowy pozostaje silny i może jeszcze odegrać znaczącą rolę w procesie decyzyjnym.