Policja na Mauritiusie odnalazła samochód należący do 50-letniego obywatela Belgii, który zaginął w tajemniczych okolicznościach. Pojazd znaleziono po przeciwnej stronie wyspy, lecz po samym Ghislainie E. wciąż nie ma śladu. Lokalne służby coraz poważniej rozważają hipotezę, że mężczyzna celowo się ukrył – od kilku lat nie mógł bowiem opuścić Mauritiusu z powodu zakazu wyjazdu. Co więcej, ograniczenie to miało wynikać jedynie z posiadania przez niego jednego opakowania leku przeciwlękowego Xanax.
Luksusowy hotel i zniknięcie
Ghislain E. zatrzymał się w pięciogwiazdkowym Long Beach Hotel – kompleksie położonym przy plaży z białym piaskiem, z czterema basenami, dwoma barami i pięcioma restauracjami. Belg przyjechał na wyspę 18 października, planując tygodniowy pobyt, jednak w dniu planowanego wyjazdu poinformował obsługę, że chce zostać dłużej.
Ostatni raz widziano go 25 października, kiedy wyruszył na całodniową wycieczkę wynajętym samochodem. Gdy przez kilka dni nie wrócił, a jego łóżko pozostało nietknięte, hotel zawiadomił policję. W pokoju znaleziono jego rzeczy osobiste, co tylko zwiększyło niepokój. Początkowo sprawę traktowano jako zaginięcie, zwłaszcza że na pobliskiej plaży odnaleziono ludzką nogę. Policja jednak szybko ustaliła, że nie należy ona do zaginionego Belga.
Odnaleziony samochód i nowe tropy
Świadkowie widzieli samochód Ghislaina E. w okolicach Le Morne, na południowo-zachodnim krańcu wyspy. W niedzielę pojazd odnaleziono w miejscowości Maconde, około 60 kilometrów od hotelu. Nadal jednak brak jakichkolwiek śladów właściciela.
Mężczyzna pochodził z Mettet w prowincji Namur. W 2020 roku wyjechał na Mauritius z żoną i trójką dzieci, tłumacząc to „drobnymi problemami”. W Belgii przed wyjazdem przedstawiał się jako ekspert od bitcoina i oferował inwestycje o rzekomo wysokich stopach zwrotu. Po pewnym czasie 27 inwestorów złożyło przeciwko niemu zawiadomienie o oszustwo, twierdząc, że stracili łącznie 4 miliony euro. Belgijski sąd nakazał wówczas zamrożenie jego kont bankowych.
Kryptowaluty, oskarżenia i zakaz wyjazdu
Ghislain E. utrzymywał, że na Mauritiusie próbował rozwiązać swoje problemy finansowe, a wyspa była – jego zdaniem – bardziej otwarta na obrót kryptowalutami. Twierdził jednak, że sam padł ofiarą oszustwa ze strony lokalnego mieszkańca, z którym zawarł niekorzystną umowę inwestycyjną. Obaj mężczyźni złożyli przeciwko sobie wzajemne skargi, co doprowadziło do przeszukania jego mieszkania przez maurytyjską policję.
Podczas interwencji funkcjonariusze znaleźli opakowanie leku Xanax należące do żony Belga. Na Mauritiusie lek ten jest surowo zakazany, choć w praktyce jego posiadanie zazwyczaj karane jest grzywną. Mimo to policja zatrzymała Ghislaina E., a sąd zdecydował o konfiskacie jego paszportu, uniemożliwiając mu opuszczenie kraju.
Więzień w „złotej klatce”
Po kilku dniach został zwolniony, lecz obowiązywał go zakaz wyjazdu oraz obowiązek zgłaszania się dwa razy w tygodniu na posterunku policji. W międzyczasie sąd w Namur skazał go zaocznie na trzy lata więzienia za oszustwo. Belg odwołał się od tego wyroku, twierdząc, że chciał stanąć przed sądem w ojczyźnie, lecz nie mógł opuścić Mauritiusu. „Jestem uwięziony w złotej klatce” – mówił w rozmowie z belgijskimi mediami.
Według lokalnej prasy mężczyzna do dziś nie uzyskał zgody na wyjazd z wyspy. Władze maurytyjskie podejrzewają, że jego „zaginięcie” może być próbą ucieczki od nadzoru policyjnego.
Kontrowersje i wątek finansowy
Maurytyjskie media określają całą sytuację jako absurdalną – niemożność opuszczenia kraju z powodu jednego opakowania leku budzi poważne wątpliwości. Według dziennikarzy prawdziwą przyczyną mogą być milionowe zobowiązania wynikające z niejasnych transakcji kryptowalutowych.
Na tym jednak problemy Belga się nie kończą. Luksusowy hotel, w którym przebywał przed zaginięciem, złożył przeciwko niemu skargę o niezapłacony rachunek na kwotę blisko 2 000 euro. To jeszcze bardziej komplikuje jego sytuację prawną – jeśli faktycznie żyje i ukrywa się na wyspie, może stanąć wobec kolejnych zarzutów, zarówno cywilnych, jak i karnych.