Dr Gilbert Bejjani, przewodniczący Związku Lekarzy (Absym Bruxelles), ostro skrytykował planowane ograniczenia w przepisywaniu tomografii komputerowej odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Choć popiera on ideę zmniejszenia liczby niepotrzebnych badań, określa sposób wprowadzania zmian jako brutalny, słabo skonsultowany i naukowo wątpliwy. Według niego nowe przepisy mogą osłabić pierwszą linię opieki medycznej i utrudnić pacjentom dostęp do leczenia.
Od 2026 roku lekarze rodzinni nie będą mogli wystawiać skierowań na refundowane badania CT odcinka lędźwiowego. Decyzja ta wywołała silny sprzeciw w środowisku medycznym, zwłaszcza wśród lekarzy pierwszego kontaktu i ich organizacji zawodowych.
Geneza kontrowersyjnej decyzji
Punktem wyjścia była dyskusja budżetowa dotycząca konieczności uzyskania 150 milionów euro oszczędności w wydatkach na opiekę medyczną. W pierwotnej wersji planu przewidywano liniowe obniżenie stawek za badania radiologiczne, podobnie jak w innych specjalizacjach. Jednak intensywny lobbing Belgijskiego Towarzystwa Radiologicznego (SBR) doprowadził do rezygnacji z tej redukcji i zastąpienia jej ograniczeniem w przepisywaniu tomografii lędźwiowej.
„To poważny błąd metodologiczny” – podkreśla dr Bejjani. Jego zdaniem pominięcie organizacji związkowych w procesie konsultacji osłabia system dialogu społecznego i prowadzi do modelu, w którym poszczególne grupy zawodowe negocjują bezpośrednio z ministrem. „Jeśli to ma być nowy model zarządzania, to po co w ogóle mówić o reprezentacji związkowej?” – pyta retorycznie.
Spór o metodę, nie o cel
Szef Absym Bruxelles przyznaje, że radiolodzy mają prawo bronić swojej profesji, jednak ostrzega przed konsekwencjami takiego precedensu. „Jeśli każda specjalność będzie walczyć o swoje interesy indywidualnie, związki zawodowe przestaną być w stanie chronić wspólne dobro całego sektora” – ocenia.
Bejjani zgadza się z potrzebą ograniczenia liczby badań, ale nie wyklucza, że powinno to iść w parze z rewizją stawek. Radiolodzy twierdzą, że obniżki taryfowe nie wpływają na liczbę zlecanych badań, co jest prawdą. Jednak, jak zauważa lekarz, liniowe korekty mają na celu wyrównanie przekroczeń budżetowych, a nie karanie konkretnych grup zawodowych.
Średni koszt tomografii komputerowej w Belgii szacuje się na 170 euro, a całkowity roczny budżet badań CT sięga 470 milionów euro – więcej niż łączne honoraria za wszystkie znieczulenia w kraju. Problem dotyczy więc nie tylko liczby wykonywanych badań, ale również wysokości refundacji.
Nieprzewidziane skutki uboczne
Według badania EU-JUST-CT, aż 55 procent skierowań na tomografię lędźwiową pochodzi od lekarzy rodzinnych, ale pozostałe 45 procent – od innych specjalistów. „To oznacza, że prawie dwadzieścia różnych dyscyplin medycznych, często korzystających z tego badania w sposób uzasadniony, zostaje dziś zbiorowo ukaranych za błędy części lekarzy” – zauważa Bejjani.
Jego zdaniem skutki nowych przepisów będą odczuwalne na kilku poziomach. Po pierwsze – wydłuży się czas oczekiwania na badania, ponieważ neurolodzy, ortopedzi czy specjaliści rehabilitacji nie mają możliwości przejęcia tak dużej liczby pacjentów. Po drugie – pacjenci kierowani do specjalistów spoza systemu konwencjonowanego zapłacą więcej z własnej kieszeni. Po trzecie – zwiększy się ryzyko „nadleczenia”: pacjent trafi do chirurga tam, gdzie wystarczyłaby terapia zachowawcza.
Nierównowaga strukturalna systemu
Regulacja nie rozwiązuje również problemu dysproporcji między liczbą tomografów a urządzeniami MRI. W Belgii na jedno urządzenie do rezonansu przypada średnio ponad dwa tomografy, podczas gdy europejska średnia wynosi 1,5. W przeszłości proponowano przesunięcie części środków z CT na MRI, jednak sprzeciwiło się temu SBR, blokując zarówno instalację nowych urządzeń, jak i zmianę zasad finansowania.
„Paradoks jest oczywisty – wczoraj odrzucano rozsądne rozwiązania wspierające racjonalną diagnostykę, a dziś broni się środka, który rzekomo ma ją promować” – komentuje Bejjani.
Wątpliwe porównania międzynarodowe
Podobne ograniczenia obowiązują w Danii, lecz tam większość radiologów i specjalistów pracuje na etatach, a decyzje o badaniach mają charakter organizacyjny, nie finansowy. „Tam refleksja dotyczy optymalnego wykorzystania zasobów, a nie zastąpienia redukcji budżetowej zakazem” – tłumaczy przewodniczący Absym Bruxelles.
Naruszenie wolności terapeutycznej
Zdaniem Bejjaniego nowy przepis ogranicza wolność terapeutyczną lekarzy i został wprowadzony bez solidnych podstaw naukowych. „Nie można zakazywać badania bez jasnych kryteriów jego stosowania ani refundacji. To właśnie one powinny stanowić podstawę kontroli” – argumentuje.
Związek lekarzy od dawna apeluje o wdrożenie Systemu Wsparcia Przepisywania dla Radiologii (PSSR), który umożliwiłby racjonalne kierowanie pacjentów na badania obrazowe. Jednak jego wdrożenie od lat jest opóźniane. „Zamiast wprowadzić narzędzie oparte na wiedzy, wybrano najprostszą drogę – całkowity zakaz. Jeśli PSSR ma się do tego sprowadzać, traci sens” – podkreśla Bejjani.
Konkluzja
„Nie kwestionuję celu – należy ograniczyć liczbę badań i zwiększyć ich zasadność – ale metoda jest brutalna i wdrożona w pośpiechu, bez głębszej refleksji. To rozwiązanie upokarzające dla lekarzy pierwszej linii” – podsumowuje dr Gilbert Bejjani. „Intencja jest dobra. Sposób jej realizacji – już nie”.
Planowane ograniczenia ukazują szerszy problem belgijskiego systemu ochrony zdrowia, w którym konieczność oszczędności budżetowych coraz częściej koliduje z zasadami konsultacji społecznych i autonomią medyczną. Dla pacjentów, w tym dla polskiej społeczności w Belgii, może to oznaczać dłuższe kolejki do diagnostyki i wyższe koszty leczenia poza systemem konwencjonowanym.