W ubiegłym tygodniu kobieta jadąca rowerem przez Las Soignes była świadkiem gwałtownego upadku osoby poruszającej się na elektrycznej jednokołowej hulajnodze (monowheel). Poszkodowany leżał nieruchomo na ziemi, z zakrwawioną twarzą. Drugi przechodzień zadzwonił pod numer alarmowy 112 – informuje dziennik DH.
„Włączyliśmy głośnik i przejęłam rozmowę, ponieważ byłam bezpośrednim świadkiem zdarzenia” – relacjonuje Marie, świadek sytuacji. „Wolałam mówić w moim ojczystym języku, na wypadek gdybym musiała wykonać masaż serca lub inne czynności ratunkowe” – wyjaśnia.
Marie zapytała więc po niderlandzku, czy może rozmawiać po francusku. Operatorka odpowiedziała: „We zijn een Vlaamse overheid” („Jesteśmy flamandzką instytucją”). Poszkodowany ostatecznie odzyskał przytomność i opuścił miejsce zdarzenia.
Sprawa trafia na forum Rady Gminy
Podczas posiedzenia rady gminy Watermael-Boitsfort radny Laurent Van Steensel (Défi) potępił tę sytuację. Jak przypomniał, „numer 112 to europejski numer alarmowy, bezpłatny na całym terytorium Unii Europejskiej. Nigdzie nie jest określone, że obywatel musi mówić w języku regionu, w którym się znajduje, aby uzyskać pomoc”.
W odpowiedzi burmistrz David Leisterh (MR) przyznał, że „popełniono poważny błąd”. „To rzeczywiście skandaliczna sytuacja. (…) Popełniono poważny błąd. Nie chcę jednak uogólniać tej sprawy na wszystkie służby” – powiedział.
Wyjaśnienia ze strony władz federalnych
Rzecznik Dyrekcji Generalnej Ochrony Ludności przy Federalnym Ministerstwie Spraw Wewnętrznych (SPF Intérieur), Damien Dermaux, wyjaśnił, jak wygląda procedura: „Flamandzka centrala alarmowa 112 ma niderlandzki jako język administracyjny. Dlatego standardową praktyką jest przywitanie dzwoniącego po niderlandzku. Proceduralnie operator zawsze stara się nie tracić czasu – albo pyta, czy możliwe jest kontynuowanie rozmowy w języku regionu, albo przekazuje połączenie koledze mówiącemu językiem rozmówcy”.
Kontekst językowy i organizacyjny
Sytuacja ta ukazuje złożoność działania służb ratunkowych w wielojęzycznej Belgii. Centra alarmowe 112 funkcjonują w oparciu o podział regionalny – we Flandrii pracują operatorzy niderlandzkojęzyczni, w Walonii francuskojęzyczni, a w Brukseli dostępna jest obsługa w obu językach. Las Soignes, choć jest miejscem rekreacji mieszkańców aglomeracji brukselskiej, administracyjnie leży na terytorium flamandzkim.
Przypadek ten unaocznia napięcie między formalnymi procedurami językowymi a podstawowym celem, jakim jest natychmiastowa i skuteczna pomoc w sytuacjach zagrożenia życia. W kontekście regionów o dużej różnorodności językowej, takich jak okolice Brukseli, kwestia komunikacji w służbach ratunkowych staje się szczególnie istotna.
Eksperci od zarządzania kryzysowego przypominają, że w sytuacjach alarmowych kluczowa jest jasna komunikacja. Stres, w jakim znajduje się osoba wzywająca pomoc, może dodatkowo utrudniać przekazanie precyzyjnych informacji w języku obcym, co zwiększa ryzyko błędów lub opóźnień w akcji ratunkowej.
Możliwe działania naprawcze
Władze Watermael-Boitsfort zapowiedziały monitorowanie sytuacji i działania zapobiegawcze, aby uniknąć podobnych incydentów w przyszłości. Sprawa może również stać się impulsem do szerszej debaty o funkcjonowaniu wielojęzycznych służb ratunkowych w Belgii i zapewnieniu obywatelom możliwości uzyskania pomocy w języku, którym potrafią się skutecznie porozumieć – zwłaszcza w momentach, gdy liczy się każda sekunda.