Rada Stanu to instytucja, która regularnie pojawia się w nagłówkach mediów, choć niewielu mieszkańców Belgii w pełni rozumie jej rolę i znaczenie. To najwyższa instancja sądownictwa administracyjnego, odpowiedzialna za opiniowanie projektów ustaw i dekretów oraz rozpatrywanie odwołań od decyzji administracyjnych. Zajmuje się więc sprawami dotyczącymi każdego obywatela – od pozwoleń budowlanych, przez nominacje służbowe, po przetargi publiczne. W sobotę 26 października, z okazji Europejskiego Dnia Sprawiedliwości, cztery najważniejsze sądy w kraju – Trybunał Kasacyjny, Trybunał Konstytucyjny, Trybunał Obrachunkowy oraz właśnie Rada Stanu – otworzą swoje drzwi dla publiczności. To dobra okazja, by przyjrzeć się z bliska funkcjonowaniu tej kluczowej instytucji i wyzwaniom, z jakimi się boryka.
Przewodnicząca Rady Stanu, Pascale Vandernacht, nie ukrywa, że sytuacja jest bardzo poważna. Podobnie jak cały belgijski wymiar sprawiedliwości, Rada Stanu działa pod ogromną presją. Przyczyna jest oczywista – liczba spraw nie maleje, lecz nieustannie rośnie. Obecnie instytucja zmaga się z ponad 5 000 nierozpatrzonych spraw. Tymczasem środki ludzkie i materialne nie nadążają za potrzebami. Od lat budżet sądownictwa pozostaje „biednym krewnym” finansów państwa, co bezpośrednio przekłada się na jakość funkcjonowania całego systemu.
Niedofinansowanie uderza w obywateli
Vandernacht podkreśla, że apele o zwiększenie finansowania nie są przejawem ambicji czy wygody instytucji, lecz troską o obywateli – to oni są pierwszymi ofiarami tej sytuacji. Chroniczny brak środków prowadzi do narastania zaległości we wszystkich instancjach. Od sędziów i urzędników wymaga się coraz więcej, podczas gdy dysponują coraz mniejszymi zasobami. Co gorsza, skutkiem jest także erozja państwa prawa – władze publiczne coraz częściej nie respektują orzeczeń sądowych.
To właśnie to zjawisko szczególnie niepokoi środowisko prawnicze. Coraz więcej sędziów publicznie ostrzega, że politycy ignorują prawomocne wyroki. Belgia była już wielokrotnie skazana za nieprawidłowe traktowanie osób ubiegających się o azyl, lecz orzeczenia te pozostają w dużej mierze niewykonane. Rodzi się więc pytanie o fundamentalne znaczenie: czy autorytet wymiaru sprawiedliwości jest dziś podważany przez władzę wykonawczą?
Mechanizmy egzekucji wyroków a rzeczywistość
Eric Thibaut, zastępca audytora generalnego w Radzie Stanu, próbuje nieco tonować nastroje, wskazując, że problem nie jest całkowicie powszechny. Przypomina, że w przypadku niewykonania wyroku Rada może nałożyć tzw. astreinte – okresową grzywnę mającą wymusić wykonanie orzeczenia. Jednak w swojej trzydziestoletniej karierze Thibaut zastosował to narzędzie tylko raz. To wymowny sygnał pokazujący, jak rzadko mechanizm ten działa w praktyce.
Największe trudności pojawiają się w sprawach dotyczących migracji. Pomimo licznych wyroków nakazujących państwu belgijskiemu poprawę warunków dla osób ubiegających się o azyl, władze nie zapłaciły nałożonych grzywien. Jak tłumaczy Thibaut, wynika to z tzw. immunitetu wykonawczego – państwowego majątku nie można traktować jak własności prywatnej, a procedury egzekucyjne wobec państwa są znacznie bardziej skomplikowane.
Zastępca audytora generalnego przypomina jednak podstawową zasadę państwa prawa: władze publiczne, podobnie jak obywatele, podlegają normom prawnym i muszą wykonywać orzeczenia sądów. Tymczasem w przypadku spraw migracyjnych minister ds. Azylu i Migracji, Anneleen Van Bossuyt (N-VA), otwarcie zapowiada, że rząd nie zamierza przestrzegać niekorzystnych dla niego wyroków Rady Stanu, uzasadniając to brakiem możliwości ich realizacji.
Niepokojący sygnał dla państwa prawa
„To trudne do zaakceptowania, wręcz nie do przyjęcia” – ocenia stanowczo Eric Thibaut. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której przedstawiciele władzy wykonawczej publicznie zapowiadają, że nie będą wykonywać orzeczeń sądów. To poważne zagrożenie dla fundamentów państwa prawa i zasady trójpodziału władzy.
Pascale Vandernacht przypomina, że funkcjonowanie państwa prawa wymaga wzajemnego poszanowania kompetencji poszczególnych władz. Tymczasem wymiar sprawiedliwości nie tylko nie otrzymuje odpowiedniego finansowania, lecz jego decyzje są coraz częściej podważane przez polityków. „Można zrozumieć, że politycy podejmują określone decyzje. Ale gdy sędzia stwierdza, że są one sprzeczne z Europejską Konwencją Praw Człowieka lub z normami europejskimi, władza wykonawcza powinna się podporządkować” – zaznacza Vandernacht.
To kwestia fundamentalna, dotycząca nie tylko relacji między władzami, ale też ochrony praw mieszkańców Belgii. Kryzys w Radzie Stanu jest odzwierciedleniem szerszych problemów belgijskiego wymiaru sprawiedliwości – chronicznie niedofinansowanego, przeciążonego i coraz częściej kwestionowanego przez polityków. Dla polskich rezydentów w Belgii oznacza to nie tylko dłuższe oczekiwanie na rozpatrzenie spraw administracyjnych, lecz także rosnącą niepewność co do skutecznego wykonania nawet korzystnych wyroków.