Trzy stewardessy zwolnione przez Brussels Airlines za odmowę wykonania lotu zapowiedziały, że będą dochodzić swoich praw w sądzie. Sprawa wywołała silne emocje wśród personelu i związków zawodowych, które ostrzegają przed niebezpiecznym precedensem mogącym podważyć kulturę bezpieczeństwa w lotnictwie.
Konflikt rozpoczął się w ubiegłym tygodniu, gdy doświadczone stewardessy odmówiły wejścia na pokład samolotu, twierdząc, że w maszynie wykryto pluskwy. Brussels Airlines utrzymuje, że po incydencie przeprowadzono standardową kontrolę, która potwierdziła możliwość bezpiecznego odbycia lotu. Pracownice powołały się jednak na zasadę „not fit to fly” (brak gotowości do lotu) i odmówiły pracy. W rezultacie doszło do opóźnienia, a kilka dni później kobiety otrzymały wypowiedzenia.
Droga sądowa i zarzuty o bezprawne zwolnienie
Zwolnione stewardessy nie zamierzają rezygnować i planują zaskarżyć decyzję pracodawcy. Uważają, że zwolnienie było bezpodstawne, i liczą, że postępowanie sądowe doprowadzi do jego cofnięcia. Sprawa ma jednak szerszy wymiar – może wpłynąć na sposób, w jaki Brussels Airlines traktuje zgłoszenia dotyczące bezpieczeństwa lotów.
„To może stać się niebezpiecznym precedensem” – ostrzega Jeroen Van Ranst z chrześcijańskiego związku zawodowego ACV Puls. „Jeśli za powołanie się na zasadę ‘not fit to fly’ grozi zwolnienie, pracownicy mogą przestać ją stosować”. Zasada ta pozwala członkom załogi zgłosić tuż przed lotem, że nie czują się fizycznie lub psychicznie zdolni do wykonywania obowiązków, które wiążą się z odpowiedzialnością za setki pasażerów.
Narastające napięcia w Brussels Airlines
Decyzja o zwolnieniu stewardess spotkała się z ostrą reakcją personelu pokładowego. W środę odbyły się zebrania pracownicze, podczas których kobiety przedstawiły swoją wersję wydarzeń. Kolejne spotkania zaplanowano na czwartek, co świadczy o rosnącym napięciu wśród załóg.
Związki zawodowe prowadzą obecnie konsultacje dotyczące ewentualnych działań protestacyjnych. Dla Brussels Airlines moment jest wyjątkowo trudny – w najbliższy weekend rozpoczynają się jesienne ferie szkolne, tradycyjnie jeden z najbardziej intensywnych okresów dla branży lotniczej.
Groźba protestów, ale bez paraliżu lotów
Mimo rosnących emocji związki zawodowe podkreślają, że nie zamierzają blokować działalności linii. „Chcemy, by pracownicy mogli zabrać głos, ale naszym celem nie jest zatrzymanie samolotów na ziemi” – wyjaśnia Van Ranst. Związki dążą do znalezienia równowagi między obroną praw pracowniczych a ograniczeniem skutków dla pasażerów.
Sprawa stawia przed kierownictwem Brussels Airlines poważne pytania dotyczące zarządzania bezpieczeństwem i relacji z personelem. Z jednej strony linia musi dbać o punktualność i efektywność operacyjną, z drugiej – o zaufanie załóg do procedur bezpieczeństwa, które stanowią fundament działania lotnictwa cywilnego.
Eksperci przypominają, że zasada „not fit to fly” jest kluczowym elementem kultury bezpieczeństwa. Jej skuteczność opiera się na zaufaniu, że pracownicy mogą bez obaw zgłaszać wszelkie wątpliwości dotyczące stanu samolotu lub własnej gotowości. Każde działanie mogące zniechęcić załogę do takich zgłoszeń potencjalnie zagraża bezpieczeństwu lotów.
Rozwój sprawy będzie uważnie obserwowany nie tylko przez personel Brussels Airlines, ale i całą belgijską branżę lotniczą, ponieważ jej wynik może wpłynąć na przyszłe standardy ochrony praw pracowników oraz stosowanie procedur bezpieczeństwa w liniach lotniczych.