Flamandzkie uniwersytety osiągnęły symboliczny punkt zwrotny w procesie internacjonalizacji. Po raz pierwszy liczba doktorantów zagranicznych przewyższyła liczbę osób z Belgii prowadzących badania doktoranckie na pięciu uczelniach regionu. To efekt rosnącej konkurencji o najlepsze talenty naukowe oraz trudności w rekrutacji lokalnych kandydatów, zwłaszcza w dziedzinach technicznych i inżynieryjnych.
Trend ten wpisuje się w szersze zmiany zachodzące w europejskim szkolnictwie wyższym, gdzie mobilność badaczy i współpraca międzynarodowa stały się normą. Jednocześnie stawia on nowe pytania dotyczące bezpieczeństwa, finansowania i przyszłości flamandzkiego systemu kształcenia doktoranckiego.
Dynamiczny wzrost w ciągu siedmiu lat
Liczba zagranicznych doktorantów na flamandzkich uczelniach wzrosła znacząco w ostatnich latach. W 2018 roku było ich 4 725, a według najnowszych danych spośród 13 112 aktywnych doktorantów aż 6 653 to osoby spoza Belgii. Oznacza to wzrost o 40 proc. w ciągu siedmiu lat.
„Ten wzrost jest naprawdę imponujący” – komentuje Ignace Lemahieu, dyrektor ds. badań naukowych na Uniwersytecie w Gandawie (UGent). Dane pochodzą z oficjalnych statystyk rządu Flandrii i potwierdzają jednolity trend we wszystkich pięciu uniwersytetach regionu.
Liderem tego procesu jest uczelnia Katholieke Universiteit Leuven (KU Leuven), która już od kilku lat ma więcej zagranicznych niż belgijskich doktorantów. „Aby przyciągnąć najlepsze talenty, postawiliśmy na podejście międzynarodowe” – wyjaśnia Isabelle Huys, prorektor ds. polityki badawczej na KU Leuven. „Badacze z zagranicy są niezbędni, by podnosić poziom naszej doskonałości naukowej. Wnoszą komplementarną wiedzę i szerszą perspektywę.”
Podobne tendencje widać także na pozostałych uczelniach. „Ten trend staje się coraz silniejszy we Flandrii” – potwierdza Hannelore De Grande, kierowniczka działu w prorektoracie ds. badań naukowych na Vrije Universiteit Brussel (VUB).
Walka o najlepsze talenty naukowe
Za tym zjawiskiem stoi kilka czynników. Flamandzkie uniwersytety w ostatnich latach pozyskały znaczne środki z projektów europejskich, co pozwoliło utworzyć wiele nowych miejsc badawczych. Jednocześnie coraz więcej studentów z zagranicy kontynuuje naukę po studiach magisterskich, decydując się na doktorat.
„Na żądanie Unii Europejskiej oferty pracy muszą być publikowane w sposób otwarty i przejrzysty, tak aby każdy mógł ubiegać się o doktorat” – dodaje De Grande. Taka polityka otwartości przyciąga kandydatów z całego świata.
Zjawisko to wpisuje się w globalną rywalizację o kapitał intelektualny. W kierunkach inżynieryjnych i ścisłych uczelnie coraz częściej mają problem z pozyskaniem belgijskich kandydatów. „Coraz trudniej przyciągnąć lokalnych studentów do pracy badawczej” – przyznaje De Grande. „Zagraniczni kandydaci są dziś niezbędni, by zapełnić miejsca doktoranckie.”
Podobne spostrzeżenia ma Lemahieu z UGent. „W dziedzinach STEM, takich jak inżynieria, po prostu brakuje belgijskich kandydatów. Nie ma alternatywy” – stwierdza. Jego zdaniem winny jest zbyt mały napływ studentów na kierunki techniczne oraz silny rynek pracy, który oferuje belgijskim absolwentom atrakcyjne alternatywy poza akademią.
Różnice między dyscyplinami
Proces internacjonalizacji nie przebiega równomiernie we wszystkich obszarach. „Są ogromne różnice między dyscyplinami” – mówi De Grande. „Na przykład 68 proc. doktorantów medycznych na VUB to wciąż osoby z Belgii.”
To pokazuje, że w dziedzinach ściśle związanych z krajowym systemem zdrowia i praktyką kliniczną lokalni badacze pozostają większością. W naukach technicznych i ścisłych proporcje są jednak odwrotne – dominują kandydaci z zagranicy.
Atrakcyjne warunki dla zagranicznych badaczy
Flamandzkie uczelnie oferują atrakcyjne warunki finansowe i organizacyjne. „Możemy zaproponować bardzo dobre stypendia” – podkreśla De Grande. „W wielu krajach doktoranci otrzymują znacznie niższe wynagrodzenia.”
Czas trwania studiów doktoranckich również wpływa na decyzje kandydatów. „W Niemczech i Francji doktoraty trwają zwykle trzy lata, a my uważamy, że czteroletni model lepiej przygotowuje do samodzielnych badań” – wyjaśnia De Grande. Dłuższy cykl studiów to dodatkowy atut w międzynarodowej rywalizacji o doktorantów.
Znacząca grupa na własnych stypendiach
Wielu doktorantów finansuje się samodzielnie – w całości lub częściowo. Na Uniwersytecie w Gandawie dotyczy to około jednej trzeciej doktorantów. „Wielu badaczy przyjeżdża do nas z własnym programem stypendialnym” – mówi Lemahieu. „Często są to stypendia przyznawane przez rządy lub instytucje w krajach takich jak Pakistan, Wietnam czy Ekwador.”
De Grande potwierdza, że takich przypadków przybywa. „Czasem finansowanie pochodzi z firm lub ministerstw. To dla uczelni mniej kosztowne, ale wymaga zaangażowania promotorów i wsparcia administracyjnego.”
Kontrowersje wokół chińskich badaczy
Najwięcej emocji budzą doktoraty finansowane przez rząd Chin w ramach programu stypendialnego CSC. „Ta chińska obecność budzi pytania, z którymi mierzymy się na UGent” – przyznaje dr asystent Dries Bostyn. „W radzie uczelni kilkukrotnie dyskutowano o potencjalnych zagrożeniach, np. w kontekście szpiegostwa naukowego. Za każdym razem apelowano o rozwiązania na poziomie federalnym.”
To przykład szerszego dylematu, przed którym stoją europejskie uczelnie: jak pogodzić otwartość nauki i międzynarodową współpracę z troską o bezpieczeństwo i ochronę wiedzy. Problem ten wymaga koordynacji działań na poziomie krajowym lub unijnym.
Rosnąca internacjonalizacja środowiska akademickiego we Flandrii przynosi bez wątpienia korzyści – większą wymianę wiedzy i podnoszenie jakości badań – ale też wyzwania organizacyjne, finansowe i etyczne. Kluczowe pytanie dla flamandzkiego systemu nauki brzmi: jak utrzymać równowagę między otwartością na świat a rozwojem własnych kadr naukowych.