Mężczyzna odpowiedzialny za potrójne zabójstwo w Roeselare nie był objęty żadnymi warunkami ani nadzorem po wcześniejszym skazaniu za przemoc domową. Sprawa wywołała gwałtowną debatę polityczną i społeczną. We wtorek flamandzka minister sprawiedliwości Zuhal Demir (N-VA) odpowiadała w komisji Parlamentu Flamandzkiego na pytania dotyczące tego, jak mogło dojść do tragedii.
47-letni mężczyzna pochodzenia afgańskiego zabił w niedzielę swoją 43-letnią byłą żonę, a następnie 45-letniego znajomego rodziny i 67-letniego byłego sąsiada. Zaledwie tydzień wcześniej został skazany za pobicie i zranienie małżonki – na rok więzienia, z czego połowę w zawieszeniu. Ponieważ w Belgii kary pozbawienia wolności do sześciu miesięcy nie są wykonywane, sprawca pozostał na wolności.
Problemy z nadzorem przez barierę językową
Podczas śledztwa w sprawie przemocy domowej obowiązywał zakaz kontaktu, a sprawca miał przydzielonego asystenta sądowego. Wówczas okazało się, że nie mówi po niderlandzku. Przy wydawaniu wyroku nie nałożono dodatkowych warunków, bo sędzia uznał, że ze względu na barierę językową nadzór i wsparcie nie mogłyby być skutecznie prowadzone.
Burmistrz Roeselare Kris Declercq oraz posłanka Katrien Schryvers (CD&V) podkreślają, że nieznajomość języka nie może być argumentem zwalniającym z obowiązku stosowania warunków ani usprawiedliwieniem ich nieprzestrzegania. Decyzja sądu nabiera szczególnego znaczenia w kontekście tragicznych wydarzeń, które nastąpiły później.
Minister Demir wyraziła ubolewanie, ale zaznaczyła, że asystent sądowy zrobił wszystko, by zapewnić wsparcie – korzystano z tłumacza i skierowano sprawcę do psychologa posługującego się jego językiem. Ostateczną decyzję o nienakładaniu warunków podjął jednak sędzia.
Kontrowersje wokół zakazu kontaktu i współpracy instytucji
Schryvers skrytykowała brak zakazu kontaktu, ale minister wyjaśniła, że pierwotny zakaz nigdy nie został uchylony. Służby wspierające ofiary utrzymywały kontakt z byłą żoną i informowały ją o decyzjach sądu. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy system ochrony faktycznie działał skutecznie.
Podczas przesłuchania ujawniono też, że sprawa nie trafiła do Veilig Huis – instytucji zajmującej się kompleksowym wsparciem ofiar przemocy domowej. Minister Demir potwierdziła, że nawet gdy zgłoszenie jest składane, np. przez policję, nie wszystkie ofiary otrzymują pomoc, ponieważ instytucja ma ograniczone zasoby. Schryvers wskazała to jako kolejny poważny problem systemowy.
Systemowe wyzwania w ochronie ofiar
Tragedia ujawnia szereg słabości w belgijskim systemie ochrony ofiar przemocy domowej. Po pierwsze – bariery językowe uniemożliwiają skuteczny nadzór nad sprawcami. Po drugie – zasada niewykonywania kar do sześciu miesięcy, wprowadzona w celu ograniczenia przeludnienia więzień i negatywnych skutków krótkiej izolacji, w praktyce powoduje, że poważni sprawcy pozostają na wolności. Po trzecie – brak odpowiedniej koordynacji między instytucjami, czego dowodem jest fakt, że sprawa nie trafiła do Veilig Huis.
Szerszy kontekst przemocy domowej
Sprawa z Roeselare pokazuje, że system wsparcia dla ofiar przemocy jest przeciążony i niedofinansowany. Ograniczone możliwości instytucji takich jak Veilig Huis oznaczają, że nawet zgłoszone przypadki nie zawsze otrzymują należytą pomoc. Problemem pozostaje też praca ze sprawcami z innych kręgów kulturowych, gdzie bariera językowa i różnice w rozumieniu relacji rodzinnych dodatkowo komplikują proces resocjalizacji.
Potrzeba reform
Debata parlamentarna i reakcje opinii publicznej wskazują na konieczność systemowych zmian. Potrzebne są rozwiązania pozwalające na skuteczny nadzór nad sprawcami niezależnie od barier językowych – np. poprzez zwiększenie dostępności tłumaczy i specjalistów wielojęzycznych w wymiarze sprawiedliwości. Równie ważne jest zwiększenie zasobów dla Veilig Huis oraz poprawa przepływu informacji między służbami.
Tragedia w Roeselare stanowi bolesne przypomnienie, że niewystarczająca reakcja na pierwsze sygnały przemocy może prowadzić do katastrofalnych skutków. Reforma wymaga zarówno decyzji politycznych, jak i dodatkowych nakładów finansowych oraz lepszej współpracy instytucjonalnej.