Michaël Freilich, poseł flamandzkiej partii N-VA, wezwał do konfiskaty funduszy, które belgijskie koleje państwowe (SNCB) otrzymały w latach 1942–1944 od III Rzeszy za organizację transportów Żydów i Romów do obozów zagłady. Chodzi o kwotę 50,7 miliona franków belgijskich, co według Freilicha odpowiada dziś około 15 milionom euro.
Propozycja ta wywołała szeroką debatę społeczną, w której głos zabrali przedstawiciele środowisk żydowskich, historycy oraz politycy. Główny temat dyskusji dotyczy tego, jak Belgia powinna rozliczyć się z trudną przeszłością i jakie działania mogą przyczynić się do zachowania pamięci o ofiarach Holokaustu.
Historia, której nie można przemilczeć
Z ustaleń historyka Nico Woutersa, opracowanych na zlecenie Senatu Belgii, wynika, że SNCB odegrała kluczową rolę w deportacjach, organizując 28 konwojów przewożących blisko 26 000 Żydów i Romów z Malines do Auschwitz. Wynagrodzenie za te transporty, wypłacone przez III Rzeszę, do dziś pozostaje w księgach belgijskich kolei.
Pomimo tego, że Grupa Mędrców pod przewodnictwem prawniczki Françoise Tulkens przedstawiła rządowi szereg rekomendacji dotyczących edukacji, pamięci i uznania Holokaustu, temat finansowych reparacji i losu wspomnianych funduszy nie został w raporcie poruszony.
„Pieniądze pochodzące z przestępstwa” – argumentacja Freilicha
Zdaniem Michaëla Freilicha, pieniądze uzyskane przez SNCB powinny zostać uznane za „fundusze pochodzące z działalności przestępczej” i jako takie podlegać konfiskacie. — „Taki gest wysłałby silny sygnał do ocalałych oraz rodzin ofiar, pokazując, że wyciągamy wnioski z historii” — zaznaczył polityk.
Freilich zaproponował także, aby skonfiskowane środki zostały przeznaczone na wsparcie społeczności żydowskiej, ochronę przed współczesnymi zagrożeniami oraz finansowanie organizacji walczących z rasizmem i antysemityzmem. Środki miałyby być rozdysponowywane w transzach po 1,5 miliona euro rocznie. — „To niewielka suma w porównaniu z rocznym budżetem SNCB, który wynosi 3 miliardy euro” — podkreślił Freilich.
Głos środowisk żydowskich: potrzebny dialog, nie deklaracje
Propozycja Freilicha spotkała się z ostrożnym przyjęciem wśród przedstawicieli społeczności żydowskiej. Eli Ringer, przewodniczący Fundacji na rzecz Judaizmu, zaznaczył, że priorytetem jest dialog z rządem. — „Nie jest naszą rolą publicznie dyktować, co powinien zrobić rząd. Sprawiedliwość musi zostać wymierzona w sposób przemyślany, a prawda historyczna powinna zostać ujawniona w pełni” — powiedział Ringer.
Philippe Markiewicz, przewodniczący Konsystorza reprezentującego wyznanie mojżeszowe w Belgii, wyraził podobną opinię, sugerując, że ewentualne środki finansowe powinny trafić przede wszystkim do ostatnich ocalałych z deportacji i ich rodzin.
Podziały wśród ekspertów
Nie wszyscy eksperci związani z Grupą Mędrców byli zgodni co do treści raportu. Sydney Berneman, honorowy doradca w Sądzie Kasacyjnym, odmówił podpisania raportu, twierdząc, że „pomija on kwestie finansowych rekompensat”. Berneman argumentował, że fundusze otrzymane przez SNCB powinny zostać przeznaczone na wsparcie instytucji pamięci oraz indywidualne odszkodowania dla rodzin ofiar.
— „Państwo belgijskie w tamtym czasie nie było jedynie biernym uczestnikiem wydarzeń — wykazało się wręcz służalczością wobec okupanta. Nie można było nie wiedzieć, co czeka rodziny żydowskie przewożone w zaplombowanych wagonach” — dodał Berneman.
Przyszłość funduszy SNCB pozostaje niepewna
Nowa koalicja rządowa Arizona nie zajęła jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Jean-Luc Crucke, minister mobilności odpowiedzialny za SNCB, zapowiedział, że przyjrzy się tej kwestii w porozumieniu z organizacjami żydowskimi.
Tymczasem Yves Oschinsky, przewodniczący Komitetu Koordynacyjnego Organizacji Żydowskich w Belgii (CCOJB), podkreślił: — „To pieniądze o wyjątkowo brudnym pochodzeniu. Nie możemy udawać, że problem nie istnieje. Muszą one zostać przeznaczone na cel szlachetny, najlepiej pod opieką Fundacji na rzecz Judaizmu, by wspierać pamięć o Holokauście i udzielać wsparcia rodzinom ofiar”.
Debata dopiero się zaczyna
Sprawa funduszy SNCB, związanych z jednym z najciemniejszych rozdziałów historii Europy, dopiero zaczyna budzić emocje. Ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należała do rządu Barta De Wevera. Jak zauważył Eli Ringer, „ustalenie dokładnej wartości historycznej kwoty nie jest prostym zadaniem, co czyni sprawę jeszcze bardziej złożoną”.
W obliczu tych wyzwań kluczowe będzie znalezienie rozwiązania, które nie tylko upamiętni ofiary, ale także zapewni, że historia nie zostanie zapomniana.