Kwestie finansowe nie powinny stanowić przeszkody w procesie rzucania palenia, zwłaszcza gdy chodzi o zapobieganie poważnym powikłaniom zdrowotnym lub nawrotom chorób. W praktyce obowiązujące w Belgii zasady refundacji terapii antynikotynowych sprawiają jednak, że najbardziej wrażliwi pacjenci znajdują się w sytuacji określanej przez lekarzy jako podwójna kara. Z jednej strony brak środków finansowych utrudnia zerwanie z nałogiem, z drugiej – utrzymujące się palenie prowadzi do dalszego pogorszenia stanu zdrowia i w dłuższej perspektywie generuje wysokie koszty dla całego systemu opieki zdrowotnej.
Tytoń relatywnie tani, leczenie kosztowne
Dr Pierre Nys, lekarz rodzinny z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem i tabakolog praktykujący od piętnastu lat, regularnie spotyka się z pacjentami, którzy chcą rzucić palenie, ale nie są w stanie sfinansować leczenia. Jak podkreśla, tytoń do samodzielnego skręcania papierosów pozostaje stosunkowo tani, podczas gdy miesięczny koszt terapii substytutami nikotynowymi sięga około 50 euro. Dla osób w trudnej sytuacji materialnej – kobiet w ciąży, pacjentów z zaburzeniami psychicznymi, chorobami przewlekłymi lub problemami socjalnymi – jest to bariera często nie do pokonania. W takich warunkach sama motywacja nie wystarcza, a decyzja o rzuceniu palenia staje się finansowo nieosiągalna, mimo istnienia ograniczonych form wsparcia.
Paradoks polityki prewencyjnej
Zdaniem lekarza taka sytuacja podważa sens działań profilaktycznych. Od pacjentów już znajdujących się w trudnym położeniu wymaga się ogromnego wysiłku, nie zapewniając im jednocześnie realnych narzędzi do jego podjęcia. Paradoks polega na tym, że niepowodzenie w rzucaniu palenia prowadzi w średniej perspektywie do kosztownych konsekwencji medycznych, takich jak zaostrzenie chorób współistniejących, częstsze hospitalizacje czy trwałe obniżenie jakości życia. Według dr. Nysa wcześniejsze i skuteczniejsze wsparcie finansowe pozwoliłoby uniknąć wielu z tych sytuacji i w ostatecznym rozrachunku byłoby tańsze dla systemu ochrony zdrowia.
Administracyjne absurdy wokół leczenia farmakologicznego
Problemy nie ograniczają się do substytutów nikotynowych. Poważne niespójności widoczne są również w zasadach refundacji leków stosowanych w leczeniu uzależnienia od nikotyny. Przykładem jest bupropion, który podlega refundacji jako lek przeciwdepresyjny, natomiast jego zastosowanie w terapii antynikotynowej obwarowane jest licznymi warunkami. Aby pacjent mógł otrzymać refundowany bupropion w ramach rzucania palenia, musi spełnić rygorystyczne kryteria, w tym posiadać rozpoznaną przewlekłą obturacyjną chorobę płuc co najmniej drugiego stopnia, odbyć wizytę u pulmonologa oraz mieć wykonane badanie spirometryczne. W realiach podstawowej opieki zdrowotnej, przy długich terminach oczekiwania na specjalistów, takie wymagania często okazują się nierealne.
Lekarze między etyką a biurokracją
W codziennej praktyce część lekarzy zmuszona jest do obchodzenia przepisów, na przykład poprzez zmianę leczenia antydepresyjnego pacjenta na bupropion tylko po to, by umożliwić refundację. Zdaniem dr. Nysa jest to administracyjna ekwilibrystyka, która nie ma uzasadnienia z punktu widzenia zdrowia publicznego i naraża lekarzy na dylematy etyczne.
Postulat systemowej zmiany podejścia
Aby rozwiązać ten problem, specjalista postuluje włączenie leczenia nikotynizmu do standardowych ścieżek terapeutycznych dla pacjentów z chorobami przewlekłymi. Jego zdaniem uzależnienie od tytoniu nie powinno być traktowane jako problem poboczny. W przypadku pacjentów po zawale serca, z ciężkimi chorobami przewlekłymi czy zaburzeniami psychicznymi zaprzestanie palenia jest kluczowym elementem leczenia, a nie opcjonalnym dodatkiem. Dr Nys zwraca uwagę, że w opiece diabetologicznej czy nefrologicznej rzucenie palenia często ogranicza się do odnotowania deklaracji pacjenta, bez zapewnienia kompleksowego wsparcia terapeutycznego.
Oczekiwanie na reformę
Do czasu wprowadzenia reformy systemowej personel medyczny musi funkcjonować w ramach niespójnego modelu, który z jednej strony promuje profilaktykę, a z drugiej nie zapewnia pacjentom narzędzi do jej realizacji. Jak podsumowuje dr Nys, od osób najbardziej potrzebujących wymaga się ogromnej determinacji, nie oferując im wystarczającego wsparcia finansowego. Ta sprzeczność przekłada się na wysokie koszty – zarówno ludzkie, jak i ekonomiczne – które ostatecznie ponosi całe społeczeństwo.