Sąd karny w La Louvière rozpatruje sprawę kradzieży, której miała dopuścić się była opiekunka zatrudniona w domu opieki prowadzonym przez lokalny CPAS/OCMW. Kobieta, której danych nie ujawniono, została oskarżona o przywłaszczenie leków przeznaczonych dla pensjonariuszy placówki. Prokuratura domaga się wobec niej kary dwunastu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, natomiast obrona wnioskuje o łagodniejsze rozstrzygnięcie, wskazując na jej wieloletnią, nienaganną pracę w instytucji.
Prokuratura zwraca uwagę na bezbronność pensjonariuszy
Podczas rozprawy prokuratura zaznaczyła, że zarzucane czyny nie należą do najcięższych przestępstw przewidzianych w belgijskim kodeksie karnym, jednak ustawowe sankcje za kradzież mogą wynosić od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. W ocenie oskarżyciela kluczowe znaczenie ma jednak fakt, że potencjalnymi pokrzywdzonymi byli pensjonariusze domu opieki, w tym osoby z zaburzeniami poznawczymi, całkowicie zależne od personelu i szczególnie narażone na nadużycia. Prokuratura podkreśliła kontrast między ich bezbronnością a sytuacją oskarżonej, która nie znajduje się w porównywalnie trudnym położeniu.
Oskarżona twierdzi, że leki były wyrzucone
Kobieta nie zaprzecza, że wynosiła leki z placówki. Utrzymuje jednak, że były to medykamenty wyrzucone wcześniej do śmieci i przeznaczone do utylizacji. Ta wersja wydarzeń nie przekonała prokuratury. Zdaniem oskarżyciela, biorąc pod uwagę charakter czynu oraz zaufanie, jakim obdarzana jest osoba pracująca jako opiekunka osób starszych, konieczne jest wyraźne ukaranie sprawczyni. Prokuratura wniosła więc o karę dwunastu miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Oskarżona nie była dotąd karana i obecnie utrzymuje się z kilku niskopłatnych prac dorywczych.
Obrona apeluje o zastosowanie środka łagodzącego
Obrończyni oskarżonej, mecenas Decoster, zwróciła się do sądu o uwzględnienie okoliczności łagodzących. Według przedstawionej przez nią wersji wydarzeń, jej klientka zabierała leki wyłącznie po to, by pozbyć się ich poza terenem placówki, a nie w celu ich przywłaszczenia. Prawniczka podkreśliła również, że przez ponad dziesięć lat pracy w domu opieki kobieta nie była przedmiotem żadnych skarg ani postępowań dyscyplinarnych.
Zwolnienie po trudnym spotkaniu z pracodawcą
Jak relacjonowała obrona, do rozwiązania umowy doszło po spotkaniu, które mecenas Decoster określiła jako „koszmarne”. Według niej w trakcie rozmowy zabrakło empatii i uwzględnienia ludzkiego wymiaru sprawy, a wieloletnia pracownica została potraktowana w sposób pozbawiony szacunku. Ostatecznie pracodawca nie zdecydował się jednak na zwolnienie dyscyplinarne. Dzięki temu kobieta mogła stosunkowo szybko znaleźć nowe zajęcie, choć jej obecna sytuacja zawodowa jest znacznie mniej stabilna niż wcześniej.
Ogłoszenie wyroku zaplanowano na styczeń.