Po 45 latach pracy Patrick Luyts kończy działalność jako szewc w Herent. Z dniem 1 stycznia przechodzi na emeryturę jako ostatni przedstawiciel tego zawodu w gminie, a wraz z jego odejściem znika kolejny punkt na mapie tradycyjnego rzemiosła we Flandrii. Pomimo wielokrotnych prób nie udało się znaleźć następcy, który przejąłby warsztat i kontynuował naprawę obuwia. Zawód szewca od lat systematycznie traci na znaczeniu w całym regionie.
Od tysięcy zakładów do nielicznych wyjątków
Patrick rozpoczął pracę w branży szewskiej w latach 80., a około dekadę później otworzył własny warsztat przy Mechelsesteenweg w Herent. Przez lata był świadkiem głębokich zmian w swoim fachu. Gdy zaczynał karierę, w Belgii działało ponad 3 000 szewców, a zapotrzebowanie na naprawy było tak duże, że warsztaty niemal nieustannie były pełne obuwia czekającego na odbiór. Sam Patrick pracował od wczesnego rana do późnego wieczora, często od godziny 8 do 22, by sprostać liczbie zleceń.
Rzemieślnik zwraca uwagę na zasadnicze przeobrażenia rynku obuwniczego. Jakość produkowanych dziś butów, jego zdaniem, znacząco spadła. Wiele modeli jest klejonych zamiast szytych, co sprawia, że naprawa staje się trudna lub całkowicie niemożliwa. Z rynku niemal zniknęły także klasyczne buty na obcasie, które kiedyś wymagały regularnej wymiany fleków i zapewniały szewcom stałą pracę.
Brak chętnych do przejęcia warsztatu
Patrick podejmował próby znalezienia następcy, który przejąłby jego zakład i kontynuował rzemiosło. Deklarował nawet gotowość do osobistego przyuczenia nowej osoby do zawodu. Poszukiwania zakończyły się jednak fiaskiem. Jego zdaniem młodsze pokolenie ma niewielką wiedzę o szewstwie, a sam zawód postrzegany jest jako ciężka i mało opłacalna praca. Jak podkreśla, dobre zarobki w rzemiośle wymagają czasu, doświadczenia i konsekwencji.
Jedynym elementem działalności, który pozostanie w Herent, jest dorabianie kluczy. Tę usługę przejmie firma Van De Velde z Rotselaar.
Relacje z klientami ważniejsze niż buty
Odchodzący na emeryturę szewc przyznaje, że najbardziej będzie mu brakowało codziennych kontaktów z klientami. Przez lata relacje te nabrały osobistego charakteru i często wykraczały poza zwykłą wymianę handlową. Klienci nie byli dla niego anonimowi – rozmowy przy ladzie i przy odbiorze naprawionych butów stały się nieodłącznym elementem pracy.
W warsztacie Patricka pojawiali się także znani goście. Wśród klientów byli m.in. flamandzki piosenkarz Jo met de Banjo oraz gwiazda estrady Dana Winner. Takie wizyty traktował jako miłe urozmaicenie codziennych obowiązków.
Patrick Luyts podsumowuje swoją karierę z wyraźnym zadowoleniem. Pracę wykonywał z pasją i poczuciem sensu, choć dziś uważa, że nadszedł właściwy moment, by ją zakończyć. Jak mówi, gdyby mógł przeżyć wszystko jeszcze raz, bez wahania wybrałby tę samą drogę.