Rząd Flandrii zatwierdził w piątek nowy projekt dekretu regulującego handel bronią, który w istotny sposób upraszcza procedury eksportowe dla flamandzkich przedsiębiorstw sektora obronnego. Tymczasem po drugiej stronie granicy językowej podobna reforma wciąż się opóźnia – wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie trafi ona pod obrady rządu Walonii przed końcem roku. Różnice w tempie prac legislacyjnych rodzą pytania o przyszłą spójność belgijskiej polityki eksportu uzbrojenia, choć przedstawiciele walońskiego przemysłu zbrojeniowego zachowują w tej kwestii spokój.
Flandria stawia na uproszczenie procedur
Minister-prezydent Flandrii Matthias Diependaele z N-VA przedstawił nowy dekret jako narzędzie zmniejszające obciążenia administracyjne i zapewniające większą pewność prawną dla przedsiębiorstw, przy jednoczesnym zachowaniu europejskich ram regulacyjnych. Równocześnie rząd flamandzki przyjął Flamandzką Strategię Innowacji i Przemysłu na rzecz Bezpieczeństwa i Obronności. Jak podkreślił Diependaele, reformy mają wzmocnić produkcję we Flandrii, zwiększyć eksport oraz przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa w Europie.
Sektor obronny we Flandrii od lat wskazywał na nadmiernie złożone i mało elastyczne przepisy. Nowy dekret znosi obowiązek uzyskiwania licencji eksportowej w przypadku dostaw flamandzkich komponentów lub technologii zbrojeniowych realizowanych w ramach współpracy europejskiej. Licencja nie będzie również wymagana, gdy w danym projekcie uczestniczy państwo belgijskie. Inaczej sytuacja wygląda przy współpracy z firmami z krajów spoza Unii Europejskiej, w której Belgia nie bierze udziału – w takich przypadkach obowiązek uzyskania licencji pozostaje.
Trudne negocjacje koalicyjne i obawy organizacji pozarządowych
Wypracowanie kompromisu w ramach koalicji N-VA, Vooruit i CD&V nie było proste. Socjaliści i chadecy opowiadali się za bardziej restrykcyjnym podejściem niż nacjonaliści flamandzcy, zwłaszcza w kontekście Izraela. Ostatecznie obowiązujący zakaz eksportu broni do tego państwa został utrzymany.
Kontrowersje budzi jednak sytuacja, w której flamandzka firma dostarcza komponenty do państwa UE, które następnie odsprzedaje je dalej, na przykład do Izraela, co w praktyce bywa udziałem Niemiec. Dyrektor Flamandzkiego Instytutu Pokoju Nils Duquet zwrócił uwagę, że w takim przypadku istnieje ryzyko utraty kontroli nad dalszym losem eksportowanych technologii. Bez obowiązku licencyjnego region może nie mieć wiedzy o tym, gdzie ostatecznie trafiają te komponenty.
Diependaele zapewnił, że reforma przewiduje skuteczniejsze mechanizmy kontroli użytkownika końcowego. Zaznaczył, że utrzymane zostaną ścisłe zabezpieczenia zapobiegające przekazywaniu flamandzkich technologii odbiorcom, których region nie akceptuje. Nowe przepisy mają opierać się na analizie ryzyka – im bardziej wrażliwa transakcja, tym bardziej rygorystyczna procedura. François Graas z Amnesty International przyznał, że organizacja liczy na skuteczność tych rozwiązań, choć zastrzegł, że ich realna siła okaże się dopiero w przypadku dużych kontraktów.
Walonia odkłada reformę na początek 2026 roku
Podczas gdy Flandria zdecydowanie przyspiesza liberalizację przepisów, waloński dekret dotyczący licencji eksportowych na broń wciąż pozostaje na etapie przygotowań. Minister-prezydent Walonii Adrien Dolimont z MR zapowiadał, że projekt trafi do pierwszego czytania jeszcze przed końcem roku. Z informacji przekazanych przez jego gabinet wynika jednak, że stanie się to dopiero na początku 2026 r.
Na początku grudnia Dolimont tłumaczył w parlamencie walońskim, że opóźnienie wynika ze złożoności tematu. Wskazywał na skomplikowane uwarunkowania prawne, kwestie transpozycji przepisów, podział kompetencji oraz konieczność solidnego uzasadnienia aktów prawnych. Podkreślał, że nie chce mylić szybkości działania z pośpiechem. Od tamtej pory, jak wynika z najnowszych informacji, postęp prac pozostaje ograniczony.
Czy Flandria wpłynie na kształt walońskiej reformy?
Pojawia się pytanie, czy rozwiązania przyjęte we Flandrii staną się punktem odniesienia dla Walonii. Gabinet Dolimonta informuje, że nie otrzymał jeszcze oficjalnego tekstu flamandzkiego dekretu, choć ma to nastąpić w najbliższym czasie. Administracje obu regionów utrzymują regularny kontakt, a planowane rozmowy mają na celu zbliżenie stanowisk i zapewnienie większej jednolitości w zarządzaniu tą regionalną kompetencją, z myślą o interesach belgijskiego przemysłu obronnego.
Przemysł waloński wykazuje zrozumienie
Przedstawiciele walońskiego sektora zbrojeniowego nie obarczają rządu regionalnego winą za opóźnienia. Alain Quevrin, prezes Thales Belgium i szef Agoria w Walonii, przyznał, że branża wolałaby zakończenie reformy jeszcze w tym roku, jednak skala złożoności tematu usprawiedliwia dłuższe prace. Zaznaczył, że sektor ma świadomość intensywnej pracy administracji nad projektem.
Stéphane Burton, prezes Orizio, obejmującego Sabca i Sabena Engineering, a zarazem przewodniczący Belgijskiego Stowarzyszenia Przemysłu Bezpieczeństwa i Obronności, zwrócił uwagę, że pilność zmian nie była taka sama po obu stronach granicy językowej. Jak ujął, nieco prowokacyjnie, we Flandrii niemal wszystko było objęte zakazami, podczas gdy w Walonii przemysł przez dziesięciolecia rozwijał się w ramach przepisów, które funkcjonowały względnie sprawnie, choć oczywiście zawsze można je udoskonalać.