Trzydziestoletnia Siska i jej brat bliźniak Wout przez całe życie byli przekonani, że znają swoją historię rodzinną. Wszystko zmieniło się w październiku ubiegłego roku, gdy rutynowe badanie krwi ujawniło biologicznie niemożliwą kombinację grup krwi. Wkrótce okazało się, że podczas zabiegu in vitro przeprowadzonego w 1994 roku w brukselskim szpitalu uniwersyteckim UZ Brussel użyto nasienia innego mężczyzny niż ojciec wychowujący bliźnięta. Rodzina wytoczyła szpitalowi proces, domagając się ujawnienia tożsamości biologicznego ojca. Sprawa, która wstrząsnęła opinią publiczną w Belgii, rodzi pytania o bezpieczeństwo procedur w klinikach leczenia niepłodności.
Biologicznie niemożliwa grupa krwi
Historia zaczęła się od rutynowej wizyty Wouta u lekarza. Badanie wykazało, że ma on grupę krwi B, co nie jest możliwe przy rodzicach z grupami A i O. Początkowo Wout podejrzewał błąd laboratoryjny i skontaktował się z gabinetem lekarskim. Dopiero później przypomniał sobie, że on i jego siostra zostali poczęci metodą in vitro, co otworzyło zupełnie nowy scenariusz.
Pojawiły się pytania, które w jednej chwili podważyły fundamenty jego życia: czy oboje rodzice są biologicznie z nim spokrewnieni, gdzie dokładnie doszło do pomyłki i czy dotyczy ona wyłącznie jego, czy również siostry. Rodzina zdecydowała się na badania DNA. Wyniki potwierdziły najgorsze obawy – podczas zapłodnienia pozaustrojowego w UZ Brussel użyto próbki nasienia innego mężczyzny. Ojciec Bart nie jest biologicznym ojcem ani Siska, ani Wouta. Jednocześnie badania wykluczyły, by z jego materiału genetycznego urodziły się dzieci w innej rodzinie. Matka Kristin jest biologiczną matką bliźniąt.
„Urodzeni z błędu”
Dla Siska informacja ta była wstrząsem. W rozmowie z programem Terzake flamandzkiej telewizji publicznej VRT przyznała, że poczuła się przytłoczona lawiną emocji i pytań, które podważyły jej poczucie tożsamości. Zaczęła zastanawiać się nad własnym prawem do istnienia – przyszła na świat w wyniku pomyłki, na którą nikt nie wyraził świadomej zgody.
Wout podkreśla, że są to uczucia trudne do opisania osobom, które same nie przeżyły podobnej sytuacji. W rodzinie jest jeszcze druga para bliźniąt, która z dnia na dzień stała się dla nich rodzeństwem przyrodnim.
Dla Barta, ojca wychowującego dzieci, pierwszą reakcją był strach, że straci syna i córkę. Od razu próbował dać im do zrozumienia, że niezależnie od biologii zawsze pozostanie ich ojcem. Podczas pierwszej rozmowy Wout położył dłoń na dłoni ojca. Jak wspomina Bart, ten gest powiedział mu wszystko.
Zaufanie do kliniki runęło
Kristin i Bart wspominają, że trzy dekady temu mieli pełne zaufanie do UZ Brussel. Leczenie niepłodności przebiegało w atmosferze profesjonalizmu, a personel dawał im poczucie bezpieczeństwa. Trafili tam jako ludzie zdesperowani, dla których była to jedyna szansa na posiadanie dzieci.
Dziś to zaufanie całkowicie się załamało. Po pierwszym mailu skierowanym do szpitala rodzina musiała czekać miesiąc na spotkanie, mimo że tylko placówka mogła udzielić im informacji. Kolejne kontakty miały, jak relacjonują, chłodny i urzędowy charakter.
Wout podkreśla, że rodzina nie obwinia szpitala wyłącznie za sam fakt popełnienia błędu. Największy gniew budzi sposób, w jaki placówka zareagowała po jego ujawnieniu. Zgodnie z przepisami, w przypadku poważnych nieprawidłowości, takich jak zamiana próbek nasienia, szpital powinien niezwłocznie poinformować Federalną Agencję Leków i Produktów Zdrowotnych (FAGG). UZ Brussel zrobił to dopiero po trzech miesiącach, a rodzina musiała zagrozić, że sama zgłosi sprawę.
Szpital potwierdza zamianę próbek
W oficjalnym komunikacie UZ Brussel potwierdził, że doszło do użycia niewłaściwej próbki nasienia. Według szpitala do zamiany najprawdopodobniej doszło w laboratorium w dniu zabiegu. Placówka deklaruje współpracę z rodziną i gotowość do udzielania odpowiedzi, przy jednoczesnym uwzględnieniu interesów wszystkich potencjalnie zaangażowanych osób.
Opóźnienie w zgłoszeniu sprawy do FAGG szpital tłumaczył trwającym dochodzeniem wewnętrznym. Agencja uznała jednak, że nie stanowi to wystarczającego usprawiedliwienia.
Walka o ujawnienie tożsamości
UZ Brussel ma, jak twierdzi, poważne podejrzenie co do tożsamości biologicznego ojca bliźniąt, lecz odmawia jego ujawnienia, powołując się na tajemnicę lekarską, ochronę prywatności i obowiązujące przepisy prawa. Rodzina skierowała sprawę do sądu, domagając się zobowiązania szpitala do ujawnienia danych pod groźbą kar finansowych.
Dla Siska poznanie biologicznego ojca jest elementem domknięcia własnej tożsamości. Rodzeństwo chce również, by mężczyzna został rzetelnie poinformowany o błędzie i o tym, że ma dwoje biologicznych dzieci.
Szpital informuje, że do domniemanego ojca wysłano list polecony, który pozostał bez odpowiedzi. UZ Brussel zapowiada, że podporządkuje się decyzji sądu.
Publiczny apel
Rodzina zdecydowała się na publiczny apel, licząc, że biologiczny ojciec rozpozna się w tej historii i sam się zgłosi. Według informacji przekazanych przez szpital chodzi o mężczyznę, który 6 lipca 1994 roku przebywał w klinice leczenia niepłodności tego samego dnia co rodzice bliźniąt. Musi on mieć grupę krwi B.
Osoby, które rozpoznają się w tym opisie, mogą skontaktować się z prawnikiem rodziny, Jorisem Beernaertem, pod adresem [email protected].
„Pomyłka” czy „błąd”?
Szczególną frustrację Barta budzi fakt, że szpital konsekwentnie mówi o „pomyłce”, a nie o „błędzie”. Jego zdaniem zamiana próbek nasienia jest jednoznacznym błędem proceduralnym.
Siska dodaje, że placówce zabrakło ludzkiego podejścia i empatii, które mogłyby złagodzić szok, jakiego doświadczyła rodzina. Brak pełnego uznania odpowiedzialności i realnego wsparcia sprawił, że – jak podkreśla – krzywda została wyrządzona po raz drugi.
Nowe procedury mają zapobiegać powtórkom
UZ Brussel zapewnia, że według jego wiedzy nie doszło do innych podobnych przypadków. Szpital podkreśla, że taka sytuacja nie jest dziś możliwa dzięki procedurom wprowadzonym od 1996 roku. Od tego czasu laboratorium nie pracuje równocześnie z materiałem od różnych pacjentów, stosując zasadę rozdzielenia w czasie i przestrzeni oraz obowiązkową weryfikację przez drugą osobę.
Od 2011 roku funkcjonuje dodatkowo elektroniczny system identyfikacji i kontroli, umożliwiający śledzenie każdej czynności wykonywanej na komórkach jajowych i plemnikach.
Rodzice, którzy mają pytania lub wątpliwości dotyczące swojego pochodzenia, mogą kontaktować się z UZ Brussel pod adresem [email protected].