Rada miejska Antwerpii zatwierdziła we wtorek wieczorem wieloletni plan rozwoju miasta na najbliższe pięć lat. Głosowanie przebiegło zgodnie z linią podziału na koalicję i opozycję, a debata ujawniła głębokie napięcia ideologiczne między partnerami sprawującymi władzę. Koalicja N-VA i Vooruit, która w 2019 r. była politycznym eksperymentem, doczekała się później naśladowców na szczeblu flamandzkim i federalnym. Antwerpski plan wieloletni pokazuje jednak, że obie partie współrządzą z pragmatycznej konieczności, a nie z ideowej bliskości.
Pięć tysięcy stron w kilka dni
Demokracja na poziomie lokalnym ma swoją cenę. Przez cztery długie wieczory w ubiegłym tygodniu burmistrz oraz radni prezentowali i bronili założeń swojej polityki. Radni otrzymali do analizy ponad 5 000 stron dokumentów, które musieli przejrzeć w zaledwie kilka dni.
Dla mniejszych frakcji okazało się to zadaniem niewykonalnym. Pieter De Cock, jedyny przedstawiciel CD&V w radzie miejskiej, nie krył frustracji: gdy radni nie mają realnej możliwości zapoznania się z dokumentami i wykonywania swoich demokratycznych uprawnień, konstruktywna opozycja staje się niemożliwa, a pozostaje jedynie głos sprzeciwu. De Cock, mimo jednoosobowej reprezentacji, aktywnie uczestniczy w każdej debacie i sprawia wrażenie, jakby CD&V dysponowała w Antwerpii znacznie większą siłą.
Opozycja punktuje nierówności
Krytykę wzmocniła Meryem Almaci z partii Groen, która demonstracyjnie ułożyła na swoim biurku wszystkie 5 000 stron dokumentów. Była przewodnicząca ugrupowania, znana z zamiłowania do szczegółowych analiz, przedstawiła własną ocenę planu: władze są hojne wobec zamożnych osób przyjeżdżających spoza miasta, natomiast wykazują ograniczone zainteresowanie potrzebami faktycznych mieszkańców Antwerpii. Almaci powróciła do lokalnej polityki i musi balansować między własną aktywnością a rolą lidera frakcji Bogdana Van den Berghe. Wobec kolejnego kryzysu przywództwa w Groen na szczeblu krajowym przed nią mogą stanąć trudne decyzje dotyczące dalszej drogi politycznej.
Największa partia opozycyjna, Pvda, obrała inną strategię. Krajowi liderzy Jos D’Haese i Peter Mertens pozostali w cieniu, oddając pole Manal Toumi. Skupiła się ona na krytyce cięć w sektorze socjalnym, wskazując, że różnym organizacjom społecznym odbiera się środki bez konsultacji i bez jasnych wyjaśnień.
Taktyczny manewr socjalistów
Już w poprzedniej kadencji Pvda krytykowała politykę społeczną miasta, kierując zarzuty pod adresem radnego z Vooruit. Tym razem partia ta wycofała się z tej linii ataku, dokonując taktycznego przesunięcia akcentów. Vooruit przejęła bowiem m.in. kompetencje w zakresie mieszkalnictwa i kultury, czyli obszary, za które odpowiada także w rządzie flamandzkim.
Na razie decyzja ta wydaje się racjonalna. W polityce kulturalnej widoczna jest wyraźna zmiana kursu i większe nakłady finansowe. Najmocniej Vooruit profiluje się jednak w mieszkalnictwie, stawiając sobie ambitny cel: w ciągu pięciu lat w Antwerpii ma powstać lub zostać wyremontowanych 7 500 mieszkań socjalnych.
Oskarżenia o socjalizm z prawej flanki
Vooruit przekonuje, że cięcia w polityce społecznej nie są tak dotkliwe, jak twierdzi opozycja. Paradoksalnie potwierdzenie tej tezy pada ze strony Vlaams Belang. Sam Van Rooy uważa, że partia socjalistyczna wywiera zbyt duży wpływ na politykę koalicji: jego zdaniem miasto przesiąknięte jest socjalistycznymi ideami, rozdaje się zbyt wiele środków, a wpływy do budżetu są niewystarczające.
Według Vlaams Belang pieniądze trafiają głównie do organizacji zajmujących się wsparciem i integracją mieszkańców Antwerpii obcego pochodzenia. Van Rooy, który w tym roku wyszedł z cienia Filipa Dewintera, stanął naprzeciw rozbudowanego lewicowego bloku opozycyjnego. Nie omieszkał przy tym przypomnieć burmistrz Els van Doesburg, że jego ugrupowanie pozostaje do dyspozycji, gdyby koalicja znalazła się w trudnej sytuacji.
Rok burmistrz van Doesburg
Jak dotąd burmistrz nie musiała korzystać z takiego wsparcia, choć napięcia między partnerami koalicyjnymi wielokrotnie sięgały zenitu. Szczególnie wyraźnie było to widać podczas kontrowersji wokół manifestacji propalestyńskich. Z perspektywy czasu van Doesburg może uznawać, że użycie armatek wodnych przyniosło demonstrantom większą uwagę medialną, niż zakładano.
Była to jednak jedynie rysa na tle stosunkowo spokojnego pierwszego roku urzędowania. Jeszcze wyraźniej niż jej poprzednik van Doesburg stara się dotrzymywać obietnic i budować wizerunek osoby stojącej ponad partyjnymi sporami – również podczas burzliwych sesji rady miejskiej.
Antwerpia otrzymała wieloletni plan dla koalicji dwóch partii funkcjonujących w relacji co najwyżej napiętej. Budżet pozostawia przestrzeń na inwestycje, choć prawdopodobnie finansowane kredytem. Skala przyszłej luki budżetowej pozostaje kwestią otwartą. Najpierw jednak N-VA i Vooruit muszą znaleźć wspólną drogę – a takich w Antwerpii nie ma wiele.