Były minister finansów, spraw zagranicznych oraz były komisarz europejski ds. sprawiedliwości Didier Reynders pojawił się we wtorek w parlamencie regionalnym Brukseli. Była to jego pierwsza obecność w tej instytucji od momentu, gdy niemal rok temu ujawniono zarzuty dotyczące prania pieniędzy, które wstrząsnęły belgijską sceną polityczną. Pojawienie się jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci belgijskiej i europejskiej polityki przyciągnęło dużą uwagę zarówno parlamentarzystów, jak i mediów.
Kariera polityczna Reyndersa, pochodzącego z Liège, obejmowała najwyższe stanowiska państwowe i międzynarodowe. Przez wiele lat pełnił funkcje kluczowych ministrów w belgijskich rządach, a następnie reprezentował Unię Europejską jako komisarz odpowiedzialny za sprawy wymiaru sprawiedliwości. Od kilku lat jego nazwisko coraz częściej pojawia się jednak w kontekście poważnych kontrowersji prawnych. Już w 2019 r. media informowały o podejrzeniach przyjmowania łapówek w związku z zamówieniami publicznymi. Pięć lat później, w 2024 r., do opinii publicznej dotarły doniesienia o możliwym praniu pieniędzy powiązanym z grami hazardowymi. Do dziś polityk nie zabrał publicznie głosu w sprawie żadnego z tych zarzutów.
Atmosfera w parlamencie brukselskim była we wtorek wyraźnie napięta. Korytarze budynku zapełnili dziennikarze z kamerami, próbujący zarejestrować każdy gest i każde słowo polityka z Liège. Po długim okresie unikania wystąpień publicznych i względnego milczenia jego obecność w regionalnej izbie parlamentarnej natychmiast uruchomiła spekulacje dotyczące celu tej wizyty. Pojawiały się pytania, czy był to element próby stopniowej odbudowy wizerunku, sygnał powrotu do krajowej polityki, czy też efekt konkretnych zobowiązań formalnych.
Choć oficjalny porządek obrad nie obejmował żadnego punktu związanego ze sprawą Reyndersa, jego obecność zdominowała rozmowy kuluarowe i komentarze obserwatorów. Analitycy polityczni zwracają uwagę, że wtorkowe pojawienie się w parlamencie może być wstępem do szerszego oświadczenia byłego komisarza. Niewykluczone również, że polityk chciał w ten sposób zasygnalizować, iż mimo ciężaru stawianych mu zarzutów nie zamierza całkowicie wycofać się z życia publicznego. Jego wieloletnie doświadczenie oraz dobra znajomość złożonych dossier belgijskich i europejskich wciąż zapewniają mu pewną pozycję w środowisku politycznym, choć afera nieustannie kładzie się cieniem na jego działalności.
Wtorkowe posiedzenie zakończyło się bez jakichkolwiek przełomowych oświadczeń ze strony zainteresowanego w kwestii stawianych mu zarzutów. Sam fakt pojawienia się w parlamencie wystarczył jednak, by ponownie rozbudzić debatę na temat standardów uczciwości w polityce oraz sposobu traktowania osób publicznych, wobec których formułowane są poważne oskarżenia. Belgijska scena polityczna uważnie obserwuje, czy ta pierwsza po długiej przerwie wizyta w parlamencie stanie się początkiem nowego etapu w sprawie ciągnącej się od lat i czy opinia publiczna doczeka się wreszcie wyjaśnień, na które od miesięcy czeka.