Po osiemnastu miesiącach politycznego paraliżu w stolicy Belgii lider Les Engagés zdecydował się na podjęcie rozmów koalicyjnych z pominięciem liberałów z MR. Posunięcie Yvana Verougstraete’a wywołało gwałtowną reakcję w świecie polityki i grozi konsekwencjami wykraczającymi poza granice Regionu Brukselskiego. Przewodniczący MR Georges-Louis Bouchez zapowiedział, że decyzja centrystów znajdzie odzwierciedlenie w relacjach obu ugrupowań w rządzie walońskim oraz na szczeblu federalnym.
List do mieszkańców Brukseli
W czwartek 11 grudnia 2025 r. Yvan Verougstraete opublikował na stronie swojej partii „List do mieszkańców Brukseli”, w którym ogłosił zamiar podjęcia próby utworzenia centrolewicowej koalicji. Zapowiedział serię dwustronnych rozmów z potencjalnymi partnerami: Groen, Vooruit, CD&V, PS, Ecolo oraz DéFI. Na późniejszym etapie planuje także zabiegać o poparcie Open VLD, oferując flamandzkim liberałom perspektywę „poważnej ścieżki budżetowej”.
Centryści przez półtora roku unikali testowania tej niejednorodnej kombinacji, świadomi jej matematycznej słabości. Siedem wymienionych ugrupowań dysponuje łącznie 43 mandatami w 89-osobowym parlamencie regionalnym, co wciąż nie tworzy większości. W obecnym układzie formuła dawałaby 36 mandatów spośród 72 frankofońskich oraz 7 z 17 po stronie niderlandzkojęzycznej.
Szukanie brakujących głosów
Aby osiągnąć większość, Verougstraete liczy na poparcie dwóch niezależnych deputowanych frankofońskich: Fabiana Maingaina, byłego członka DéFI, oraz Soulaimane’a El Mokadema, wcześniej związanego z PTB. Po stronie niderlandzkojęzycznej kluczowe będzie stanowisko Frédérica De Guchta z Open VLD, dotychczas nieugiętego w negocjacjach.
Inicjator misji jest w pełni świadomy, że wcześniejsze próby tworzenia rządu z udziałem MR i jego przewodniczącego Georges’a-Louisa Boucheza zakończyły się fiaskiem. Od wielu miesięcy liberałowie – a szczególnie ich lider – budzą narastającą frustrację wśród centrystów, swoich koalicjantów w rządzie federalnym, w Walonii oraz w Federacji Walonia-Bruksela.
Furia Boucheza: „To zostawi ślady”
Reakcja szefa MR była wyjątkowo ostra. W rozmowie z dziennikiem De Standaard Bouchez otwarcie skrytykował inicjatywę Verougstraete’a: „To zostawi ślady. Powiedziałem to zarówno premierowi Walonii, jak i samemu Verougstraete’owi. Nie można w ten sposób odsuwać zwycięzcy wyborów. Brukseli nie uratuje się, zbierając ponownie wszystkie partie, które ją pogrążyły.”
Przypomniał, że w 2024 r. MR i Les Engagés zawarli porozumienie zakładające dziesięcioletnią współpracę w rządzeniu Walonią. „W wielu kwestiach działałem lojalnie wobec partnera, ale od teraz będziemy iść własną drogą. Nie czuję się już związany” – dodał. Zasugerował również barwne porównanie: „Nie spodobałoby mi się, gdyby moja żona niektóre noce spędzała w łóżku kogoś innego. Kiedy się z kimś żyje, podstawą jest to, że śpi się razem, cokolwiek by się działo.”
Zróżnicowane reakcje partii politycznych
Propozycję Verougstraete’a sceptycznie przyjął przewodniczący Open VLD Frédéric De Gucht. Na platformie X przypomniał, że nawet z udziałem MR nie udało się dojść do porozumienia w sprawie budżetu i niezbędnych oszczędności, więc trudno oczekiwać, aby przebieg rozmów wyglądał inaczej teraz. Podkreślił jednocześnie, że priorytety jego ugrupowania pozostają niezmienne.
Inaczej zareagowali Zieloni i socjaliści. Elke Van den Brandt, liderka Groen i współformatorka po stronie niderlandzkojęzycznej, z zadowoleniem powitała „niezbędną inicjatywę” Verougstraete’a, deklarując konstruktywny wkład swojej partii. Jednocześnie zaznaczyła, że po stronie flamandzkiej Zieloni nadal zamierzają współtworzyć większość z Open VLD, Vooruit i CD&V.
Optymistycznie wypowiedziała się także Ans Persoons z Vooruit.brussels, mówiąc o „nowym otwarciu po 18 miesiącach”. „Chcemy szukać rozwiązań i przyjmujemy konstruktywną postawę, by ta próba zakończyła się sukcesem. Ten impas trwał zbyt długo. Bruksela potrzebuje rządu” – podkreśliła.
Ecolo: „Mała rewolucja”
Zakia Khattabi, przewodnicząca klubu Ecolo w parlamencie brukselskim, określiła inicjatywę jako „małą rewolucję” po półtorarocznym okresie bezruchu. Odrzuciła zarzuty MR o „zdradę” i „zaprzeczenie demokracji”, uznając je za przejaw wygodnej amnezji lub świadomego zaciemniania zasad.
Przypomniała sytuację w gminie Ixelles po wyborach komunalnych, gdy politycy MR argumentowali, że wygrana w wyborach bez objęcia władzy pozostaje „w pełni demokratyczna”, ponieważ sami zorganizowali koalicję oddającą tekę burmistrza PS, zamiast dopuścić Zielonych do kierowania większością. „Wtedy ta logika im odpowiadała; teraz okazuje się nie do zniesienia, gdy przestaje im służyć” – skwitowała.
PS w Brukseli również pozytywnie ocenia inicjatywę, deklarując gotowość do rozmów i pracy „w duchu konstruktywnym nad poważną ścieżką budżetową umożliwiającą powołanie pełnoprawnego rządu”.
Warunki brzegowe i realne szanse
Verougstraete nie ukrywa, że jego szanse na sukces są ograniczone, jednak podkreśla, że misja wynika z „egzystencjalnych zagrożeń” dla Regionu Brukselskiego. Stawia przy tym jasne warunki: nie wejdzie w skład rządu, który nie będzie dążył do zmniejszenia deficytu o minimum miliard euro, ani w takiego, którego główną ambicją miałoby być blokowanie rządu Arizona premiera Barta De Wevera.
Ta deklaracja może być odebrana jako sygnał wobec lidera PS Ahmeda Laaoueja, który mógłby chcieć wykorzystać centrolewicową większość jako platformę opozycyjną wobec rządu federalnego. Jako szef największego ugrupowania potencjalnej koalicji ponosi on kluczową odpowiedzialność za jej ewentualny sukces. Najbliższe tygodnie pokażą, czy polityk z Koekelbergu – wciąż budzący ostrożność u niektórych partnerów – poprze inicjatywę Verougstraete’a, czy też postawi na rolę zakulisowego rozgrywającego.
Oś PS–Engagés
Czwartkowe ogłoszenie nie pojawiło się niespodziewanie. Od kilku tygodni PS, Les Engagés, Groen i Vooruit przygotowywali dyskretnie grunt pod tę inicjatywę, przedstawianą jako ostatnią szansę dla Brukseli, która zmaga się z narastającym zadłużeniem.
Można się spodziewać, że Bouchez, mający podstawy, by liczyć na fiasko tej próby, będzie szukał sposobów na ukaranie Les Engagés. W polityce nie należy więc oczekiwać świątecznego zawieszenia broni. Dla mieszkańców stolicy stawką pozostaje instytucjonalna przyszłość regionu i ich codzienne warunki życia.