Rosnące ceny nieruchomości w Belgii sprawiają, że zakup mieszkania staje się dla wielu osób niemal nieosiągalny. Choć istnieją mechanizmy wsparcia umożliwiające uzyskanie kredytu hipotecznego osobom o skromnych zarobkach, ich skala pozostaje niewielka – w skali kraju przyznaje się rocznie około 10 tysięcy takich pożyczek. Co więcej, przyszłość części tych programów stanęła pod znakiem zapytania z powodu problemów finansowych.
Najnowszy raport organizacji Financité dotyczący włączenia finansowego w Belgii pokazuje, jak bardzo zmienił się rynek kredytowy. W ciągu niespełna piętnastu lat mediana kwoty kredytów hipotecznych zwiększyła się z 52 tysięcy euro w 2011 roku do 140 tysięcy euro w 2023 roku, co oznacza wzrost o 169 procent. Trend ten odzwierciedla dynamiczny wzrost cen na rynku nieruchomości, który dotknął wszystkie regiony kraju.
W praktyce gospodarstwa domowe muszą dziś zadłużać się na znacznie wyższe kwoty – o ile ich sytuacja finansowa na to pozwala – lub wydłużać okres kredytowania. Problem polega na tym, że nie wszystkie banki wyrażają zgodę na takie rozwiązania. Osoby o stabilnych i wysokich dochodach mają większe szanse na pozytywną decyzję kredytową, natomiast gospodarstwa o niskich zarobkach są w dużej mierze wykluczone z rynku kredytów hipotecznych. Dotyczy to szczególnie osób poniżej 30. roku życia, samotnych rodziców, rodzin wielodzietnych czy osób mieszkających samotnie – wielu z nich rezygnuje z marzeń o własnym mieszkaniu.
Kredyty socjalne – pomoc dla osób wykluczonych z rynku komercyjnego
Alternatywą są kredyty socjalne oferowane w każdym z trzech regionów Belgii przez instytucje korzystające ze środków publicznych. Ich główną zaletą jest to, że umożliwiają uzyskanie pożyczki bez konieczności posiadania oszczędności czy wsparcia finansowego ze strony bliskich.
Po wprowadzeniu przez Bank Narodowy Belgii obowiązku wniesienia wkładu własnego na poziomie 10–20 procent, kredyty socjalne stały się dla wielu jedyną realną szansą na zakup nieruchomości – zauważa autorka raportu, Anne Fily. Dodatkowo umożliwiają one rozłożenie spłaty na nawet 30 lat, podczas gdy kredyty oferowane przez banki komercyjne zwykle udzielane są na około 20 lat, choć w ostatnich latach okresy finansowania również zaczęły się wydłużać.
Kto korzysta z kredytów socjalnych?
Statystyki Funduszu Mieszkaniowego (Fonds du Logement) potwierdzają, że kredyty socjalne trafiają do osób najbardziej potrzebujących. W Brukseli aż 43 procent umów kredytowych podpisują samotne matki wychowujące dzieci. Zdecydowana większość beneficjentów (68 procent) to osoby aktywne zawodowo: 40 procent stanowią pracownicy umysłowi, 19,4 procent robotnicy, a 5,2 procent osoby prowadzące działalność gospodarczą. Co ważne, 92,3 procent kredytobiorców spełnia kryteria dochodowe uprawniające do ubiegania się o mieszkanie socjalne, co oznacza wzrost względem 84 procent w 2023 roku.
Bez tych narzędzi osoby o niskich dochodach byłyby całkowicie wykluczone z rynku finansowania i rynku nieruchomości – podkreśla Anne Fily.
Niepewna przyszłość programów wsparcia
Pomimo swojej roli kredyty socjalne pozostają zjawiskiem marginalnym. Przyznaje się ich rocznie mniej niż 10 tysięcy, podczas gdy liczba wszystkich nowych kredytów hipotecznych sięga 250 tysięcy. Co gorsza, ich przyszłość stoi dziś pod znakiem zapytania.
W Brukseli liczba kredytów socjalnych spadła z 781 w 2023 roku do 672 w 2024 roku. Prognozy na rok 2025 są jeszcze bardziej niekorzystne, ponieważ rząd tymczasowy odmówił przyznania 50 milionów euro niezbędnych do dalszego funkcjonowania Funduszu Mieszkaniowego. Z tego powodu instytucja wstrzymała przyjmowanie nowych wniosków od lipca, a wznowienie działalności w 2026 roku stoi pod dużą niewiadomą.
Podobne zjawisko obserwuje się w Walonii, gdzie liczba kredytów socjalnych spadła z 2 972 w 2022 roku do 1 840 w 2024 roku. Przyczyny tego trendu nie są jednoznaczne, ale kwestia przedłużenia regionalnej dotacji budzi spory.
To kompletny brak logiki – komentuje Anne Fily. – Kredyty socjalne są kluczowym narzędziem włączenia finansowego. Powinny być wzmacniane, a nie ograniczane.
Ubezpieczenia: rosnące koszty pogłębiają nierówności
Raport Financité zwraca także uwagę na rosnące obciążenie gospodarstw domowych kosztami ubezpieczeń. W 2020 roku przeciętna rodzina wydawała na nie średnio 2 046 euro rocznie. Cztery lata później kwota ta wyniosła już 2 459 euro. Największy wzrost dotyczy ubezpieczeń od ognia – składki podskoczyły o 32 procent w ciągu zaledwie czterech lat.
Wyższe koszty skutkują mniejszym dostępem do ochrony ubezpieczeniowej. Osoby o najniższych dochodach najczęściej pozostają nieubezpieczone. Wśród gospodarstw z najniższego kwartyla dochodowego jedynie 65 procent posiada ubezpieczenie mieszkania, podczas gdy w grupie o najwyższych dochodach odsetek ten wynosi 84 procent. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku obowiązkowego ubezpieczenia komunikacyjnego.
Konsekwencje tego zjawiska odzwierciedlają dane Datassur – bazy gromadzącej informacje o klientach uznawanych przez ubezpieczycieli za ryzykownych. Na koniec 2024 roku znajdowało się w niej 331 426 osób, podczas gdy dwa lata wcześniej było ich 261 tysięcy, co oznacza wzrost o ponad 27 procent. W niemal wszystkich przypadkach (98,9 procent) powodem wpisu było rozwiązanie umowy z powodu zaległości w płatnościach. Oszustwa, często wskazywane jako istotny problem, stanowiły jedynie 0,2 procent wpisów.
Trudności szczególnie dotykają młodych mieszkańców Belgii. Osoby w wieku 16–30 lat często skarżą się na zawyżone składki wynikające z dyskryminacji ze względu na wiek. Wśród młodych osób należących do mniejszości etnicznych aż 45 procent deklaruje problemy z uzyskaniem ubezpieczenia, podczas gdy wśród ich rówieśników spoza tych grup odsetek ten wynosi 19,4 procent.