Liczba wniosków o pozwolenia na realizację lądowych projektów wiatrowych we Flandrii zmniejszyła się o połowę w porównaniu z poprzednimi latami. Jak podaje dziennik De Tijd, po ogłoszeniu przez flamandzkiego ministra środowiska Jo Brounsa z CD&V nowych, bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących największych turbin wiatrowych napływ wniosków niemal całkowicie wyhamował.
Statystyki potwierdzają wyraźne spowolnienie
W pierwszych jedenastu miesiącach bieżącego roku złożono tylko 57 wniosków obejmujących budowę 79 turbin na lądzie w północnej części kraju. Dla porównania, w latach 2020–2024 średnio rocznie wpływało 127 wniosków dotyczących około 135 turbin. Dane te wskazują więc na ponad dwukrotny spadek zarówno pod względem liczby składanych wniosków, jak i planowanych instalacji.
Nowe przepisy odstraszają inwestorów
Zaobserwowane zahamowanie inwestycji ma najprawdopodobniej bezpośredni związek z regulacjami ogłoszonymi w maju przez ministra Brounsa. Nowe wymogi dotyczą turbin o wysokości 200 metrów i więcej. Zgodnie z obowiązującymi zasadami minimalna odległość takiej instalacji od najbliższej zabudowy mieszkalnej musi wynosić trzykrotność wysokości turbiny mierzonej do końca łopaty wirnika. W praktyce oznacza to, że dla największych konstrukcji strefa buforowa może przekraczać 600 metrów, co znacząco ogranicza dostępne lokalizacje w gęsto zaludnionej Flandrii.
Branża czeka na powrót zielonych certyfikatów
Na decyzje inwestorów wpływa również oczekiwanie na ponowne uruchomienie systemu zielonych certyfikatów, planowane na 2026 rok. Mechanizm ten stanowi jeden z kluczowych elementów opłacalności projektów wiatrowych. Wielu deweloperów wstrzymuje się z podejmowaniem nowych przedsięwzięć do czasu uzyskania pewności co do przyszłych warunków finansowych.