We Flandrii wprowadzenie standardowych podatków samochodowych dla pojazdów elektrycznych odbywa się w atmosferze niepewności. Przepisy, które mają zacząć obowiązywać 1 stycznia 2026 r., nie zostały jeszcze zatwierdzone przez flamandzki parlament. Sytuacja ta stwarza poważne problemy dla branży leasingowej w całej Belgii – większość firm zajmujących się leasingiem aut ma bowiem siedzibę we Flandrii.
Koniec ulg podatkowych dla pojazdów elektrycznych
Dotychczas Flandria stosowała bardzo korzystne rozwiązania podatkowe dla pojazdów zeroemisyjnych – nowe auta elektryczne i wodorowe były zwolnione z podatku rejestracyjnego (TMC) oraz rocznego podatku drogowego. Ponieważ jednak elektryki stanowią już 6,5% belgijskiego parku samochodowego, flamandzki fiskus tracił z tego tytułu coraz więcej wpływów.
Rząd Matthiasa Diependaele (N-VA) zdecydował więc o zakończeniu zwolnień podatkowych. Zgodnie z umową koalicyjną długofalowo ma to przynieść 140 mln euro rocznie, a już w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów oczekuje się 10 mln euro dodatkowych wpływów.
Około 20 000 umów do renegocjacji
Według planu ministra finansów Bena Weytsa (N-VA) podatki będą obejmować elektryki zamówione po 6 października br., których dostawa nastąpi po 1 stycznia 2026 r. Stawki mają wynieść: 61,50 euro podatku rejestracyjnego i 102,96 euro podatku drogowego rocznie. W przypadku standardowej czteroletniej umowy leasingu oznacza to koszt 473,93 euro, czyli około 10 euro miesięcznie.
Kwota może wydawać się niewygórowana, ale – jak zauważa Stijn Blanckaert, dyrektor federacji Renta – wielu pracowników konfiguruje auta tak, by maksymalnie wykorzystać swój budżet na samochód służbowy. Dodatkowy podatek sprawia, że wiele ofert zaczyna przekraczać dostępne środki.
W rezultacie branża będzie musiała przeliczyć warunki tysięcy zamówionych, lecz jeszcze niedostarczonych pojazdów oraz około 100 000 ofert kalkulacyjnych. Część zamówień może zostać anulowana. Rocznie przez leasing zamawia się w Belgii ponad 100 000 samochodów służbowych, z czego między październikiem a końcem roku około 20 000 stanowią elektryki – wszystkie te umowy będą wymagały dostosowania.
Przepisy wciąż niezatwierdzone
Największym problemem pozostaje brak zatwierdzonego dekretu. Na niespełna miesiąc przed planowanym wejściem przepisów w życie dokument wciąż nie został przyjęty przez parlament Flandrii. Blanckaert podkreśla, że dopóki dekret nie zostanie opublikowany, branża leasingowa nie może podejmować żadnych działań. Jest już zbyt późno, by zmiany wdrożyć przed 1 stycznia, co oznacza konieczność pobierania podatku rejestracyjnego z datą wsteczną oraz rozliczania podatku drogowego na koniec roku lub po wygaśnięciu umowy leasingowej.
Guy Hannosette, dyrektor handlowy firmy Vancia z Kortrijk, która musi dostosować ponad 600 umów, określa sytuację jako kubeł zimnej wody. Jego zdaniem interes branży leasingowej i jej klientów jest całkowicie pomijany. Jak mówi, takich decyzji można by się spodziewać w Stanach Zjednoczonych Donalda Trumpa, ale nie w Belgii i z pewnością nie ze strony rządu flamandzkiego.
Konsekwencje dla całego kraju
Ponieważ większość belgijskich firm leasingowych ma siedzibę we Flandrii, tamtejsze przepisy będą dotyczyły znacznej części samochodów służbowych w całej Belgii – niezależnie od miejsca zamieszkania pracownika czy lokalizacji przedsiębiorstwa.
Gabinet ministra Weytsa odpowiada, że harmonogram prac parlamentarnych pozostaje poza kontrolą rządu, ale termin wejścia przepisów w życie – 1 stycznia 2026 r. – nie ulegnie zmianie.