Pomimo ponad trzech lat sankcji wobec Rosji i deklaracji dotyczących uniezależnienia się od jej surowców energetycznych, Belgia nadal sprowadza gaz z tego kraju. Minister energii Mathieu Bihet z partii MR potwierdził we wtorek rano na antenie bel RTL, że rosyjski gaz wciąż trafia do belgijskich terminali. Jak dodał, rząd zamierza całkowicie zakończyć te dostawy w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy.
Skąd Belgia czerpie gaz?
Minister Bihet przypomniał, że belgijski rynek zaopatrywany jest w gaz z wielu różnych kierunków. Surowiec napływa ze Zjednoczonego Królestwa, Norwegii, Kataru oraz Stanów Zjednoczonych, ale w zestawieniu nadal widnieje także Rosja. Co więcej, Belgia pełni funkcję ważnego punktu tranzytowego – rosyjski gaz dostarczany do belgijskich portów nie tylko pokrywa część krajowego zapotrzebowania, lecz także jest redystrybuowany do państw ościennych. W przypadku skroplonego LNG udział rosyjskiego surowca sięga obecnie 35 procent.
Pieniądze zasilają reżim Putina
Bihet odniósł się również do etycznej strony importu. Przyznał, że środki płynące za gaz trafiają ostatecznie do struktur władzy na Kremlu. Zwrócił uwagę, że rosyjscy oligarchowie pozostają w bliskich relacjach z Władimirem Putinem, co oznacza, że przychody ze sprzedaży surowców energetycznych pośrednio wspierają rosyjski reżim. To jeden z kluczowych argumentów, które – zdaniem ministra – przemawiają za jak najszybszym zakończeniem importu.
Plan odejścia od rosyjskiego gazu
Minister zapewnił, że rząd dysponuje konkretnym harmonogramem wygaszania dostaw z Rosji. Według zapowiedzi, za nieco ponad rok rosyjski gaz ma całkowicie zniknąć z belgijskiego miksu energetycznego. Proces ten wpisuje się w szerszą strategię unijną – Unia Europejska przyjęła bowiem plan pełnego odejścia od rosyjskiego gazu do 1 stycznia 2027 roku. Bihet podkreślił, że realizacja tego założenia jest kluczowa dla bezpieczeństwa energetycznego Belgii oraz całej wspólnoty europejskiej.