Luc Van Gorp, przewodniczący Christelijke Mutualiteit (CM) – największej katolickiej kasy chorych w Belgii – zdecydowanie zdementował doniesienia sugerujące masowe oszustwa w domowej opiece pielęgniarskiej. Jego zdaniem dostępne dane nie wskazują na skalę problemu przedstawianą w mediach, a sposób relacjonowania sprawy niesprawiedliwie godzi w reputację pielęgniarek i pielęgniarzy pracujących w terenie.
Głośna sprawa wywołuje debatę o skali nieprawidłowości
Dyskusja nasiliła się po zatrzymaniu pielęgniarki środowiskowej Stefanie Sander, podejrzewanej o wieloletnie wyłudzanie refundacji poprzez wystawianie faktur za fikcyjne świadczenia. Według ustaleń VRT NWS, w 7 na 10 kontroli celowanych stwierdza się zawyżone koszty usług. Trzeba jednak pamiętać, że takie kontrole prowadzone są wyłącznie tam, gdzie pojawiły się wcześniej konkretne sygnały o nieprawidłowościach. Kontrolerzy wskazują, że problemy najczęściej dotyczą organizacji Wit-Gele Kruis (Biało-Żółty Krzyż), największego dostawcy opieki pielęgniarskiej w kraju.
Różnica między błędem a świadomym oszustwem
Van Gorp, z zawodu pielęgniarz, stanowczo sprzeciwił się narracji, która jego zdaniem stawia całe środowisko pod zbiorowym zarzutem. Dzień wcześniej Wit-Gele Kruis opublikowała list otwarty, oskarżając media o tworzenie atmosfery „polowania na czarownice”.
Przewodniczący CM wyjaśnił zasady klasyfikacji pacjentów, które decydują o wysokości refundacji. Osoba świeżo wypisana ze szpitala otrzyma inną kategorię niż pacjent wymagający podstawowej opieki po dłuższej rekonwalescencji. Pielęgniarka przypisuje pacjenta do poziomu A, B lub C, a kontroli podlega około 10 procent przypadków.
Van Gorp podkreślił, że zakwestionowanie przez kontrolera jednej kategorii nie oznacza automatycznie oszustwa. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy pacjentowi wymagającemu minimalnej opieki przypisywany jest najwyższy poziom, co prowadzi do znacząco zawyżonych refundacji.
Postulaty wzmocnienia kontroli i szybszych sankcji
Choć Van Gorp broni środowiska, zaznacza, że w przypadku stwierdzonych nadużyć muszą pojawić się konsekwencje. Obecnie kasy chorych mogą jedynie odzyskiwać nienależnie wypłacone środki, nie mają natomiast prawa nakładania dodatkowych sankcji finansowych.
Dlatego popiera propozycję ministra zdrowia Franka Vandenbroucke’a z partii Vooruit, zgodnie z którą kontrolerzy mogliby sporządzać protokoły stanowiące podstawę postępowania karnego. Opowiada się również za przyspieszeniem procedury cofania numeru RIZIV/INAMI – identyfikatora umożliwiającego wystawianie świadczeń refundowanych. Jak ocenił, szybsza reakcja w takich sytuacjach jest kluczowa, a w sprawie Stefanie Sander pozwoliłaby znacznie szybciej zablokować możliwość dalszego wystawiania faktur.
Mimo poparcia ze strony RIZIV/INAMI pomysł ten budzi sprzeciw części środowiska medycznego. Van Gorp nie ukrywa zdziwienia, argumentując, że to właśnie szybkie odbieranie numeru RIZIV jest narzędziem służącym ochronie uczciwych świadczeniodawców.
Dyskusja o przyszłości systemu wynagrodzeń
Przewodniczący CM nie krył oburzenia wobec domniemanych działań Sander, podkreślając, że zawód pielęgniarki opiera się na relacji z pacjentem, a nie na mechanizmach finansowych. Jego zdaniem osoba dopuściwszy się takich czynów nie powinna już nigdy wykonywać zawodu.
Van Gorp widzi w obecnym kryzysie szansę na głębszą refleksję nad kosztami opieki i odpowiedzialnym wydatkowaniem środków publicznych. Jednym z proponowanych rozwiązań jest powrót do projektu rozliczania pielęgniarek na podstawie przepracowanych godzin zamiast wykonanych procedur. Pomysł przygotowany ponad dekadę temu miałby przeciąć finansową motywację do zawyżania świadczeń. Prace nad jego wdrożeniem potrwają około dwóch lat.
Apel o ochronę reputacji środowiska
Van Gorp zakończył apelem o powściągliwość w publicznych ocenach. Zwrócił uwagę, że narastająca podejrzliwość wobec pielęgniarek środowiskowych jest wyjątkowo krzywdząca. Jak zauważył, coraz częściej czują się obserwowane, a nawet oceniane, gdy wsiadają do swoich samochodów podczas wizyt u pacjentów. Jeśli ta narracja się utrzyma, za dekadę może zabraknąć chętnych do pracy w opiece zdrowotnej – a to, jego zdaniem, byłby scenariusz, na który nie można dopuścić.