Prokuratura Flandrii Zachodniej zdecydowała o umorzeniu śledztwa dotyczącego śmierci 29-letniej kobiety z Diksmuide, która w czerwcu 2017 r. zmarła w wyniku zatrucia metanolem po wizycie w sezonowym barze w Izegem. Mimo ośmiu lat intensywnych działań, prowadzonych kolejno przez trzech sędziów śledczych, nie udało się ustalić osoby odpowiedzialnej ani odtworzyć dokładnych okoliczności, w których trująca substancja trafiła do alkoholu. Sprawa od początku budziła duże emocje wśród osób mieszkających w Belgii, a decyzja o jej zakończeniu wywołała sprzeciw rodziny, która wciąż walczy o pełne wyjaśnienie tragedii.
Dramatyczne okoliczności zatrucia w letnim barze
W czerwcu 2017 r. 29-latka spędzała wieczór w popularnym letnim lokalu Pulobar w Izegem, gdzie piła wódkę. Następnego dnia jej stan nagle się pogorszył, a po kilku godzinach kobieta zmarła. Badania wykazały, że przyczyną był metanol – substancja toksyczna, której spożycie nawet w niewielkich ilościach może prowadzić do ciężkich uszkodzeń narządów lub śmierci.
Bezpośrednio po tragedii burmistrz Izegem nakazał natychmiastowe zamknięcie lokalu. Kontrola wykazała obecność metanolu w jednej z zabezpieczonych butelek alkoholu. Dwie inne osoby, które tego samego wieczoru przebywały w barze, również miały metanol we krwi, choć ich stan nie był tak poważny. Śledczy próbowali ustalić, w jaki sposób toksyczna substancja przedostała się do napoju i kto mógł mieć związek z jej dodaniem.
Ośmioletnie dochodzenie bez przełomu
Rzecznik prokuratury, Tom Janssens, podkreśla skalę przeprowadzonych działań. „To bardzo trudne, że musimy umorzyć sprawę z powodu braku sprawcy. Przez osiem lat wykonano ogromną pracę, a trzech sędziów śledczych prowadziło postępowanie” – zaznacza. Zmiany kadrowe wynikały z przejścia jednego z sędziów na emeryturę oraz awansu drugiego do sądu policyjnego. Jak dodaje Janssens, rotacja mogła nawet zapewnić świeże spojrzenie na zgromadzony materiał.
Dochodzenie obejmowało wiele kierunków: otoczenie partnera ofiary, środowisko prowadzących bar, możliwe powiązania z albańskimi grupami przestępczymi oraz osoby pracujące w lokalu, w tym ochroniarzy. „Zrobiono wszystko, co było możliwe. Mamy cztery segregatory dokumentacji, ale sprawcy nie znaleźliśmy” – mówi rzecznik, przypominając jednocześnie o granicach działań organów ścigania w demokratycznym państwie. „Jeśli ktoś posiada wiedzę, ale milczy, nie możemy stosować środków, które naruszałyby prawo.”
Rodzina sprzeciwia się zamknięciu sprawy
Pod koniec ubiegłego roku akta liczyły już 4000 stron, a prokuratura po raz pierwszy rozważała zamknięcie śledztwa. Rodzina ofiary – jej matka, siostry i bracia – stanowczo zaprotestowała. Reprezentująca ich adwokatka Els Leenknecht złożyła obszerny wniosek o wykonanie dodatkowych czynności dowodowych.
Mecenas wskazuje, że brak przełomu wynika m.in. z milczenia dwóch kluczowych osób. „Jesteśmy przekonani, że znają prawdę, ale nie chcą mówić. Mają do tego prawo” – zauważa. Zaznacza jednocześnie, że mimo umorzenia sprawę można wznowić, jeśli pojawią się nowe zeznania lub dowody.
Rodzina podkreśla również, że nikt nie poniósł odpowiedzialności za zaniedbania. „Gdyby jej otoczenie – przede wszystkim partner – zareagowało szybciej, Sarah mogłaby żyć. Zostawił ją samą na wiele godzin, mimo że było jasne, że jest w bardzo złym stanie” – mówi adwokatka.
Bliscy wciąż czekają na odpowiedzi
Rosane Roseel, 64-letnia matka zmarłej kobiety, nie przyjmuje do wiadomości zakończenia postępowania. „Nie mogę tego zaakceptować. Codziennie zasypiam i budzę się z tą myślą. Straciłam moje dziecko, moją Sarah, a w domu stworzyłam dla niej specjalne miejsce, żeby była blisko mnie. Ale ból nie mija” – mówi, opisując dramat, który trwa już osiem lat.
Były partner kobiety, 56-letni Diego Justin, również krytykuje sposób prowadzenia śledztwa. Uważa, że wiele pytań pozostało bez odpowiedzi, a część dowodów miała zaginąć. „Jestem przekonany, że to była wielka operacja tuszowania. Walczyłem o prawdę, ale ciągle trafiałem na mur. Było to trudne, zwłaszcza gdy sam znalazłem się wśród podejrzanych. Sarah była dla mnie wszystkim” – podkreśla.
Choć śledztwo zostało zamknięte, w świetle belgijskiego prawa nadal istnieje możliwość jego wznowienia, jeśli pojawią się nowe informacje. Sprawa pozostaje więc w kategorii nierozwiązanych, a rodzina zmarłej ma nadzieję, że pewnego dnia uda się ustalić, co doprowadziło do tragedii w Izegem.