Belgijski rząd podpisał kontrakt z australijską firmą DroneShield na zakup nowoczesnych systemów neutralizacji dronów o wartości około 2,8 miliona euro. Inwestycja ma wzmocnić ochronę lotnisk i baz wojskowych przed naruszeniami przestrzeni powietrznej przez bezzałogowe statki powietrzne. Jak jednak zaznacza ekspert ds. obronności Jens Franssen z VRT NWS, zakupione urządzenia są jedynie jednym z elementów znacznie szerszego systemu zabezpieczeń.
DroneShield to wyspecjalizowana australijska firma technologiczna produkująca systemy przeciwdziałania dronom. Belgia zamierza nabyć tak zwane jammer-guns, czyli urządzenia dezaktywujące drony poprzez zakłócanie ich łączności. Nie są to broń w klasycznym znaczeniu, lecz sprzęt emitujący fale radiowe, które uniemożliwiają dronom komunikację z operatorem lub odbiornikami GPS.
Część szerszego planu modernizacji
Zakupy wpisują się w rozbudowany pakiet inwestycji w systemy ochrony o wartości 50 milionów euro w krótkiej perspektywie oraz 500 milionów euro w dłuższym horyzoncie. Wcześniej informował o tym minister obrony Theo Francken.
Zasada działania jammerów jest stosunkowo prosta: urządzenia emitują sygnały, które zakłócają komunikację drona z operatorem. W efekcie bezzałogowiec zwykle opada pionowo lub wraca w miejsce startu, zgodnie z zaprogramowanym trybem awaryjnym.
Technologia to tylko fragment układanki
Jens Franssen wskazuje jednak na ograniczenia związane z takimi rozwiązaniami. „Karabiny antydronowe to tylko jeden element ochrony. Najpierw trzeba drona wykryć – służą do tego radary, czujniki, detektory lub kamery. Neutralizacja jest dopiero ostatnim krokiem, a i tak nie wszędzie można ją bezpiecznie stosować” – wyjaśnia.
Ekspert podkreśla również wyjątkowo szybkie tempo rozwoju technologii dronowych. „To, co kupujemy dziś, za półtora roku może być już przestarzałe” – zauważa. DroneShield dostarcza swoje systemy armii wielu państw zachodnich, a jego urządzenia są używane również na licznych lotniskach.
Skala problemu w Belgii
Rząd liczy, że nowa inwestycja pomoże ograniczyć naruszenia przestrzeni powietrznej nad lotniskami i obiektami wojskowymi. Choć brak jeszcze szczegółowych danych za bieżący rok, wiadomo, że sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu. W 2024 roku zanotowano około 30 tysięcy incydentów związanych z dronami, choć tylko dwa z nich wymagały zmiany pasa startowego przez samolot.
W ostatnich dniach problem narósł. Cztery cywilne lotniska – Brussels Airport, Liège, Oostende oraz Deurne – musiały zostać tymczasowo zamknięte z powodu podejrzanej aktywności dronów.
Podejrzenia o rosyjskie zaangażowanie
Belgijskie służby bezpieczeństwa zakładają, że za naruszenia przestrzeni powietrznej odpowiada Rosja. Uważa się, że działania te są reakcją na rolę Belgii w sprawie zamrożonych rosyjskich aktywów przechowywanych w Euroclear w Brukseli.
Zebrane poszlaki wskazują na skoordynowane operacje: drony pojawiają się nad strategicznymi lokalizacjami takimi jak Kleine-Brogel i Elsenborn, często w grupach i zazwyczaj po zmroku. Świadczy to o dużym doświadczeniu i wiedzy technicznej operatorów, ponieważ nocne loty są wyjątkowo trudne dla amatorów. Choć wciąż brakuje wyraźnych zdjęć pozwalających ustalić dokładny model dronów, śledczy dysponują już konkretnymi tropami.
Niderlandy również inwestują
Równolegle pojawiły się informacje, że także Niderlandy planują znaczące nakłady na technologie antydronowe. Według ustępującego sekretarza stanu Tuinmana inwestycje mogą wynieść od 1 do 2,5 miliarda euro. Ministerstwo Obrony chce w ten sposób przeciwdziałać incydentom, które niedawno sparaliżowały lotniska w Eindhoven i Volkel.
Niderlandy nadrabiają zaległości nie tylko w celu ochrony własnej przestrzeni powietrznej, lecz także w ramach NATO, by być przygotowanymi na przeciwnika coraz częściej wykorzystującego systemy bezzałogowe. Przekaz jest jasny – lekceważenie zagrożenia dronami oznacza działanie ze znacznym opóźnieniem. Haga nie zamierza pozostać w tyle.