Pierwszy dzień ogólnokrajowego strajku przeciwko polityce rządu federalnego przyniósł skrajnie różne skutki w północnej i południowej części kraju. Podczas gdy Flandria zmagała się z gigantycznymi korkami przekraczającymi 260 kilometrów, ruch w Walonii przebiegał względnie płynnie. Trzydniowa akcja protestacyjna, która potrwa do środy, najmocniej uderzyła w mieszkańców największych flamandzkich miast.
Poniedziałkowy poranek 24 listopada 2025 r. uwidocznił duże różnice w sposobie organizacji transportu i codziennych nawykach komunikacyjnych obu regionów. Znaczne zakłócenia w kursowaniu transportu publicznego sprawiły, że tysiące osób przesiadło się do samochodów. W połączeniu z trudnymi warunkami pogodowymi doprowadziło to do bezprecedensowych utrudnień na drogach Flandrii.
Walonia: przewaga pracy zdalnej
W przeciwieństwie do północy kraju, sytuacja na walońskich drogach pozostała zaskakująco spokojna. Sarah Pierre, rzeczniczka SPW Mobilité (Walonskiej Służby Publicznej ds. Mobilności), określiła poranek jako „spokojny” i pozbawiony większych zakłóceń.
„Nie odnotowaliśmy żadnych poważnych punktów krytycznych ani większych wypadków, które doprowadziłyby do długich korków” – przekazała w rozmowie z agencją Belga. Jej zdaniem kluczową rolę odegrała telepraca: „Wielu pracowników przewidziało trudności i wybrało pracę zdalną”.
Wydaje się, że pandemia COVID-19 trwale zmieniła modele pracy w Walonii. Telepraca, traktowana obecnie jako naturalne rozwiązanie w sytuacjach kryzysowych, pozwoliła uniknąć poważnych zakłóceń komunikacyjnych.
Flandria: 260 kilometrów frustracji
We Flandrii sytuacja była zdecydowanie trudniejsza. W pierwszym dniu strajku, przy głębokich zakłóceniach w funkcjonowaniu transportu publicznego, na drogach regionu utworzyło się około 260 kilometrów zatorów. W godzinach porannych kierowcy stali w długich kolejkach, zwłaszcza w rejonach dużych aglomeracji.
Najbardziej obciążone były okolice Antwerpii, Brukseli, Gandawy, Leuven, Brugii i Kortrijk. W tych kluczowych punktach flamandzkiej sieci drogowej krótkie odcinki pokonywano nawet w kilkadziesiąt minut. Dla wielu polskich rezydentów pracujących w tych miastach oznaczało to poważne opóźnienia i trudności w dotarciu do pracy.
Flamandzkie centrum zarządzania ruchem podkreśla, że oprócz strajku do utrudnień przyczyniły się także listopadowe opady deszczu. Zestawienie obu czynników – masowej akcji protestacyjnej i niesprzyjającej pogody – doprowadziło do wyjątkowo trudnej sytuacji na drogach regionu.
Bruksela bez oficjalnych danych
W Brukseli, która zwykle jest jednym z najbardziej newralgicznych obszarów podczas strajków, poranne dane dotyczące ruchu nie zostały opublikowane. Bruxelles Mobilité nie było dostępne, by przedstawić oficjalne informacje o wpływie pierwszego dnia protestu na komunikację w mieście.
Brak takich danych budzi zdziwienie, biorąc pod uwagę rolę Brukseli jako centralnego węzła transportowego kraju. Stolica codziennie przyciąga setki tysięcy osób dojeżdżających zarówno z Flandrii, jak i Walonii, co czyni ją szczególnie wrażliwą na wszelkie zakłócenia.
Tło społeczne i polityczne strajku
Akcja protestacyjna jest reakcją związków zawodowych na działania rządu federalnego. Wspólny front związkowy, obejmujący CSC/ACV, FGTB/ABVV i CGSLB/ACLVB, ogłosił mobilizację przeciwko decyzjom gabinetu tworzonego przez N-VA, MR, Les Engagés, Vooruit i CD&V.
Protest został zaplanowany w trzech etapach:
– poniedziałek: strajk w sektorze transportowym,
– wtorek: protest w służbach publicznych (szkoły, żłobki, administracja, szpitale),
– środa: kulminacja w postaci międzybranżowego strajku generalnego.
Związkowcy określają politykę rządu jako „społeczny rozbiór”, podkreślając jej skutki dla zabezpieczenia społecznego, usług publicznych i praw pracowniczych. Dla mieszkańców Belgii, w tym polskich rezydentów uzależnionych od transportu publicznego, kolejne dni mogą oznaczać dalsze poważne utrudnienia.