System kontroli odcinkowych prędkości realizowany przez prywatne firmy na zlecenie gmin stał się przedmiotem intensywnej debaty politycznej. Coraz częściej podnoszone są głosy krytyki wobec modelu, w którym komercyjne przedsiębiorstwa nie tylko instalują i obsługują urządzenia pomiarowe, ale także czerpią zyski z udziału w wpływach z mandatów. Dyskusja nabrała tempa po precedensowym orzeczeniu sądu policyjnego, które zakwestionowało legalność takiego rozwiązania.
Model współpracy opiera się na tym, że gminy unikają kosztów początkowych, a firmy prywatne finansują instalację systemów pomiaru prędkości w zamian za udział w dochodach z kar. Mechanizm ten, choć korzystny dla lokalnych budżetów, coraz częściej budzi wątpliwości prawne i etyczne.
Precedensowe orzeczenie sądu w sprawie Meise
Sąd policyjny unieważnił mandat wystawiony na podstawie pomiaru z odcinkowej kontroli prędkości w gminie Meise, ponieważ urządzenie było współfinansowane przez firmę prywatną. Orzeczenie to może mieć poważne konsekwencje dla całego systemu i prowadzić do podważenia tysięcy mandatów wystawionych w podobnych okolicznościach.
Wyrok opiera się na zasadzie, że wymierzanie kar należy do kompetencji władz publicznych i nie może być delegowane na podmioty komercyjne, które mają bezpośredni interes finansowy w liczbie wystawianych mandatów. To pierwszy taki precedens w Belgii, otwierający drogę do kwestionowania zasadności innych mandatów opartych na pomiarach urządzeń współfinansowanych przez sektor prywatny.
Ostre stanowisko Vlaams Belang
Bart Claes, poseł Parlamentu Flamandzkiego z Vlaams Belang, stanowczo skrytykował system, określając go jako „wyoutsourcowany przemysł mandatów”. Jego zdaniem w ostatnich latach wyrósł on na wyjątkowo opłacalny biznes dla firm prywatnych.
„Nakładanie mandatów to zadanie władzy publicznej, a nie komercyjnych konsorcjów. Te prywatne kontrole odcinkowe powinny zostać zlikwidowane” – stwierdził Claes. Podkreślił, że delegowanie funkcji sankcyjnych na podmioty kierujące się logiką zysku jest nie tylko prawnie wątpliwe, ale także społecznie nieakceptowalne.
Zarzuty o wyzyskiwanie mieszkańców
Claes oskarża część gmin o przerzucanie odpowiedzialności i dopuszczanie do sytuacji, w której prywatne firmy współdecydują o lokalizacji i funkcjonowaniu kontroli prędkości – pod warunkiem, że gmina nie ponosi kosztów instalacji. „Mieszkańcy są wyzyskiwani poprzez prawnie wątpliwy system” – twierdzi parlamentarzysta.
Według Vlaams Belang obecny model podważa zaufanie mieszkańców do instytucji publicznych. „Bezpieczeństwo ruchu drogowego zasługuje na profesjonalizm, a nie na wyoutsourcowaną maszynkę do generowania zysków” – podsumowuje Claes.
Minister De Ridder zapowiada działania, ale napotyka przeszkody
Flamandzka minister Mobilności Annick De Ridder zapowiedziała podczas posiedzenia Parlamentu Flamandzkiego, że dąży do zakończenia obecnego systemu. Jej stanowisko potwierdza, że problem jest poważny i nie dotyczy jedynie sporów politycznych.
Największą przeszkodą są długoterminowe kontrakty zawarte przez gminy z firmami prywatnymi. „Jesteśmy związani tymi umowami, ale przeprowadzimy gruntowną analizę prawną” – wyjaśniła minister, podkreślając złożoność sytuacji.
De Ridder zaznaczyła, że gminy muszą mieć możliwość egzekwowania ograniczeń prędkości, ale system nie może opierać się na zachętach finansowych, które sprzyjają maksymalizacji liczby mandatów. „Celem ma być zmniejszenie liczby ofiar wypadków, a nie zasilanie prywatnych kas na nierozsądnych warunkach” – cytuje minister VRT NWS.
Kontekst prawny i społeczny
Sprawa dotyka fundamentalnej kwestii granic komercjalizacji funkcji publicznych. Tradycyjnie nakładanie kar administracyjnych należy do prerogatyw władz publicznych. Delegowanie tych kompetencji na podmioty prywatne budzi wątpliwości konstytucyjne i rodzi pytania o konflikt interesów.
Kontrole odcinkowe są narzędziem poprawy bezpieczeństwa drogowego – skutecznie redukują liczbę wypadków na niebezpiecznych trasach. Problem pojawia się, gdy główną motywacją ich instalacji staje się generowanie zysków, a nie ochrona życia i zdrowia kierowców.
Gminy, szczególnie mniejsze, argumentują, że bez wsparcia prywatnych firm nie byłyby w stanie wdrożyć systemów odcinkowych kontroli prędkości ze względu na wysokie koszty początkowe. Model współfinansowania pomaga ominąć te bariery, ale jednocześnie zbliża się do granicy dopuszczalnej prywatyzacji funkcji publicznych.
Pytania o przyszłość systemu
Po orzeczeniu w sprawie Meise oraz po reakcjach władz regionalnych przyszłość obecnego modelu stoi pod znakiem zapytania. Gminy mogą zostać zmuszone do renegocjacji kontraktów lub zakończenia współpracy, co wiąże się z konsekwencjami finansowymi i prawnymi.
Zapowiedź minister De Ridder o analizie prawnej sugeruje, że rząd rozważa różne rozwiązania – od doprecyzowania przepisów, po stworzenie nowego modelu, który zachowa korzyści systemu, ale wyeliminuje elementy budzące wątpliwości.
Debata o prywatnych kontrolach odcinkowych wpisuje się w szerszą dyskusję o granicach prywatyzacji funkcji publicznych i roli państwa w zapewnianiu bezpieczeństwa. Ostateczne rozwiązanie będzie musiało pogodzić potrzeby gmin, wymogi prawne oraz interes publiczny.