Działacze protestujący przeciwko przebudowie placu Vandervelde i alei chaussée de Mons na Anderlechcie dopuścili się w nocy ze środy na czwartek poważnych aktów wandalizmu. Zniszczyli znaki drogowe, bloki betonowe oraz dźwig budowlany, powodując szkody szacowane na dziesiątki tysięcy euro. Bruxelles Mobilité ostro potępia te działania, podkreślając, że protestujący nie tylko uszkodzili mienie publiczne, ale również stworzyli bezpośrednie zagrożenie dla życia ludzkiego.
Kontrowersyjna przebudowa dzielnicy na Anderlechcie
Prace związane z przebudową placu Vandervelde, placu Alberta I oraz alei chaussée de Mons rozpoczęły się w poniedziałek na Anderlechcie. Projekt zakłada przekształcenie dotychczasowej dwukierunkowej arterii w jednokierunkową ulicę, co stanowi część szerszej reorganizacji ruchu w tej części Brukseli. Od samego początku przedsięwzięcie budzi sprzeciw części mieszkańców.
Największym źródłem kontrowersji jest planowana likwidacja około stu miejsc parkingowych. Dla wielu rezydentów, zwłaszcza pozbawionych prywatnych garaży, utrata tych miejsc oznacza poważne utrudnienia w codziennym życiu. Krytycy projektu twierdzą, że władze dzielnicy nie wzięły pod uwagę realnych potrzeb mieszkańców i nie zaproponowały alternatyw.
Eskalacja protestów i początki sabotażu
Pierwsze działania sabotażowe odnotowano już w nocy z wtorku na środę, kiedy aktywiści z Komitetu przeciwko planowi Good Move przesunęli betonowe bloki zabezpieczające i usunęli barierę na moście Cureghem. Choć były to działania nielegalne, nie spowodowały one znaczących szkód ani nie stworzyły bezpośredniego zagrożenia.
Sytuacja uległa jednak dramatycznej eskalacji w kolejną noc. Protestujący zniszczyli czterometrowy blok betonowy oraz usunęli całą sygnalizację drogową zainstalowaną na placu budowy. Część znaków wrzucono do kanału, co utrudnia ich odzyskanie. Elementy barier i tablic informacyjnych zrzucono z mostu bezpośrednio na ścieżkę rowerową biegnącą poniżej.
Zagrożenie dla życia i zdrowia publicznego
Rzeczniczka Bruxelles Mobilité, Inge Paemen, stanowczo potępiła działania aktywistów, podkreślając, że przekroczyły one granicę legalnego protestu i przerodziły się w poważny akt wandalizmu. Szczególne oburzenie budzi zrzucanie ciężkich elementów z mostu na ścieżkę rowerową – sytuacja, która mogła zakończyć się tragicznie, gdyby ktoś akurat tamtędy przechodził lub przejeżdżał.
Atak dotknął również dźwig budowlany firmy realizującej prace. Uszkodzenie tego typu sprzętu generuje nie tylko duże koszty, ale także realnie zagraża bezpieczeństwu pracowników i stabilności prowadzonej inwestycji.
Rzeczniczka zaznaczyła, że jedynie przypadek sprawił, iż nikt nie znalazł się pod mostem w momencie zrzucania ciężkich paneli i znaków. Gdyby ktoś tamtędy przechodził, skutki mogłyby być śmiertelne.
Skala zniszczeń i konsekwencje prawne
Szczegółowa wycena szkód wciąż trwa, lecz wstępne szacunki mówią o stratach sięgających kilkudziesięciu tysięcy euro. Koszty obejmują zarówno zniszczone elementy infrastruktury, jak i opóźnienia w realizacji prac, konieczność dodatkowego zabezpieczenia placu budowy oraz ewentualną wymianę specjalistycznego sprzętu.
Bruxelles Mobilité złożyło zawiadomienie o przestępstwie i analizuje możliwości kontynuowania prac w bezpiecznych warunkach. Wśród rozważanych środków wymienia się monitoring wizyjny oraz zwiększoną ochronę placu budowy w godzinach nocnych.
Kontekst społeczny i plan Good Move
Protesty na Anderlechcie wpisują się w szerszy konflikt wokół planu Good Move – programu reorganizacji ruchu, który ma ograniczać dominację samochodów, poprawiać jakość powietrza i zwiększać bezpieczeństwo w mieście. Choć polityka ta ma poparcie władz regionalnych, spotyka się także z ostrą krytyką w dzielnicach, gdzie zmiany wprowadzane są w sposób odczuwalny.
Mieszkańcy wskazują na likwidację miejsc parkingowych, problemy z transportem samochodowym oraz utrudniony dostęp do części miasta. Najbardziej dotknięci są seniorzy, rodziny z małymi dziećmi i osoby o ograniczonej mobilności.
Perspektywa różnych stron konfliktu
Dla protestujących drastyczne działania mają być sposobem zwrócenia uwagi na to, że ich głos został pominięty w procesie konsultacji. Podkreślają, że reorganizacja ruchu wpływa na ich codzienne życie, a władze nie zaproponowały adekwatnych rozwiązań.
Z kolei władze Brukseli akcentują, że przebudowa miasta jest konieczna, by poprawić w długiej perspektywie warunki życia mieszkańców. Redukcja ruchu samochodowego ma sprzyjać czystszemu powietrzu, większemu bezpieczeństwu pieszych i rowerzystów oraz ograniczeniu hałasu.
Znaczenie sprawy dla polskiej społeczności w Brukseli
Polscy rezydenci mieszkający na Anderlechcie i w okolicznych dzielnicach są częścią społeczności najbardziej dotkniętej zmianami. Wielu z nich pracuje poza Brukselą lub w różnych częściach miasta, gdzie transport publiczny bywa niewystarczający. Samochód stanowi dla nich często niezbędne narzędzie codziennego funkcjonowania.
Jednocześnie eskalacja protestów w formę wandalizmu budzi obawy o bezpieczeństwo publiczne. Działania zagrażające życiu nie mogą być usprawiedliwiane frustracją związaną z polityką miejską.
Wyzwania dla kontynuacji projektu
Bruxelles Mobilité stoi teraz przed koniecznością wzmocnienia zabezpieczeń placu budowy, co może spowodować dodatkowe opóźnienia i zwiększyć koszty. Sprawa wskazuje na głębszy problem wdrażania niepopularnych reform urbanistycznych w demokracji – konieczność znalezienia równowagi między ambitną transformacją miasta a potrzebami mieszkańców.
Przyszłość pokaże, czy władze Brukseli zdecydują się na dialog z protestującymi i ewentualne modyfikacje projektu, czy też będą kontynuować realizację planu mimo sprzeciwu. Niezależnie od kierunku, kluczowe będzie zapewnienie, aby protesty odbywały się w formach legalnych i bezpiecznych dla wszystkich.