Parlament Europejski przygotowuje się do głosowania nad reformą, która pozwoli europosłankom na delegowanie swojego głosu podczas urlopu macierzyńskiego. Zmiana, uznawana za przełomowy krok w kierunku równości płci w polityce, wzbudza jednak kontrowersje, ponieważ nie obejmuje ojców. Prezydent partii Les Engagés i europoseł Yvan Verougstraete określa decyzję jako „historyczną, postępową, ale zarazem nieco wsteczną”, wskazując, że wykluczenie mężczyzn utrwala przestarzały podział ról rodzicielskich.
Nowe prawo dla europosłanek na urlopie macierzyńskim
Projekt, który ma zostać przyjęty w czwartek, umożliwi kobietom zasiadającym w Parlamencie Europejskim delegowanie swoich głosów w trakcie sesji plenarnych, jeśli przebywają na urlopie macierzyńskim. Dotychczas brakowało takiego mechanizmu, co oznaczało, że posłanki w tym okresie – a tym samym ich wyborcy – byli pozbawieni reprezentacji w kluczowych głosowaniach.
„Żaden wybrany przedstawiciel nie powinien być zmuszany do wyboru między mandatem a dzieckiem” – podkreśla Yvan Verougstraete, który uważa reformę za istotny krok naprzód w kwestii równości w instytucjach europejskich.
Koniec z luką demokratyczną
Brak regulacji w tej sprawie był uznawany przez wielu europosłów za poważną lukę demokratyczną. Kobiety w ciąży i młode matki zmuszone były opuszczać sesje plenarne, co pozbawiało ich wyborców głosu w decyzjach o znaczeniu europejskim. Nowe przepisy mają zapewnić, że każda posłanka będzie mogła reprezentować swoich wyborców niezależnie od sytuacji rodzinnej.
Sporny brak równości dla ojców
Mimo postępowego charakteru reformy, Verougstraete zwraca uwagę na jej poważne ograniczenie – brak analogicznego prawa dla mężczyzn. Pod naciskiem konserwatywnych i skrajnie prawicowych ugrupowań przepis dotyczący ojców został usunięty.
„To rozwiązanie dotyczy wyłącznie kobiet, wykluczając młodych ojców. Ci sami konserwatywni parlamentarzyści znów pokazali, że tkwią w wizji z ubiegłego wieku. Wolą, by kobiety zajmowały się dziećmi w domu, a mężczyźni zarabiali pieniądze dla rodziny” – ostro skomentował Verougstraete.
Polityk uważa, że decyzja ta podważa sens reformy, która miała promować równouprawnienie. Jego zdaniem utrwala ona tradycyjny podział ról płciowych, w którym opieka nad dziećmi nadal spoczywa niemal wyłącznie na kobietach.
Inicjatywa Metsoli i idea nowoczesnego parlamentu
Propozycja zmian została przedstawiona przez przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertę Metsolę, która nazwała ją krokiem w stronę „najbardziej nowoczesnej i inkluzywnej instytucji politycznej świata”. Celem reformy było stworzenie środowiska umożliwiającego godzenie obowiązków rodzinnych i zawodowych, co ma kluczowe znaczenie wobec kryzysu demograficznego w Europie. Jednak, jak zauważa Verougstraete, ostateczny kształt tekstu został osłabiony przez naciski prawicowych frakcji.
Debata o równouprawnieniu rodzicielskim
Dyskusja wokół reformy wpisuje się w szerszą debatę o równym traktowaniu ojców i matek w polityce urlopów rodzicielskich – zarówno na poziomie unijnym, jak i krajowym. W Belgii Liga Rodzin postuluje zrównanie długości urlopu ojcowskiego i macierzyńskiego, wskazując, że obecne cztery tygodnie dla ojców to zdecydowanie za mało. Według organizacji, wydłużenie tego okresu mogłoby pozytywnie wpłynąć na decyzje dotyczące posiadania dzieci.
Równość płci wciąż niepełna
Choć reforma stanowi krok naprzód, jej ograniczony charakter pokazuje, że prawdziwa równość wciąż pozostaje w sferze deklaracji. Wykluczenie ojców z możliwości delegowania głosów utrwala stereotypy i ogranicza możliwości mężczyzn w roli aktywnych rodziców.
„To nie tylko kwestia równości kobiet, ale też uznania, że ojcowie mają prawo i obowiązek uczestniczyć w wychowaniu dzieci” – podkreśla Verougstraete.
Symboliczny krok i polityczne napięcia
Czwartkowe głosowanie będzie momentem historycznym, ale i symbolem niedokończonego postępu. Z jednej strony – stanowi przełom w zakresie praw kobiet w polityce europejskiej, z drugiej – obnaża trwający spór ideologiczny o model rodziny i rolę płci w społeczeństwie.