Po burzliwym wtorkowym wieczorze ruch lotniczy na Brussels Airport został w środę rano stopniowo przywrócony. Obecność dronów w przestrzeni powietrznej zmusiła zarządcę ruchu lotniczego Skeyes do dwukrotnego wstrzymania operacji ze względów bezpieczeństwa. Łącznie odwołano czterdzieści lotów – szesnaście przylotów i dwadzieścia cztery odloty – poinformowała rzeczniczka lotniska. Zdarzenie to wpisuje się w rosnącą liczbę podobnych incydentów w Europie i rodzi pytania o bezpieczeństwo strategicznej infrastruktury transportowej.
Zakłócenia w środowy poranek
Brussels Airlines musiały w środę odwołać dodatkowo około dziesięciu połączeń z powodu maszyn, które we wtorek wieczorem zostały przekierowane na inne lotniska i nie były natychmiast dostępne – poinformował rzecznik przewoźnika Nico Cardone. Samoloty skierowane do Ostendy, Charleroi lub Lille stopniowo powróciły już do Zaventem lub były w drodze. Zakłócenia powinny ustępować w ciągu dnia, choć drobne opóźnienia mogą utrzymywać się do południa. Dla pasażerów, w tym wielu Polaków mieszkających w Belgii i podróżujących między krajem zamieszkania a Polską, sytuacja oznaczała duże niedogodności i konieczność zmian w planach podróży.
Ograniczony wpływ na lotnisko w Charleroi
Rzeczniczka Brussels South Charleroi Airport, Nathalie Pierard, zapewniła, że w środę loty powinny odbywać się bez zakłóceń. We wtorek wieczorem lotnisko to zostało jednak czasowo objęte środkiem ostrożności – przyloty wstrzymano na około piętnaście minut. Charleroi przyjęło także sześć przekierowanych lotów z Zaventem: cztery Brussels Airlines, jeden Ryanair oraz jeden SAS (Scandinavian Airlines System). Dzięki sprawnej współpracy belgijskich portów lotniczych udało się ograniczyć skutki wtorkowych wydarzeń.
Kolejny alarm na bazie Kleine-Brogel
Tego samego wieczoru, gdy drony sparaliżowały Brussels Airport, nad bazą wojskową Kleine-Brogel ponownie odnotowano ich obecność – był to już czwarty taki przypadek w ciągu tygodnia. Urządzenia bezzałogowe pojawiały się tam wcześniej co najmniej trzykrotnie w ostatnich dniach. Powtarzające się incydenty nad strategiczną bazą, w której stacjonują myśliwce i magazyny amunicji, budzą szczególny niepokój służb bezpieczeństwa i wskazują na możliwy zorganizowany charakter działań.
Reakcja ministra spraw wewnętrznych
Minister spraw wewnętrznych Bernard Quintin (MR) wezwał w środę rano na antenie Radio 1 do wprowadzenia bardziej rygorystycznej kontroli nad cywilnymi dronami. „Musimy doprowadzić do tego, by wszystkie drony w Belgii były zarejestrowane” – oświadczył po dwóch przerwach w ruchu lotniczym nad Zaventem. Dodał, że kluczowe jest zapewnienie możliwości identyfikacji i wykrywania wszystkich obiektów latających dzięki nowoczesnym systemom monitoringu. Minister, zachowując ostrożność w kwestii pochodzenia incydentów, zasugerował jednak możliwy zagraniczny wątek: „Wiemy, kto jest naszym przyjacielem, a kto nim nie jest”. Rada Bezpieczeństwa Narodowego ma otrzymać pełną analizę sytuacji przed podjęciem decyzji dotyczących dalszych działań.
Incydenty z dronami w Europie
Wtorkowe wydarzenia w Zaventem wpisują się w szerszy europejski trend. W ubiegły piątek lotnisko Berlin-Brandenburg musiało przekierować samoloty po podobnym alarmie. W Belgii już wcześniej obserwowano podejrzane drony nad bazami wojskowymi, szczególnie nad Kleine-Brogel. Minister obrony Theo Francken potwierdził, że urządzenia te mogły próbować prowadzić rozpoznanie w rejonie myśliwców i magazynów amunicji. Trwa dochodzenie mające ustalić ich pochodzenie. Coraz większa liczba podobnych incydentów w Europie wskazuje na możliwą koordynację działań o charakterze wywiadowczym lub destabilizacyjnym.
Podejrzenia o rosyjską ingerencję
Wtorkowy incydent nad Brussels Airport ma miejsce w szczególnie napiętym kontekście geopolitycznym. Wysoki rangą europejski dyplomata, cytowany przez portal Politico, stwierdził, że ewentualne powiązanie z Moskwą byłoby „szczególnie niepokojące”. Belgia rozważa obecnie wsparcie finansowe dla Ukrainy poprzez wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów jako zabezpieczenia pożyczki. „Zastraszanie dronami to jedna z metod, którymi Rosja stara się wpływać na decyzje Belgii. Za każdym razem, gdy Unia Europejska unika eskalacji, Rosja odpowiada” – powiedział dyplomata.
Ta wypowiedź nadaje incydentom z dronami nowy wymiar i wpisuje je w szerszy kontekst rosyjskich działań hybrydowych wobec państw europejskich wspierających Ukrainę. Belgijskie władze stają tym samym przed podwójnym wyzwaniem – wzmocnienia bezpieczeństwa technicznego przestrzeni powietrznej oraz przygotowania adekwatnej reakcji politycznej na możliwe próby zastraszenia ze strony obcych mocarstw.