Od piętnastu lat jeden komitet skutecznie wstrzymuje niemal wszystkie projekty urbanistyczne w rejonie dworca Gent-Sint-Pieters. Najnowsze odwołanie dotyczy budowy szkoły i żłobka, których realizacja już teraz opóźnia się o dwa lata. Mieszkańcy mówią o stagnacji, a przedstawiciele komitetu o konieczności „ochrony jakości życia”. Spór ujawnia głębszy problem belgijskiego systemu planowania przestrzennego – łatwość, z jaką pojedyncze grupy mogą blokować rozwój strategicznych obszarów miejskich.
Frustracja mieszkańców i utracony potencjał
„Nie mogę uwierzyć, że teraz blokują nawet szkołę” – mówi Elena Balachov, mieszkanka dzielnicy, w rozmowie z VRT. „Dorastałam tutaj i chciałabym zostać z moją córką, ale rozwój stanął w miejscu. Cicha większość popiera projekty, ale nie mamy narzędzi prawnych, by je wspierać.”
Podobnie ocenia sytuację Lorenzo Van Tornhaut, architekt i wykładowca na Uniwersytecie w Leuven: „W tym impasie nikt nie wygrywa. Projekty są z czasem redukowane, a potencjał dzielnicy marnowany. To przecież doskonała lokalizacja dla nowoczesnej zabudowy miejskiej.”
Komitet akcji: „Stoimy na straży jakości życia”
Stowarzyszenie Actiecomité Buitensporig przyznaje, że regularnie odwołuje się od decyzji inwestycyjnych. „Nie jesteśmy przeciwni rozwojowi, ale pilnujemy, by projekty powstawały z poszanowaniem otoczenia” – tłumaczy rzecznik grupy Dirk Van Gijseghem. „Nie chcemy, by nasza dzielnica zamieniła się w drugą Brukselę-Północ.”
Jako przykład skuteczności komitet wskazuje projekt Sint-Pieterspoort, w którym pierwotne wieże o wysokości 90 metrów zostały obniżone do 60. „To była rozsądna korekta zgodna z planem zagospodarowania” – dodaje Van Gijseghem. Jednak zmiany te kosztowały miasto niemal dekadę opóźnienia.
Szkoła i żłobek w zawieszeniu
Aktualnie komitet zaskarżył pozwolenie na budowę szkoły i żłobka przy Koningin Fabiolalaan, kierując sprawę do Rady ds. Sporów o Zezwolenia. Projekt zakładał utworzenie szkoły podstawowej dla 240 uczniów, żłobka dla 45 dzieci, hali sportowej i świetlicy młodzieżowej. Budynek miał być gotowy w 2025 roku – dziś wiadomo, że stanie się to najwcześniej dwa lata później.
„Z żalem przyjęliśmy informację o kolejnym sprzeciwie. Teraz wszystko zależy od decyzji Rady” – poinformował gabinet skarbnika Evity Willaert (Groen).
W międzyczasie w okolicy powstaje około 800 nowych mieszkań, głównie w ramach projektu Rinkkaai, który sam był przedmiotem siedmioletniego postępowania. Miasto obawia się niedoboru miejsc w szkołach i przedszkolach dla nowych rodzin.
Spór o szczegóły i zarzuty o „proceduralne hobby”
Komitet argumentuje, że projekt szkoły nie uwzględnia wpływu dodatkowego ruchu samochodowego i braku miejsc parkingowych. „Nie każdy może przyjechać rowerem” – wskazuje Van Gijseghem.
Krytycy uznają te argumenty za przesadne. „Kwestionują nawet długość ogrodzenia – 67 zamiast 70 metrów. To absurd” – odpowiada Van Tornhaut. Balachov dodaje: „Dla niektórych członków grupy to już hobby – wyszukiwanie błędów w dokumentach, by móc coś zaskarżyć.”
Komitet odrzuca te zarzuty. „Zbyt często zaprasza się nas do dialogu dopiero po fakcie. Gdyby mieszkańcy mogli wcześniej uczestniczyć w planowaniu, wiele sporów dałoby się uniknąć” – ripostuje Van Gijseghem.
Potrzeba reformy systemu odwołań
Władze Flandrii przygotowują nowe przepisy mające skrócić postępowania i ograniczyć liczbę nieuzasadnionych odwołań. Po głośnym reportażu programu Pano minister Jo Brouns (CD&V) otrzymał 45 rekomendacji od ekspertów dotyczących reformy procedur.
„Tylko jak odróżnić nieuzasadniony sprzeciw od uczciwego?” – pyta Van Tornhaut. „Nikt nie napisze wprost, że sprzeciwia się projektowi, bo boi się spadku wartości swojej nieruchomości.”
Miasto Gandawa również wzywa do zmian. „Prawo do odwołania jest ważne, ale nie może być nadużywane” – mówi skarbnik Christophe Peeters (Voor Gent). „Procedury muszą być krótsze i bardziej proporcjonalne.”
Stojący w miejscu rozwój
Dla wielu mieszkańców sprawa stała się symbolem szerszego problemu – braku dynamiki rozwojowej w strategicznej części miasta. „Moglibyśmy mieć więcej życia, więcej mieszkań, więcej usług. Zobaczcie, co udało się przy Oude Dokken – to dowód, że można” – mówi Balachov.
Niezależnie od decyzji Rady, spór o Gent-Sint-Pieters pokazuje, jak krucha jest równowaga między prawem do udziału w procesie planowania a potrzebą rozwoju miasta. Dla jednych to przykład obywatelskiej czujności, dla innych – paraliż administracyjny blokujący przyszłość całej dzielnicy.