Unia Europejska zatwierdziła nowe wymogi zdrowotne przy przedłużaniu prawa jazdy, ale kontrowersyjnie dopuściła możliwość zastąpienia badań lekarskich zwykłym formularzem samooceny. Belgia już zapowiedziała, że skorzysta z tej opcji – decyzja ta budzi jednak wątpliwości co do realnej skuteczności unijnej regulacji mającej zwiększyć bezpieczeństwo na drogach.
Od ambitnego projektu do biurokratycznego kompromisu
Początkowy pomysł Komisji Europejskiej zakładał wprowadzenie obowiązkowych badań medycznych dla wszystkich kierowców, aby upewnić się, że wciąż spełniają warunki zdrowotne niezbędne do prowadzenia pojazdu. System ten miał działać podobnie do okresowych badań technicznych – regularnie potwierdzać zdolność do bezpiecznej jazdy.
Ostatecznie jednak w wyniku nacisków politycznych i obaw o koszty administracyjne państwa członkowskie otrzymały możliwość wprowadzenia prostszej alternatywy – formularza, w którym kierowcy samodzielnie ocenią swój stan zdrowia. Belgia zapowiedziała, że wybierze właśnie ten wariant.
Zasada zaufania, która może nie działać
Formularz samooceny ma pozwolić kierowcom na potwierdzenie, że nie cierpią na schorzenia utrudniające prowadzenie pojazdu – na przykład zaburzenia wzroku, problemy neurologiczne, choroby serca czy utratę świadomości. W teorii brzmi to rozsądnie. W praktyce jednak eksperci wskazują, że taka metoda ma znikomą wartość prewencyjną.
– Trudno oczekiwać, że kierowcy sami przyznają, iż nie powinni już prowadzić – zauważają specjaliści z belgijskiego Instytutu Bezpieczeństwa Drogowego (Vias).
Wielu z nich może nie mieć pełnej świadomości swoich ograniczeń, a inni – po prostu nie będą chcieli stracić uprawnień.
Biurokratyczny gest bez realnego wpływu
W praktyce samoocena sprowadzi się do kolejnej formalności administracyjnej przy odnawianiu prawa jazdy. Kierowcy będą musieli jedynie zaznaczyć odpowiednie pola w formularzu, bez konieczności wizyty u lekarza.
To rozwiązanie ma odciążyć system administracyjny i uniknąć kosztów, jakie wiązałyby się z wprowadzeniem badań lekarskich dla milionów kierowców. Jednak eksperci ostrzegają, że takie podejście „tworzy iluzję bezpieczeństwa”, nie zmieniając niczego w realnym życiu.
Dlaczego Europa zrezygnowała z badań?
Decyzja o rezygnacji z obowiązkowych egzaminów medycznych to efekt kompromisu pomiędzy krajami, które chciały realnych reform, a tymi, które obawiały się społecznego oporu i nadmiernych kosztów. W Belgii, podobnie jak w wielu innych państwach, wprowadzenie obowiązkowych badań oznaczałoby konieczność stworzenia całego systemu certyfikowanych ośrodków i lekarzy uprawnionych do wydawania zaświadczeń.
Koszty takiego rozwiązania – zarówno dla budżetu państwa, jak i dla samych kierowców – mogłyby być znaczne. Dlatego belgijskie władze uznały, że prostsza forma samooceny jest bardziej „praktyczna”.
Utracona szansa na poprawę bezpieczeństwa
Według ekspertów to decyzja, która podważa sens całej reformy. Regularne badania mogłyby pomóc wykrywać choroby wpływające na zdolność prowadzenia – takie jak pogarszający się wzrok, demencja czy padaczka.
Z danych Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu wynika, że problemy zdrowotne kierowców są przyczyną od 5 do 10 procent wypadków śmiertelnych w Europie. W wielu przypadkach są to osoby, które nie były świadome swoich ograniczeń.
Społeczna delikatność tematu
Dyskusja o badaniach dla starszych kierowców od lat budzi emocje. Dla wielu osób, szczególnie seniorów mieszkających poza dużymi miastami, samochód jest jedynym sposobem na zachowanie niezależności. Odebranie prawa jazdy może prowadzić do izolacji i poczucia utraty wolności.
Z drugiej strony, brak skutecznych mechanizmów weryfikacji zdrowia kierowców zwiększa ryzyko wypadków, w których cierpią także inni uczestnicy ruchu. – Potrzebujemy równowagi między wolnością a bezpieczeństwem – podkreślają eksperci.
Co to oznacza dla kierowców w Belgii
W praktyce dla belgijskich kierowców niewiele się zmieni. Przy przedłużaniu prawa jazdy będą musieli jedynie wypełnić prosty formularz i potwierdzić, że nie mają problemów zdrowotnych. Nie będzie wymogu przedstawienia zaświadczenia lekarskiego ani wyników badań.
To oznacza, że osoby faktycznie niezdolne do prowadzenia pojazdu – np. z zaburzeniami wzroku czy pamięci – nadal będą mogły legalnie siadać za kierownicą, jeśli same nie zdecydują się zrezygnować z uprawnień.
Iluzja działania zamiast realnej prewencji
Choć decyzja o wprowadzeniu formularza ma usprawnić procedury, w praktyce stanowi raczej przykład „papierowego bezpieczeństwa” – przepisu, który wygląda dobrze w unijnych dokumentach, ale niewiele zmienia w rzeczywistości.
Europa miała szansę wprowadzić rzeczywisty system medycznej kontroli kierowców – z korzyścią dla wszystkich uczestników ruchu. Zamiast tego wybrała rozwiązanie, które może co najwyżej poprawić statystyki administracyjne, nie bezpieczeństwo na drogach.
 
			         
                    