Flamandzka spółka transportowa De Lijn przyznała, że również w przyszłym roku będzie zmuszona płacić mandaty za korzystanie ze starych, wysokoemisyjnych autobusów naruszających przepisy obowiązujące w strefie niskoemisyjnej w Gandawie. Firma planowała wymienić cały przestarzały tabor na pojazdy elektryczne do końca 2026 r., lecz realizacja tego planu napotyka poważne przeszkody natury technicznej i administracyjnej.
Rosnące kary – już 125 tysięcy euro
W pierwszej połowie bieżącego roku De Lijn zapłaciło niemal 125 000 euro mandatów za około 800 naruszeń zasad obowiązujących w gandawejskiej strefie niskoemisyjnej (LEZ – lage emissiezone). To ponad trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego, co pokazuje, jak bardzo problem się nasila. Kary dotyczą autobusów z silnikami diesla, które nie spełniają obowiązujących norm środowiskowych i nie powinny poruszać się po obszarze objętym restrykcjami.
Opóźnione dostawy nowych autobusów
Na początku roku przewoźnik zapowiadał, że wszystkie pojazdy niespełniające wymogów środowiskowych zostaną wycofane z ruchu do końca 2026 r. i zastąpione nowymi autobusami elektrycznymi. Mimo że zamówienia zostały złożone, ich realizacja znacznie się opóźnia. „Z powodu tych opóźnień nowe autobusy nie trafiają do naszej floty tak szybko, jak byśmy tego chcieli, przez co starsze pojazdy nie mogą być wymienione na czas” – tłumaczy rzeczniczka De Lijn, Ine Pieters.
Z podobnymi trudnościami mierzą się obecnie liczne przedsiębiorstwa transportowe w całej Europie. Opóźnienia wynikają zarówno z ograniczeń produkcyjnych, jak i z rosnącego zapotrzebowania na ekologiczny tabor.
Braki w infrastrukturze ładowania
Wdrożenie autobusów elektrycznych wymaga nie tylko zakupu pojazdów, lecz także rozbudowy infrastruktury technicznej, zwłaszcza sieci stacji ładowania. „Musimy zainstalować punkty ładowania przy naszych zajezdniach, a czasami pojawiają się trudności z uzyskaniem niezbędnych pozwoleń” – wyjaśnia Pieters.
De Lijn planuje również budowę nowej zajezdni w Gandawie, dostosowanej do obsługi elektrycznego taboru. Również ten projekt utknął jednak w procedurach administracyjnych. „Także w tej sprawie mamy problem z uzyskaniem pozwolenia” – dodaje przedstawicielka spółki.
Pasażer ważniejszy niż budżet
Mimo rosnących kosztów De Lijn podkreśla, że priorytetem pozostaje zapewnienie ciągłości usług dla mieszkańców Gandawy. „Oczywiście wolelibyśmy uniknąć kar, ale naszym celem jest utrzymanie regularnych połączeń. Wolimy zapłacić mandat, niż ograniczać liczbę kursów” – mówi Pieters.
Stanowisko spółki pokazuje dylemat, przed jakim stają operatorzy transportu publicznego – konieczność spełnienia wymogów środowiskowych przy jednoczesnym utrzymaniu jakości usług.
Krytyka ze strony władz Flandrii
Obecna sytuacja spotkała się z dezaprobatą flamandzkiej minister ds. mobilności Annick De Ridder (N-VA), która wyraziła ubolewanie z powodu opóźnień w elektryfikacji floty. Jej zdaniem hamują one realizację celów związanych z rozwojem transportu bezemisyjnego w Gandawie.
Przypadek De Lijn dobrze obrazuje wyzwania, z jakimi zmagają się europejskie systemy transportu publicznego w procesie przechodzenia na zeroemisyjną mobilność. Wymiana taboru to proces wieloletni, wymagający nie tylko dużych nakładów finansowych, ale również sprawnej koordynacji działań technicznych i administracyjnych.