W Beselare, miejscowości należącej do gminy Zonnebeke, powstanie turbina wiatrowa wzdłuż autostrady A19 – mimo ogromnego sprzeciwu lokalnej społeczności. Decyzja flamandzkiego ministra środowiska i rolnictwa Jo Brounsa (CD&V), który wydał firmie Spark Power pozwolenie na budowę mimo ponad 3 000 złożonych odwołań, wywołała oburzenie mieszkańców. Społeczność lokalna obawia się nie tylko uciążliwości nowej instalacji, lecz także tego, że inwestycja stanie się precedensem dla kolejnych projektów w regionie.
Decyzja ministra zaskoczyła zarówno mieszkańców, jak i władze gminy. Mimo negatywnej opinii Zonnebeke oraz 3 006 formalnych sprzeciwów, pozwolenie zostało przyznane. Turbina, która stanie przy Oude Hondstraat, ma mieć 200 metrów wysokości wraz z łopatami i średnicę wirnika 175 metrów. Dla mieszkańców Beselare to symbol bezsilności wobec decyzji podejmowanych ponad ich głowami.
Bezpośredni wpływ na sąsiadów inwestycji
„Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji” – mówi 36-letni Ruben Huyghe, którego dom znajduje się około 300 metrów od planowanej lokalizacji. „Za moim domem widać już trzy czerwono migające turbiny, ale te są mniejsze i stoją dalej. Wiatraki są coraz bliżej” – dodaje z niepokojem.
Podobne obawy ma Christoph Vandecasteele (52 l.), rolnik i właściciel masarni. „Turbiny z Geluwe słychać w nocy – budzimy się i zasypiamy przy tym dźwięku. Moja córka ma bóle głowy, może to przez nie? Ludzie są przerażeni, niektórzy myślą o sprzedaży domów” – relacjonuje.
Zdrowie, stres i wartość nieruchomości
Renaat Bettens (58 l.), którego dom leży w odległości 380 metrów od przyszłej turbiny, uważa, że władze regionalne nie doceniają skali problemu. „Minister Brouns nie zdaje sobie sprawy, ile cierpienia zadaje mieszkańcom. To wpływa na zdrowie, powoduje stres, a do tego nie wiemy, ile teraz są warte nasze domy” – mówi rozgoryczony.
Bettens podkreśla także poczucie marginalizacji: „Traktują nas jak obywateli drugiej kategorii. Mówią, że skoro nie mieszkamy w strefie mieszkaniowej, to nasz głos się nie liczy. A przecież w promieniu 500 metrów od turbiny mieszka 13 do 20 rodzin. Liczba złożonych sprzeciwów dowodzi, że niemal całe miasteczko było przeciwko tej inwestycji – a mimo to nikt nie wziął tego pod uwagę”.
Władze lokalne po stronie mieszkańców
Burmistrz Koen Meersseman (#TEAM8980) rozumie frustrację mieszkańców. „W naszej gminie wiele osób mieszka w strefach rolniczych, poza terenami uznanymi formalnie za mieszkalne. Teraz dostaną turbinę w ogródku, z której nie mają żadnych korzyści – tylko uciążliwości. Tak duże instalacje nie powinny powstawać w obszarach rolniczych” – podkreśla.
Jego wypowiedź zwraca uwagę na szerszy problem planistyczny – w wielu częściach Flandrii rzeczywiste użytkowanie terenu nie pokrywa się z jego statusem administracyjnym. W efekcie inwestycje o znacznym oddziaływaniu na środowisko trafiają w miejsca, gdzie faktycznie toczy się życie prywatne i rodzinne.
Szerszy kontekst energetyczny
Budowa turbiny w Beselare wpisuje się w strategię transformacji energetycznej Flandrii i całej Belgii. Region flamandzki stoi przed koniecznością realizacji ambitnych celów w zakresie produkcji energii odnawialnej, co często prowadzi do konfliktów z interesami lokalnych społeczności. Energia wiatrowa pozostaje jednym z filarów polityki klimatycznej, lecz jej wdrażanie na gęsto zaludnionych obszarach nieustannie budzi kontrowersje.
Lokalizacja przy autostradzie A19 miała być kompromisem – mniej mieszkańców w bezpośrednim sąsiedztwie i łatwy dostęp do infrastruktury. Jednak przypadek Beselare pokazuje, że nawet takie miejsca nie są wolne od społecznych napięć i poczucia braku dialogu.
Dalsze kroki prawne
Mieszkańcy Beselare analizują obecnie możliwość odwołania się od decyzji ministra. Belgijskie prawo dopuszcza zaskarżenie takich decyzji do Rady ds. Sporów Administracyjnych w sprawach planowania przestrzennego, lecz procedura jest czasochłonna i kosztowna. Część mieszkańców zastanawia się, czy podjąć tę walkę, czy też pogodzić się z budową.
Sprawa z Beselare unaocznia trudność pogodzenia lokalnych interesów z wymogami polityki energetycznej. Pokazuje również, że formalne konsultacje społeczne nie zawsze przekładają się na realny wpływ mieszkańców na decyzje władz. Dla wielu osób to sygnał, że procesy planowania przestrzennego w Flandrii wymagają głębszej refleksji nad równowagą między potrzebami transformacji energetycznej a prawem obywateli do spokojnego życia.