W belgijskiej poczcie Bpost w ostatnich tygodniach wybuchły spontaniczne strajki m.in. w Roeselare i Veurne. Niezadowolenie z kierunku transformacji przedsiębiorstwa rośnie wśród części pracowników, którzy czują się przeciążeni i zdezorientowani tempem zmian.
„Jesteśmy firmą w pełnej transformacji” – wyjaśnia rzecznik Bpost Mathieu Goedefroy. „Obecnie zatrudniamy 26 tysięcy osób w Belgii i chcemy pozostać jednym z największych pracodawców. Ale rzeczywistość jest taka, że co roku przetwarzamy o 10 procent mniej listów. Dystrybucja gazet również znika z naszej oferty”.
Goedefroy podkreśla, że zmiany w branży pocztowej mają charakter europejski. „W niektórych krajach skandynawskich listy w ogóle nie są już dostarczane do domów. Prawdopodobnie w naszym kraju również zmierzamy w tym kierunku. Profil listonosza zmienia się radykalnie – musimy pozostać nowoczesnym i konkurencyjnym graczem”.
Nieunikniona konieczność reorganizacji
Rzecznik Bpost zaznacza, że przedsiębiorstwo nie ma innego wyjścia niż reorganizacja. „Dlatego regularnie przerysowujemy trasy doręczeń – nie raz, lecz co półtora roku. Jeden listonosz ma czasem znacznie więcej paczek niż inny. To duża zmiana dla kogoś, kto przez 30 lat roznosił listy, ale większość pracowników to rozumie. Jeśli każde centrum reorganizuje się co półtora roku, strajki ostatnich tygodni są raczej wyjątkiem”.
Firma mierzy się z faktem, że liczba paczek rośnie, a znaczenie tradycyjnej korespondencji maleje. „Dziś jesteśmy jeszcze przedsiębiorstwem pocztowym, ale przyszłość Bpost to nie listy” – mówi Goedefroy.
Technologia a realia terenu
Nowe trasy doręczeń tworzone są w oparciu o program komputerowy „Georoute”. „System uwzględnia wiele parametrów – odległości między skrzynkami pocztowymi, rodzaj środka transportu, jakim porusza się listonosz – rower czy elektryczna furgonetka” – tłumaczy rzecznik.
Goedefroy dodaje, że lokalne warunki zmieniają się nieustannie. „Przeniesienie skrzynki pocztowej, zmiana organizacji ruchu – to wszystko wpływa na efektywność trasy. Dane mogą sugerować, że połączenie dwóch ulic jest korzystne, ale gdy ruch się zwiększy, może to okazać się błędem”.
Różnice regionalne i obciążenie pracą
Warunki pracy różnią się w zależności od regionu. „Trasa w Flandrii Zachodniej to nie to samo co w centrum Brukseli” – zauważa Goedefroy. „Na terenach wiejskich listonosze częściej korzystają z furgonetek elektrycznych, w miastach z rowerów. Odległości i natężenie ruchu są inne, ale obciążenie pracą musi być porównywalne. Kto pokonuje większy dystans, ma obsłużyć mniej skrzynek”.
Rzecznik zapewnia, że trasy wyliczone przez komputer są zawsze sprawdzane przez człowieka. „Lokalni menedżerowie, często byli listonosze, znają teren najlepiej. To naprawdę nie jest komunikacja jednokierunkowa”.
Perspektywa związków zawodowych
Bruno Derveaux ze związku socjalistycznego widzi sprawę inaczej. „To ludzkie oko, które niby kontroluje komputer, jest przede wszystkim okiem ekonomicznym – szuka rentowności. Obraz listonosza z dawnych czasów, który miał chwilę na rozmowę z mieszkańcami, odchodzi do historii. Teraz listonosz musi pracować, biegać, skakać. Jego społeczna rola to dziś może 2 procent obowiązków – a szkoda”.
Zdaniem Derveaux protesty ostatnich tygodni to dopiero początek. „Bpost faktycznie przekształca się w firmę kurierską. To ogromne wyzwanie dla pracowników. Wielu z nich przez lata zaczynało pracę o piątej rano, kończyli około trzynastej, a teraz muszą być na trasie do późnego popołudnia. Po 30 latach przyzwyczajenia to bardzo trudne”.
Tempo transformacji rynku
Związkowiec przyznaje, że zmiany są nieuniknione. „Musimy przejść przez tę transformację. Ale dzieje się to błyskawicznie. Prognozy mówiły o spadku liczby listów o 7 procent rocznie, tymczasem w niektórych regionach jest to już 20 procent. Dystrybucja gazet przestaje być domeną Bpost, a firma straciła także kontrakty z Aldi i Delhaize na ulotki reklamowe”.
Derveaux apeluje jednak o większy szacunek wobec pracowników. „Zmiany muszą być wprowadzane z uwzględnieniem sytuacji ludzi. Ktoś z 35-letnim stażem i nowy pracownik to nie to samo”.
Kwestie bezpieczeństwa i realnych norm pracy
Związek zawodowy krytykuje również zbyt napięte normy. „Firma powinna mniej rygorystycznie wyznaczać czasy tras. Nie może być tak, że listonosze muszą wykonywać niebezpieczne manewry, by zdążyć. To ryzyko nie tylko dla nich, ale i dla innych uczestników ruchu” – ostrzega Derveaux.
„Nikt nie chce wracać do tras trwających pięć godzin, ale nikt też nie chce spędzać na nich dziewięciu czy dziesięciu. Czy można im się dziwić?” – pyta retorycznie.
Dialog jako droga wyjścia z kryzysu
Mimo krytyki Derveaux zachowuje ostrożny optymizm. „W Bpost coś się rusza. Po strajku w Veurne firma zaczęła prowadzić indywidualne rozmowy z listonoszami. I słucha – a to dobry początek. Wyjdziemy z tego tylko wtedy, gdy z dialogu wynikną konkretne działania”.
Szerszy kontekst transformacji sektora pocztowego
Sytuacja w Bpost wpisuje się w szerszy trend zmian w europejskim sektorze pocztowym. Spadek liczby listów przy jednoczesnym wzroście e-commerce wymusza reorientację tradycyjnych operatorów.
Wyzwanie polega na znalezieniu równowagi między adaptacją do nowych realiów a ochroną interesów pracowników, którzy przez dekady pracowali w zupełnie innych warunkach. To kwestia nie tylko ekonomiczna, lecz także społeczna – dotyczy odpowiedzialności pracodawców i sposobu, w jaki przeprowadzane są przemiany organizacyjne.
Przykład krajów skandynawskich, które całkowicie zrezygnowały z doręczania tradycyjnej poczty, pokazuje kierunek, w jakim zmierza belgijski rynek. Pytanie brzmi nie „czy”, lecz „jak” przeprowadzić tę transformację w sposób minimalizujący koszty społeczne i zapewniający pracownikom godne warunki pracy.
Spontaniczne strajki ostatnich tygodni to wyraźny sygnał ostrzegawczy – tempo zmian może przekraczać możliwości adaptacyjne części załogi. Tylko rzeczywisty dialog społeczny i uwzględnienie głosu pracowników mogą zapobiec dalszym napięciom i umożliwić pokojową transformację belgijskiej poczty.