Od ponad dziesięciu dni jeden z czterech nowych myśliwców F-35 przeznaczonych dla Belgii pozostaje uziemiony na portugalskich Azorach. Podczas gdy trzy pierwsze maszyny dotarły już do bazy lotniczej w Florennes, czwarty samolot wciąż czeka na naprawę. Minister obrony Theo Francken (N-VA) uspokaja, że to „pojedyńczy przypadek”, a eksperci zapewniają, iż sytuacja nie stanowi powodu do niepokoju.
„To się zdarza przy tak zaawansowanym sprzęcie”
Patrick Bolder, strateg obronny z Haskiego Centrum Studiów Strategicznych i były podpułkownik niderlandzkich sił powietrznych, podkreśla, że awarie tego typu maszyn nie są niczym nadzwyczajnym.
„Sądzę, że to prawdopodobnie nagromadzenie problemów, ale nie martwiłbym się o sam samolot. Takie sytuacje zdarzają się dość często w przypadku zaawansowanego sprzętu, jakim jest F-35” – wyjaśnił w rozmowie z programem De Ochtend na Radio 1.
Ekspert przypomina, że przez ostatnie trzy dekady zarówno Belgia, jak i Niderlandy ograniczały wydatki na obronność, co doprowadziło do niedoboru wyspecjalizowanego personelu i zaplecza technicznego. „Transformacja w kierunku nowej generacji myśliwców przebiega dobrze, ale wymaga czasu i odbudowy kompetencji technicznych. W tym procesie Niderlandy mogą odegrać dużą rolę we wspieraniu Belgii” – dodał.
Logistyka utrudnia naprawę
Problemem nie jest sam F-35, lecz miejsce, w którym doszło do usterki. Azory to odległa lokalizacja, a naprawa wymaga sprowadzenia specjalistów i sprzętu. „Trzeba ściągnąć techników, ustalić, jakie części są potrzebne, czy da się je zamontować na miejscu, czy samolot trzeba przetransportować – wszystko to komplikuje sprawę” – tłumaczy Bolder.
Ekspert podejrzewa, że chodzi o „prawo Murphy’ego” – zbieg kilku drobnych problemów technicznych i logistycznych, które razem opóźniają lot.
Możliwy problem z oprogramowaniem
F-35 znane są z dużej złożoności technologicznej, zwłaszcza w zakresie oprogramowania. „To maszyny, które są nieustannie modernizowane. Ich siła tkwi w możliwościach aktualizacji systemów, ale to oznacza miliony linii kodu. W efekcie problemy z oprogramowaniem są częste, choć zwykle szybko rozwiązywane” – wyjaśnia Bolder.
Dla porównania, na każdą godzinę lotu F-35 przypada nawet 15 godzin konserwacji technicznej – to standard przy tego typu maszynach bojowych.
Transformacja belgijskich sił powietrznych
Opóźnienie w dostawie czwartego samolotu wpisuje się w proces modernizacji belgijskich sił powietrznych. F-35 zastępuje wysłużone F-16 i stanowi element szerokiej transformacji obronnej kraju. Wdrożenie nowego sprzętu wymaga nie tylko dostarczenia samych myśliwców, ale również przeszkolenia pilotów, techników i budowy nowoczesnej infrastruktury obsługowej.
F-35, znany jako Lightning II, to myśliwiec piątej generacji wyposażony w technologię stealth, zaawansowaną awionikę i możliwość integracji z systemami dowodzenia NATO. Jego zalety bojowe są bezsporne, ale utrzymanie takiego sprzętu w gotowości operacyjnej wymaga znacznych nakładów logistycznych i technicznych.
Współpraca belgijsko-niderlandzka
Zdaniem ekspertów Belgia może w tym procesie liczyć na doświadczenie Niderlandów, które eksploatują F-35 od kilku lat. „Współpraca między oboma krajami w ramach NATO już funkcjonuje bardzo dobrze. Dzielenie się doświadczeniem i personelem technicznym może znacznie ułatwić Belgii przejście przez początkową fazę użytkowania nowego sprzętu” – ocenia Bolder.
Co dalej z „zaginionym” F-35?
Minister obrony Theo Francken zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą i dotyczy wyłącznie jednej maszyny. „Podobnie jak w przypadku innych systemów uzbrojenia, szczegóły techniczne nie są ujawniane” – oświadczył.
Eksperci są zgodni, że myśliwiec wróci do Belgii w najbliższych tygodniach, gdy tylko naprawa zostanie zakończona. Opóźnienie, choć niepokojące z logistycznego punktu widzenia, nie ma wpływu na ogólny przebieg programu modernizacji.