W Izbie Reprezentantów, zarówno na sali plenarnej, jak i w kuluarach parlamentu, posłowie koalicji rządzącej starali się odpierać zmasowane ataki opozycji. „Manifestantów słyszymy, ale nasze reformy odpowiadają na kluczowe problemy kraju” – powtarzali przedstawiciele większości. Tymczasem rząd federalny świecił nieobecnością podczas inauguracyjnego posiedzenia sesji parlamentarnej, które odbyło się dokładnie w momencie, gdy przez ulice Brukseli przechodziła wielotysięczna manifestacja przeciwko planowanej polityce oszczędnościowej.
Wtorek, godzina 14:15. Tłum demonstrantów wciąż maszeruje ulicami stolicy, choć od wyruszenia spod dworca Nord minęły już trzy godziny. W tym samym czasie w parlamencie ławy rządowe pozostają puste. Czternasty października to dzień otwarcia sesji parlamentarnej – w normalnych warunkach premier powinien przedstawić swoje expose z planem działań rządu. Tym razem jednak prace nad budżetem utknęły w martwym punkcie, co zmusiło szefa rządu do odroczenia wystąpienia o co najmniej tydzień.
Opozycja: rząd lekceważy parlament i ulicę
W sali plenarnej przywódcy opozycji nie szczędzili ostrych słów wobec nieobecnego gabinetu. Pierre-Yves Dermagne z Partii Socjalistycznej, Sarah Schlitz z Ecolo oraz Raoul Hedebouw z Partii Pracy Belgii (PTB) podkreślali rażący rozdźwięk między nastrojami społecznymi a milczeniem rządu.
Szczególnie ostro wystąpił François De Smet z partii DéFI: „Nieobecność rządu, oprócz tego, że stanowi brak szacunku wobec parlamentu, kontrastuje z tłumem na ulicach Brukseli. Wielu z tych ludzi manifestowało po raz pierwszy w życiu – to przedstawiciele klasy średniej, którzy nie rozumieją waszych reform. Ten sygnał musicie potraktować poważnie” – apelował, zwracając się do ław koalicji.
Większość: „Słyszymy pięć milionów pracujących”
Posłowie rządzącej koalicji Arizona nie pozostali dłużni. Axel Ronse, przewodniczący klubu Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA) i polityczny „piorunochron” Barta De Wevera, odpowiedział: „Oczywiście, że słyszeliśmy sygnał. Sygnał wysłany przez pięć milionów osób – nauczycieli, robotników, przedsiębiorców. Wszystkich tych, którzy we wtorek byli w pracy i którzy mówią nam: kontynuujcie, podejmujcie trudne decyzje, działajcie dla przyszłości naszych dzieci. Oklaski należą się tym pięciu milionom osób”. Słowa te wywołały burzę oklasków ze strony posłów Ruchu Reformatorskiego (MR) i protesty po stronie opozycji.
W imieniu partii Les Engagés głos zabrała Aurore Tourneur: „Rząd nie jest dziś obecny, bo sytuacja wymaga refleksji i mądrości. Trzeba podjąć historyczne decyzje, które będą odpowiedzialne i przemyślane. Słuchamy głosu ulicy, ale musimy też myśleć o stabilności finansów publicznych. Premier wystąpi, gdy będziemy gotowi przedstawić spójny plan budżetowy”.
Chrześcijańscy demokraci: odpowiedzialność ponad emocje
Ze strony flamandzkich chrześcijańskich demokratów (CD&V) wystąpiła Nawal Farih: „Tak, zdajemy sobie sprawę, że w kraju panuje duży niepokój. Osiemdziesiąt tysięcy osób wyszło na ulice, ale różnica polega na tym, że wy, w opozycji, krzyczycie z boku boiska, a my bierzemy odpowiedzialność”. W kuluarach inny poseł CD&V dodał: „Minęły czasy, gdy związki zawodowe mogły destabilizować rząd. Robimy to, co trzeba, a nie to, co podpowiada ulica”.
Vooruit między lojalnością a wrażliwością społeczną
Trudne położenie zajmuje partia Vooruit, flamandzcy socjaldemokraci, w której strukturach aktywni są członkowie niderlandzkojęzycznej centrali związkowej ABVV (odpowiednika frankofońskiej FGTB). „Taka mobilizacja społeczna pozwala nam przypomnieć partnerom z koalicji, że musimy zachować rozsądek w debacie budżetowej” – przyznał jeden z deputowanych. „Nie zamierzamy wychodzić z rządu, ale ten protest to sygnał, który pomoże nam zablokować najbardziej skrajne propozycje, jak choćby zamrożenie automatycznej indeksacji płac”. Dodał też, że Vooruit jest często „bardzo osamotnione” w obronie bardziej społecznej linii, a wsparcie ze strony Les Engagés i CD&V bywa „ograniczone”.
Ruch Reformatorski: „Ulica nie stanowi prawa”
W szeregach Ruchu Reformatorskiego (MR) panuje pełna jednomyślność – demonstracje nie wpłyną na linię polityczną koalicji. „Ulica nie stanowi prawa” – stwierdziła jedna z posłanek wychodząc z sali. Politycy MR przyznają jednak, że rozmowy budżetowe posuwają się powoli, a data wystąpienia premiera wciąż nie jest znana.
Budżetowy impas i rosnące napięcia
Sytuacja w parlamencie odzwierciedla nie tylko spór między opozycją a rządem, lecz także podziały wewnątrz samej koalicji Arizona. Partie prawicowe i centroprawicowe przedstawiają protest jako akcję mniejszości, która nie może narzucać kierunku polityki rządowej. Z kolei Vooruit stara się zachować równowagę między lojalnością wobec rządu a obroną wrażliwości społecznej swojego elektoratu.
Przedłużające się negocjacje budżetowe i brak konkretnego terminu ich zakończenia wskazują na poważne napięcia wewnętrzne w koalicji. Nieobecność premiera podczas otwarcia sesji parlamentarnej, choć formalnie uzasadniona pracami nad budżetem, została odczytana jako unikanie konfrontacji w chwili, gdy ulice Brukseli wypełniły dziesiątki tysięcy protestujących.
Dla mieszkańców Belgii, w tym polskiej społeczności, oznacza to okres niepewności co do kierunku planowanych reform społecznych i gospodarczych, które mogą wpłynąć na codzienne życie – od systemu ochrony zdrowia po rynek pracy. Dalszy rozwój wydarzeń zależeć będzie od zdolności koalicji do znalezienia kompromisu między jej konserwatywnym i progresywnym skrzydłem.