Mieszkanka dzielnicy Auderghem w Brukseli została wezwana przez policję do usunięcia flagi palestyńskiej wywieszonej w oknie, pod groźbą mandatu karnego. Zgodnie z lokalnym regulaminem gminnym, wszelkie elementy dekoracyjne umieszczane na fasadzie budynku wymagają wcześniejszego zezwolenia władz. Choć przepisy te są rzadko egzekwowane, przypadek ten wywołał dyskusję o ich neutralności i równości stosowania wobec mieszkańców stolicy.
Na pierwszy rzut oka wywieszenie flagi w oknie własnego mieszkania może wydawać się pokojowym gestem solidarności. Jednak w Auderghem taki symboliczny akt może mieć konsekwencje finansowe. Monia Gandibleux, mieszkanka tej dzielnicy, przekonała się o tym, gdy do jej drzwi zapukał funkcjonariusz policji z żądaniem zdjęcia flagi palestyńskiej widocznej z ulicy.
Historia flagi i motywacja jej wywieszenia
Monia Gandibleux, koordynatorka w organizacji młodzieżowej i matka czwórki dzieci, wyjaśnia, że flaga pojawiła się w jej oknie w październiku 2023 r., tuż po atakach z 7 października. „To mój sposób na pokazanie, że wspieram ludność palestyńską i nie chcę milczeć wobec dramatu, jaki rozgrywa się w Gazie” – tłumaczy mieszkanka.
Przez ponad rok symbol ten był widoczny z ulicy i nie wzbudzał żadnych reakcji władz. Sytuacja zmieniła się dopiero po skardze jednego z sąsiadów.
Skarga sąsiada jako punkt zwrotny
Interwencja policji była wynikiem zawiadomienia złożonego przez mieszkańca okolicy, którego obecność flagi urażała. Mężczyzna powołał się na artykuł Ogólnego Regulaminu Policyjnego obowiązującego w Brukseli. Zgodnie z przepisami „zabrania się umieszczania na fasadach budynków lub zawieszania w przestrzeni publicznej transparentów, flag, girland świetlnych, plakatów czy jakichkolwiek innych elementów bez zgody właściwego organu”.
Oznacza to, że każda flaga umieszczona po zewnętrznej stronie okna, bez wcześniejszego pozwolenia gminy, stanowi wykroczenie. Grozi za to kara administracyjna w wysokości do 500 euro.
Regulacja stosowana wybiórczo
Mimo istnienia takiego przepisu, flagi często zdobią brukselskie fasady – zarówno belgijskie, jak i ukraińskie czy tęczowe w czasie Pride. Rzadko kiedy spotykają się one z reakcją władz. „Ten regulamin nigdy nie jest stosowany w normalnych okolicznościach. Teraz policja poświęca czas na interwencję, bo poskarżył się sąsiad. To brak empatii wobec tragedii, jaka ma miejsce w Gazie” – mówi Monia Gandibleux. Jej słowa zwracają uwagę na problem wybiórczego stosowania przepisów i potencjalnej stronniczości wobec określonych symboli.
Stanowisko burmistrzyni – zasada neutralności
W obliczu rosnących kontrowersji burmistrzyni Auderghem, Sophie de Vos z partii DéFi, odniosła się do sprawy podczas sesji rady gminy 25 września. Wyjaśniła, że podstawa interwencji „ma charakter wyłącznie regulaminowy”, a zakaz „obowiązuje niezależnie od treści czy symboliki flagi”. Podkreśliła, że regulacja ma przede wszystkim zapobiegać potencjalnym zagrożeniom, jakie mogą stwarzać elementy mocowane na elewacjach – na przykład konstrukcje pod flagi lub girlandy świetlne, które w razie upadku mogłyby stanowić niebezpieczeństwo dla przechodniów.
Burmistrzyni zaznaczyła również, że policja ograniczyła się do przypomnienia o obowiązujących przepisach i zaprosiła mieszkankę do dobrowolnego usunięcia flagi. „W przypadku odmowy może zostać sporządzony protokół i przekazany funkcjonariuszowi nakładającemu sankcje” – dodała Sophie de Vos. Oznacza to, że sprawa wciąż może mieć dalszy ciąg w postaci formalnych działań administracyjnych.
Mieszkanka pozostaje nieugięta
Dotychczas Monia Gandibleux nie otrzymała żadnego mandatu ani protokołu, lecz zapowiada, że flagi nie zdejmie. „Nie zamierzam jej usuwać. A jeśli będzie trzeba – powieszę więcej flag” – zapowiada stanowczo.
Jak podkreśla, problem wykracza daleko poza kwestie formalne. „Używanie regulaminu, by uciszać symbole solidarności w czasie, gdy giną ludzie, jest absurdalne” – mówi. Dla Monii to nie tylko kwestia przepisów, lecz także moralnego obowiązku wyrażania sprzeciwu wobec przemocy.
Szerszy kontekst prawny i społeczny
Przypadek z Auderghem otworzył debatę na temat granic wolności wypowiedzi w przestrzeni publicznej oraz równego traktowania różnych form ekspresji politycznej. Wiele gmin w Brukseli posiada podobne przepisy dotyczące zawieszania flag czy banerów, jednak ich egzekwowanie ma zwykle charakter reaktywny – następuje dopiero po otrzymaniu skargi od mieszkańców.
Pojawia się pytanie, czy wszystkie symbole są traktowane jednakowo, czy też niektóre – ze względu na swoją wymowę – spotykają się z większą czujnością. Sprawa Monii Gandibleux może stać się precedensem, który wpłynie na przyszłe stosowanie podobnych regulacji w stolicy Belgii.
Sytuacja ta wpisuje się w szerszy europejski kontekst debat na temat wolności ekspresji i wyrażania solidarności z różnymi stronami konfliktu bliskowschodniego. W wielu miastach Europy dochodziło do podobnych sporów, w których symbole związane z konfliktem izraelsko-palestyńskim stawały się przedmiotem interwencji władz i podziałów wśród mieszkańców.