Belgijski rząd przygotowuje się do częściowej prywatyzacji Belfius – banku będącego w 100% własnością państwa od czasu kryzysu finansowego z 2011 roku. Decyzja ta, która ma odegrać istotną rolę w nadchodzącym „konklawe” budżetowym, budzi wiele pytań wśród ekspertów i obserwatorów rynku finansowego. Rozważane jest otwarcie 20–30% kapitału na inwestorów prywatnych, co stanowiłoby znaczący zwrot w strategii państwa wobec instytucji powstałej po upadku Dexii. Choć nie planuje się wejścia na giełdę, sama decyzja o dopuszczeniu prywatnego kapitału do struktury właścicielskiej banku wymaga głębszej analizy – zarówno pod względem przyczyn, jak i potencjalnych konsekwencji dla klientów, budżetu państwa oraz przyszłości sektora bankowego w Belgii.
Dlaczego państwo decyduje się na prywatyzację Belfius?
Aby zrozumieć obecną decyzję, trzeba cofnąć się do 2011 roku i kryzysu finansowego, który wstrząsnął europejskim sektorem bankowym. Po upadku kilku instytucji finansowych belgijskie państwo wykupiło Dexię za 4 miliardy euro, ratując bank i zabezpieczając depozyty klientów. Z tej interwencji powstały dwie struktury: Belfius – nowa instytucja bankowa oparta na stabilnych fundamentach – oraz tzw. struktura likwidacyjna (Dexia Asset Management), która przejęła toksyczne aktywa dawnej Dexia Banque Belgique.
Z czasem sektor bankowy ustabilizował się. Jak tłumaczy Roland Gillet, profesor ekonomii finansowej na Sorbonne Université Paris 1 i w Solvay Brussels School of Economics & Management ULB, doradca instytucji publicznych i prywatnych: „Zamiast sprzedawać Belfius, państwo oczekiwało od banku wkładu w postaci dywidendy. Była to forma rekompensaty za jego uratowanie”.
Czternaście lat później kontekst gospodarczy i fiskalny jest zupełnie inny. Belfius stał się stabilnym graczem na rynku bankowo-ubezpieczeniowym, a prywatyzacja powraca, bo finanse publiczne wymagają nowych źródeł wpływów. „Po znacjonalizowaniu banku w 2011 roku, państwo uznaje, że jego misja ratunkowa została zakończona” – zauważa Mikael Petitjean, profesor w Louvain School of Management UCLouvain. „Belfius jest rentowny, a sprzedaż części udziałów pozwoliłaby zebrać owoce tej inwestycji i sfinansować inne priorytety. Ostatnia decyzja o wypłacie wyjątkowej dywidendy na potrzeby budżetu obronnego wpisuje się w tę logikę. Nie chodzi już o ratowanie banku, lecz o wykorzystanie wartości aktywu państwowego”.
Poza kontekstem budżetowym, decyzja o prywatyzacji rodzi pytanie natury zasadniczej: czy rolą państwa jest posiadanie 100% udziałów w banku? Opinie są podzielone, lecz – jak podkreśla Roland Gillet – istnieje ryzyko konfliktu interesów między funkcją właścicielską a nadzorczą: „Państwo jest przecież zarówno regulatorem, jak i jedynym akcjonariuszem Belfius”.
Częściowa prywatyzacja Belfius jest logiczną konsekwencją procesów rozpoczętych po kryzysie 2008 roku. Z podobnych powodów państwo interweniowało w Fortis, obejmując 5,1% udziałów w BNP Paribas Fortis – „pakiet o wartości ok. 4,5 miliarda euro, czyli połowy wyceny Belfius” – wskazuje Mikael Petitjean. Udziały te są obecnie zarządzane przez Federalne Towarzystwo Udziałów i Inwestycji (SFPI).
Jaki model prywatyzacji jest planowany?
Rząd nie zamierza sprzedawać całego banku, lecz jedynie mniejszościowy pakiet. Nie chodzi też o debiut giełdowy, lecz o tzw. plasowanie prywatne – sprzedaż części akcji wybranym inwestorom instytucjonalnym.
Podobny pomysł pojawił się już w 2018 roku, lecz został zarzucony z powodu niekorzystnych warunków rynkowych. Wówczas uznano, że korzystniejsze będzie dalsze czerpanie dywidend niż sprzedaż akcji.
„Obecny scenariusz zakłada sprzedaż 20–25% kapitału jednemu lub kilku inwestorom długoterminowym, takim jak fundusze emerytalne czy towarzystwa ubezpieczeniowe. Celem jest stabilność akcjonariatu przy zachowaniu przez państwo większościowego pakietu i kontroli strategicznej nad bankiem” – wyjaśnia profesor Petitjean z UCLouvain.
Jakie przychody może przynieść prywatyzacja?
Przy zysku netto 1,127 miliarda euro w 2024 roku i kapitałach własnych rzędu 12,2 miliarda euro, całkowita wartość Belfius szacowana jest na około 10 miliardów euro. Sprzedaż 20–25% akcji mogłaby przynieść budżetowi państwa od 2 do 2,5 miliarda euro, zależnie od wyceny i negocjacji z inwestorami.
Belfius już teraz jest dla państwa źródłem regularnych wpływów – w 2024 roku wypłacił 444 miliony euro dywidendy. Dodatkowo w tym roku przekaże jeszcze 250 milionów euro w formie nadzwyczajnej dywidendy i tyle samo zaliczki – łącznie pół miliarda euro, które wesprze budżet obronny.
Wysokość przyszłych wpływów zależy jednak nie tylko od wyceny banku, ale też od charakteru nabywcy. „Jeśli inwestorzy będą mieli jedynie 25–30% bez realnego wpływu na decyzje strategiczne, zapłacą mniej” – ocenia Roland Gillet. Wśród potencjalnych nabywców wymienia się zagraniczne fundusze emerytalne oraz belgijskie grupy, takie jak AB InBev czy Ackermans & van Haaren.
Jakie ryzyko finansowe ponosi państwo?
Sprzedając część udziałów, państwo utraci część przyszłych dywidend, które od 2012 roku przyniosły mu łącznie 4 miliardy euro – dokładnie tyle, ile kosztowało uratowanie banku.
„Ryzyko ma także wymiar polityczny – wskazuje Mikael Petitjean – bo nawet przy większościowym pakiecie państwo będzie musiało uwzględniać interesy prywatnych inwestorów, którzy mogą oczekiwać większej rentowności”.
Profesor Marek Hudon z Solvay Brussels School of Economics and Management ULB podkreśla z kolei, że częściowa prywatyzacja może oddalić Belfius od jego historycznej misji społecznej: „Belfius był bankiem gmin, a częściowa prywatyzacja przesuwa go w stronę logiki czysto rynkowej. Misja służby publicznej będzie musiała być odtąd pilnie chroniona”.
Jednocześnie, jak zauważa Petitjean, lepiej przeprowadzić sprzedaż w okresie stabilności niż w czasie kryzysu, gdy wartość udziałów mogłaby gwałtownie spaść.
Czy klienci Belfius odczują skutki prywatyzacji?
Eksperci są zgodni, że wpływ częściowej prywatyzacji na klientów będzie minimalny, przynajmniej w krótkim okresie. „Przy 70% udziałów w rękach państwa trudno wyobrazić sobie, by inwestor mniejszościowy mógł znacząco zmienić strategię banku” – uważa Roland Gillet.
Ewentualne zmiany mogłyby pojawić się dopiero wtedy, gdyby sprzedaż 20–30% okazała się pierwszym krokiem do dalszej prywatyzacji, co na razie nie jest rozważane.
Czy kryzys finansowy z 2008 roku to już przeszłość?
Choć sektor bankowy w Belgii i Europie jest dziś znacznie stabilniejszy niż w 2011 roku, skutki kryzysu nie zniknęły całkowicie. Wprowadzone reformy – w tym surowsze normy kapitałowe i większy nadzór EBC – znacząco ograniczyły ryzyko systemowe. „Ryzyko zerowe nie istnieje, ale banki są obecnie lepiej zabezpieczone niż w czasie kryzysu 2008 roku” – podkreśla Gillet.
„Banki muszą dziś utrzymywać znacznie wyższe poziomy kapitałów i płynności, by amortyzować wstrząsy. Fakt, że Belfius może wypłacić prawie miliard euro dywidendy bez uszczerbku dla stabilności, pokazuje, jak bardzo zmieniła się sytuacja” – dodaje Petitjean.
Nie oznacza to jednak, że wszystkie skutki kryzysu Dexii zostały zneutralizowane. „Na koniec 2023 roku Belgia wciąż była zaangażowana w gwarancje państwowe Dexii na łączną kwotę ok. 19 miliardów euro – przypomina Petitjean. – Dopóki te zobowiązania nie wygasną, cień dawnego kryzysu wciąż nad nami ciąży”.