Na Anderlechcie w Brukseli wybuchł poważny skandal po ujawnieniu podejrzenia nadużycia seksualnego wobec trzyletniego chłopca w szkole podstawowej Institut Notre-Dame Willemijns. Opiekun zatrudniony przez stowarzyszenie odpowiedzialne za nadzór nad dziećmi w czasie wolnym od zajęć został oskarżony o „niewłaściwe zachowania o charakterze seksualnym” wobec małoletniego ucznia. Mężczyzna został już zwolniony przez organizację, która go zatrudniała. Największe kontrowersje budzi jednak fakt, że dyrekcja szkoły poinformowała matkę dziecka dopiero dziewięć dni po zdarzeniu – zbyt późno, by zabezpieczyć potencjalne dowody.
Sprawa wywołała falę oburzenia wśród rodziców i postawiła pod znakiem zapytania procedury bezpieczeństwa obowiązujące w placówkach edukacyjnych. Kluczowe pytanie, jakie stawiają rodzice, brzmi: dlaczego upłynęło aż jedenaście dni od zdarzenia do momentu, gdy społeczność szkolna została o nim poinformowana, i dziewięć dni, zanim o sprawie dowiedziała się matka poszkodowanego dziecka?
Chronologia zdarzeń – seria opóźnień i zaniechań
Do zdarzenia doszło w środę 24 września, w godzinach popołudniowych, podczas popołudniowej drzemki dzieci. W niedzielę 5 października, późnym wieczorem, rodzice uczniów otrzymali wiadomość e-mail od dyrekcji, w której informowano o „delikatnej sytuacji” oraz o złożeniu skargi przeciwko jednemu z pracowników stowarzyszenia zajmującego się opieką nad dziećmi.
Szybko jednak wyszło na jaw, że do zdarzenia doszło jedenaście dni wcześniej. Co więcej, matka poszkodowanego dziecka została powiadomiona przez dyrekcję dopiero w piątek 3 października – dziewięć dni po fakcie. Tak długie opóźnienie wywołało szczególne oburzenie, ponieważ mogło uniemożliwić zabezpieczenie dowodów.
Asystentka macierzyńska, która jako pierwsza zauważyła niepokojącą sytuację, również nie zareagowała natychmiast. Kobieta wróciła wcześniej z przerwy obiadowej i zastała scenę, która – jak przyznała – głęboko ją wstrząsnęła: opiekun leżał obok dziecka w pozycji „bardzo jednoznacznej”. W szoku nie powiadomiła nikogo tego samego dnia. Dopiero w poniedziałek 29 września, pięć dni po zdarzeniu, poinformowała dyrekcję szkoły.
Wyjaśnienia dyrekcji – próba „obiektywizacji faktów”
Dyrekcja szkoły, poproszona o komentarz, skierowała media do Marie-Noëlle Donneaux, przewodniczącej organu prowadzącego placówkę. Donneaux wyjaśniła, że po otrzymaniu informacji od asystentki – już pięć dni po zdarzeniu – szkoła chciała najpierw „obiektywnie zweryfikować fakty”, zanim powiadomi rodziców dziecka.
W tym celu skontaktowano się z wolnym centrum medyczno-psychologiczno-społecznym (PMS) w Saint-Gilles oraz z zespołami mobilnymi zajmującymi się interwencjami kryzysowymi w szkołach. Specjaliści dotarli do placówki dopiero w czwartek 2 października.
– To wszystko niestety zajęło bardzo dużo czasu i bardzo tego żałujemy – przyznała Marie-Noëlle Donneaux, uznając, że procedura była zbyt długotrwała i źle przeprowadzona.
Oburzenie rodziców – utracone dowody i brak natychmiastowej reakcji
Rodzice uczniów zareagowali z oburzeniem na opóźnienie w działaniach zarówno asystentki, jak i dyrekcji. W poniedziałek odbyło się spotkanie rodziców z kierownictwem szkoły, które jednak nie uspokoiło nastrojów.
– To, że dyrekcja potrzebowała pięciu dni, żeby powiadomić matkę, jest szokujące – mówi jedna z osób bliskich rodzinie poszkodowanego. – Matka nic nie wiedziała, robiła pranie, dowody mogły zniknąć – dodaje inny rodzic, zwracając uwagę na praktyczne konsekwencje opóźnienia.
Rodzice krytykują również postawę asystentki. – Dlaczego nic nie powiedziała od razu? To przecież nieudzielenie pomocy osobie w niebezpieczeństwie – podkreślają. Wskazują także na odpowiedzialność dyrekcji: – Mówią, że nigdy wcześniej nie mieli takiej sytuacji, ale czekanie cztery dni to zdecydowanie za długo – komentują zaniepokojeni opiekunowie.
Dziecko pod opieką specjalistów, szkoła zapowiada zmiany
Po ujawnieniu sprawy poszkodowany chłopiec został objęty opieką psychologiczną i wsparciem specjalistycznych służb. Szkoła przyznała, że konieczne będzie wyciągnięcie wniosków z całej sytuacji, by w przyszłości reagować szybciej i skuteczniej. Placówka złożyła formalną skargę przeciwko oskarżonemu opiekunowi, który został natychmiast zwolniony przez swoje stowarzyszenie z powodu ciężkiego uchybienia służbowego.
Minister Lescrenier wyraża „głęboką konsternację”
Do sprawy odniosła się również minister ds. Dzieciństwa Wspólnoty Francuskiej, Valérie Lescrenier z partii Les Engagés. Polityczka wyraziła „głęboką konsternację” wobec przebiegu wydarzeń.
– Ochrona dzieci to absolutna odpowiedzialność – oświadczyła, przypominając, że każda szkoła ma obowiązek podjęcia natychmiastowych działań w celu zapewnienia bezpieczeństwa i zapobieżenia wszelkim czynom karalnym wobec małoletnich.
Zdaniem Lescrenier placówka ostatecznie podjęła właściwe kroki wobec stowarzyszenia i oskarżonego, a rodzinom zapewniono wsparcie i dalszą opiekę. Minister potwierdziła zasadę „zerowej tolerancji wobec wszelkich zamachów na godność dzieci” i zapowiedziała ścisłe monitorowanie dalszego przebiegu postępowania.
Cała sprawa stawia poważne pytania o skuteczność procedur bezpieczeństwa w szkołach, tempo reakcji instytucji edukacyjnych na sygnały o możliwych przestępstwach oraz o to, jak pogodzić potrzebę weryfikacji faktów z natychmiastowym obowiązkiem ochrony dziecka i zabezpieczenia dowodów. Dla społeczności Institut Notre-Dame Willemijns to bolesna lekcja, która z pewnością będzie miała długofalowe konsekwencje.