Tygodnik śledczy Le Vif ujawnił kolejną kontrowersję związaną z prezesem liberalnej partii MR, Georgesem-Louisem Bouchezem. Zgodnie z ustaleniami dziennikarzy, samochód marki Mercedes należący do partii, który w 2018 roku był przypisany do jej przewodniczącego, został w 2021 roku zarejestrowany przez fotoradar w okolicach Mons przy prędkości 172 km/h. Pomimo tak poważnego przekroczenia dozwolonej prędkości, żadna osoba nie została ukarana, ponieważ tożsamość kierowcy nigdy nie została przekazana organom wymiaru sprawiedliwości.
Sprawa ta stanowi kolejny epizod w serii afer wokół lidera liberałów i rodzi pytania o transparentność oraz odpowiedzialność w zarządzaniu majątkiem partii politycznej. Kto faktycznie prowadził pojazd w chwili wykroczenia – pozostaje nieznane.
Pojazd przypisany prezesowi partii – ale kto prowadził?
Według Le Vif, wspomniany Mercedes był wówczas oficjalnie przypisany Georgesowi-Louisowi Bouchezowi. Nie ma jednak pewności, czy to on siedział za kierownicą. Do dziś nie ustalono tożsamości kierowcy, a partia – jak wynika ze śledztwa – zdecydowała się nie ujawniać, kto faktycznie prowadził pojazd. Taka decyzja uniemożliwiła wymierzenie kary osobie odpowiedzialnej za wykroczenie.
Zgodnie z belgijskim prawem właściciel pojazdu jest zobowiązany do wskazania kierowcy zarejestrowanego przez fotoradar, w przeciwnym razie może sam ponieść odpowiedzialność. W tym przypadku żadna z tych ścieżek nie została zastosowana.
Przedawnienie i minimalne konsekwencje
Tożsamość kierowcy nigdy nie trafiła do prokuratury, a więc nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za jazdę z prędkością przekraczającą limit o ponad 50 km/h. Postępowanie objęło sekretarza administracyjnego MR, Jean-Philippe’a Rousseau, oraz stowarzyszenie GAL, które zarządza sprawami administracyjnymi partii.
Proces przed sądem policyjnym w Mons zakończył się dopiero w 2024 roku, czyli trzy lata po zdarzeniu. Rousseau został skazany na stwierdzenie winy, natomiast GAL uniewinniono z powodu przedawnienia sprawy. W praktyce nikt nie poniósł faktycznej kary, a kierowca Mercedesa uniknął jakichkolwiek konsekwencji.
Zarówno Bouchez, jak i Rousseau odmówili komentarza w tej sprawie.
Kontekst – wcześniejsza afera z kartą PMR
Rewelacje te pojawiają się zaledwie kilka tygodni po innej głośnej aferze, ujawnionej 30 lipca przez Le Vif. Dziennikarze wykazali, że kierowca prezesa MR używał karty parkingowej PMR (dla osób z ograniczoną mobilnością) należącej do zmarłego ojca Boucheza. Karta miała być regularnie wykorzystywana do parkowania w centrum Mons.
Śledztwo Le Vif potwierdziło relacje mieszkańców Mons, którzy wielokrotnie widzieli Boucheza lub jego partnerkę, Lucie Demaret, korzystających z Mercedesa wyposażonego w tę kartę. Afera wywołała polityczną burzę, a partia MR rozesłała wezwania do zaprzestania wypowiedzi do Partii Socjalistycznej, influencera Yurbise’a i publicznego nadawcy RTBF.
Nagranie telefoniczne – domniemana groźba wobec dziennikarza
Kontrowersje narosły jeszcze bardziej po publikacji przez prezentera Vincenta Flibustiera nagrania rozmowy między Bouchezem a dziennikarką RTBF. W jej trakcie prezes MR gwałtownie kwestionował doniesienia mediów, zarzucając im powielanie błędów z artykułu Le Vif. Dziennikarka tłumaczyła, że artykuł jest korygowany, jednak wymiana zdań przybrała bardzo ostry ton.
W pewnym momencie Bouchez powiedział: „Tego, kto to napisał, przyślij mi, jeśli chcesz mojej reakcji. Przysięgam, będzie super dobrze przyjęty, to ci obiecuję. A on, być może, będzie potrzebował karty później, to mogę ci powiedzieć”.
Sformułowanie to – w kontekście afery z kartą PMR – zostało zinterpretowane przez opinię publiczną jako groźba wobec dziennikarza, co spotkało się z ostrą krytyką.
Wyjaśnienia Boucheza – karta prasowa czy karta PMR?
Zapytany przez dziennik L’Avenir, Georges-Louis Bouchez nie zaprzeczył, że wypowiedział te słowa, lecz twierdzi, że chodziło o kartę prasową, a nie o kartę PMR. Jak tłumaczył, jego słowa odnosiły się do zapowiedzi działań prawnych wobec dziennikarza, a nie do groźby fizycznej.
Przyznał jednak, że użył „bardzo ostrego tonu” i przyjął za to odpowiedzialność, nie rezygnując z krytyki wobec sposobu, w jaki media relacjonowały sprawę. Tłumaczenie to nie przekonało jednak opinii publicznej, a wielu komentatorów zwróciło uwagę na dwuznaczność wypowiedzi i jej kontekst.
Zwolnienie kierowcy i narastająca presja
20 sierpnia partia MR ogłosiła zwolnienie kierowcy prezesa. Decyzję uznano za próbę opanowania kryzysu wizerunkowego po aferze z kartą PMR. Jednak jak pokazuje nowe śledztwo Le Vif dotyczące Mercedesa zarejestrowanego przy 172 km/h, problemy wizerunkowe Georgesa-Louisa Boucheza dalekie są od zakończenia.
Seria tych afer podważa wizerunek lidera MR jako polityka transparentnego i zdyscyplinowanego. Sprawa z Mercedesem rodzi pytania o zarządzanie zasobami partyjnymi i odpowiedzialność w strukturach politycznych.
Kluczowe pytanie pozostaje bez odpowiedzi: kto prowadził samochód należący do MR, jadąc z prędkością 172 km/h, i dlaczego tożsamość tej osoby nigdy nie została ujawniona wymiarowi sprawiedliwości?
Ta sprawa – podobnie jak wcześniejsza afera z kartą PMR – może mieć poważne reperkusje polityczne, szczególnie w przededniu wyborów. Dla Boucheza i jego partii stanowi poważne wyzwanie wizerunkowe, które może zachwiać pozycją MR w belgijskim krajobrazie politycznym.