Władze Flandrii mierzą się z poważnym problemem logistycznym: w perspektywie wyborów parlamentarnych w 2029 roku może zabraknąć infrastruktury do głosowania elektronicznego. Flamandzka minister spraw wewnętrznych Hilde Crevits (CD&V) ostrzega przed ryzykiem powrotu do tradycyjnych metod głosowania w gminach, które od lat korzystają z nowoczesnych systemów. „Nie wyobrażam sobie, by premier Bart De Wever, który doskonale zna sytuację w Antwerpii, zgodził się na to, abyśmy wszyscy znów głosowali ołówkiem i papierem” – powiedziała we wtorek w parlamencie regionu. Czas na przygotowanie nowego systemu jest coraz krótszy, a stanowiska władz federalnych i regionalnych wydają się rozmijać.
Połowa Flandrii głosuje elektronicznie – i chce tak pozostać
W wyborach w 2024 roku mieszkańcy 159 z 300 flamandzkich gmin (53 procent) mogli głosować elektronicznie. System ten funkcjonuje od lat, zdobywając zaufanie zarówno samorządów, jak i wyborców. Problem w tym, że obecna umowa ramowa z dostawcą wygasa na początku 2027 roku, a pierwsza generacja komputerów do głosowania wymaga już wymiany ze względów technicznych i bezpieczeństwa. Konieczne są szybkie decyzje inwestycyjne i organizacyjne, które – jak wskazuje Crevits – napotykają opór ze strony rządu federalnego.
Federalny minister proponuje powrót do papierowych kart
Federalny minister spraw wewnętrznych Bernard Quintin (MR) uważa, że termin wyborów w 2029 roku jest zbyt bliski, by zdążyć z wdrożeniem nowego systemu elektronicznego na szeroką skalę. Według niego jedynym realnym rozwiązaniem jest przeprowadzenie głosowania w dużej części kraju w tradycyjny sposób – ołówkiem i na papierze. Pomysł ten budzi jednak sprzeciw samorządów i polityków regionalnych, którzy ostrzegają przed ryzykiem chaosu organizacyjnego oraz dodatkowymi kosztami.
Flandria naciska na szybkie działanie i nowy przetarg
Minister Crevits poinformowała, że w ubiegłym miesiącu rozpoczęto międzyfederalne konsultacje w tej sprawie. Federalny minister chciałby uruchomić projekt pilotażowy dopiero w 2029 roku, co oznaczałoby, że większość mieszkańców musiałaby głosować tradycyjnie. Crevits nie zgadza się na taką zwłokę. „Uważamy, że przetarg publiczny należy ogłosić w 2026 roku, a rozstrzygnąć go w 2027” – wyjaśniła. „Nie można sobie wyobrazić, że w miejscach, gdzie od lat głosuje się cyfrowo, nagle wrócimy do ołówka i papieru” – dodała. Zastrzegła przy tym, że ostateczna decyzja w tej kwestii należy do lokalnych władz gminnych.
40 milionów euro i ryzyko braku finansowania
Największe obawy minister Crevits budzi ewentualna rezygnacja władz federalnych z finansowania nowego systemu. „Pocieszające jest to, że mówimy o jednorazowym budżecie inwestycyjnym” – zaznaczyła. Koszt wdrożenia nowoczesnego systemu szacowany jest na około 40 milionów euro. „To zupełnie co innego niż wydatki operacyjne” – podkreśliła, wskazując, że inwestycję można uzasadnić długofalowymi korzyściami. Brak decyzji federalnych stawia jednak Flandrię w niepewnej sytuacji. „Jest teraz trochę nerwowo, nie będę udawać, że nie” – przyznała Crevits. „Wciąż nie doszliśmy do porozumienia w tej sprawie.”
Opozycja mówi o „halucynacji” i apeluje o wsparcie gmin
Tom Ongena z partii Open VLD ostro skrytykował stanowisko rządu federalnego. „To halucynujące, że Belgia w ogóle rozważa cofnięcie się w czasie i ponowne wprowadzenie głosowania ołówkiem i papierem” – powiedział. Jego zdaniem taki krok przyniósłby znaczne koszty i trudności organizacyjne dla 152 flamandzkich miast i gmin, które od lat głosują elektronicznie. Polityk wezwał minister Crevits do przekonania swojego federalnego odpowiednika do zmiany stanowiska i zaapelował, by Flandria już teraz przeznaczyła środki na zakup nowych komputerów do głosowania przed wyborami w 2029 roku.
Sprawa pozostaje otwarta, a ostateczne decyzje w sprawie systemu głosowania muszą zapaść w najbliższych miesiącach. Od ich wyniku zależy, czy mieszkańcy Belgii za cztery lata oddadzą głos kliknięciem – czy ponownie ołówkiem.