Niemal jeden na trzech rezydentów medycznych w Belgii znajduje się na granicy wypalenia zawodowego. To alarmujące dane, które ujawniają głębokie problemy strukturalne w systemie kształcenia i pracy młodych lekarzy. Przez długi czas temat ten pozostawał tabu w środowisku medycznym, jednak coraz więcej młodych medyków decyduje się dziś mówić otwarcie o trudnych realiach swojego zawodu. Problem stał się na tyle poważny, że publiczny francuskojęzyczny nadawca RTBF wykonał dokumentalną analizę poprzez film „Przyszli lekarze – czy wypalenie zawodowe jest nieuniknione?” zostanie wyemitowany 14 października na antenie Tipik i na platformie Auvio.
Zawód lekarza od pokoleń postrzegany jest jako powołanie i misja niosąca pomoc innym. Jednak za prestiżem i zaufaniem społecznym kryje się brutalna rzeczywistość – przepracowanie, chroniczny stres, brak wsparcia i hierarchiczny system, który coraz częściej prowadzi młodych lekarzy do załamania.
Przełamywanie tabu wokół zdrowia psychicznego lekarzy
W czasach, gdy o zdrowiu psychicznym mówi się coraz więcej, także młodzi lekarze zaczęli otwarcie opowiadać o swoich doświadczeniach. Domagają się godnych warunków pracy, ograniczenia nadgodzin i realnego wsparcia instytucjonalnego. Według najnowszych danych jeden na trzech rezydentów znajduje się na skraju wypalenia – stanu, który zagraża nie tylko ich zdrowiu, ale także bezpieczeństwu pacjentów.
Niektórzy musieli całkowicie zmienić ścieżkę zawodową, porzucając wymagające specjalizacje, takie jak anestezjologia czy chirurgia, aby odnaleźć sens pracy w dziedzinach mniej obciążających psychicznie. Jedna z lekarek opowiada, że dopiero w opiece paliatywnej odnalazła spokój i równowagę, które utraciła w czasie wcześniejszej rezydentury.
Życie na granicy wytrzymałości
Jedna z bohaterek dokumentu wspomina, że w czasie obrony pracy magisterskiej była już całkowicie wyczerpana. „Były dni, kiedy myślałam o samobójstwie. Nie widziałam wyjścia” – wyznaje. Dziś, kilka lat później, potrafi lepiej rozpoznawać sygnały ostrzegawcze: „Kiedy czuję zmęczenie, nerwowość, trudności ze snem – zatrzymuję się. Uczę się odpuszczać, zanim będzie za późno”.
To wymowne – lekarze, którzy mają dbać o zdrowie innych, muszą uczyć się przetrwania w zawodzie, który z definicji powinien być oparty na trosce o życie i dobro człowieka.
Systemowe źródła kryzysu
Najczęściej wskazywanymi przyczynami wypalenia są nadmierne godziny pracy i silna presja hierarchiczna. Teoretycznie grafik rezydenta nie powinien przekraczać 48 godzin tygodniowo. Jednak klauzula opting out pozwala na wydłużenie tego limitu do 60 godzin – a w praktyce, jak przyznają sami lekarze, często do 80 czy nawet 90 godzin tygodniowo.
Choć podpisanie klauzuli jest dobrowolne, większość młodych lekarzy czuje się zmuszona do jej zaakceptowania. Jak tłumaczą, odmowa oznaczałaby przerzucenie ich obowiązków na kolegów – presja grupowa i poczucie odpowiedzialności za zespół stają się więc skutecznym narzędziem przymusu.
Z danych Federalnego Ministerstwa Zdrowia wynika, że aż 86 procent rezydentów podpisało klauzulę opting out, a jedna czwarta z nich przyznała, że zrobiła to pod naciskiem przełożonych.
Chroniczny niedobór personelu i ryzyko dla pacjentów
Belgijskie szpitale borykają się z niedoborem około 2700 pracowników medycznych. Braki kadrowe zmuszają młodych lekarzy do pracy ponad siły, co przekłada się bezpośrednio na bezpieczeństwo pacjentów.
Według Federacji Studentów Francuskojęzycznych (FEF) aż 62 procent rezydentów przyznaje, że przynajmniej raz naraziło pacjenta na ryzyko z powodu przemęczenia lub niewystarczającego przeszkolenia. To dramatyczny wskaźnik, który pokazuje, że problem wypalenia zawodowego to nie tylko kwestia dobrostanu lekarzy, ale również jakości całego systemu opieki zdrowotnej.
Utrata empatii – najpoważniejszy symptom wypalenia
„Kiedy pacjent cierpiał, ja nie czułam już nic. Nie miałam siły współczuć. Sama byłam zbyt zmęczona, by się przejmować” – wspomina jedna z rezydentek. To najbardziej niepokojący efekt wypalenia – utrata empatii. Gdy lekarz nie jest już w stanie współodczuwać z pacjentem, traci sens swojego powołania.
To nie brak zaangażowania, lecz obrona organizmu przed przeciążeniem emocjonalnym. System, który wymaga nieludzkiej odporności, zabija w lekarzach to, co najcenniejsze – wrażliwość i poczucie misji.
Kultura medyczna i hierarchia jako element problemu
Badacze zwracają uwagę, że źródła problemu tkwią już na etapie edukacji medycznej. Wiele programów kształcenia opiera się na kulturze hierarchii i perfekcjonizmu, w której lekarz ma zawsze zachować kontrolę i siłę, niezależnie od emocji. W takim systemie trudno mówić o partnerskiej relacji z pacjentem czy o zdrowych granicach pracy.
W połączeniu z długimi godzinami i brakiem wsparcia tworzy to środowisko, w którym empatia i samopoczucie lekarza stają się zbędnym luksusem.
„System uczy nas przetrwania, a nie leczenia”
Coraz więcej młodych lekarzy podkreśla, że ich kształcenie i rezydentura koncentrują się na przetrwaniu, nie na rozwoju. „Celem jest nauczyć się leczyć, a nie znosić głód, brak snu i wypalenie” – mówi jedna z rezydentek.
To gorzkie podsumowanie systemu, który w teorii ma kształcić najlepszych specjalistów, a w praktyce testuje ich odporność na cierpienie.
Co dalej?
Eksperci wskazują, że rozwiązanie problemu wymaga działań systemowych:
- ograniczenia godzin pracy i skutecznej kontroli ich przestrzegania,
- zwiększenia liczby etatów i finansowania szpitali,
- zmiany kultury organizacyjnej i hierarchicznej struktury szpitali,
- wprowadzenia obowiązkowych programów wsparcia psychologicznego dla rezydentów.
Dokumentalny film poświęcony tej tematyce ma zwrócić uwagę opinii publicznej na dramat, który dotyka przyszłych lekarzy – ludzi, od których zależy zdrowie całego społeczeństwa.
Jeśli system nie zacznie dbać o tych, którzy mają dbać o innych, wkrótce zabraknie nie tylko empatii, ale i samych lekarzy.